Legenda skoków uważa się za część polskiej kadry. Thurnbichler odpowiada. Króciutko

Jakub Balcerski
- Czuję się częścią tego zespołu - mówił Alexander Pointner o polskiej kadrze prowadzonej przez austriacki sztab. Teraz legendarnemu trenerowi skoków odpowiada Thomas Thurnbichler. - Ktoś mógłby pomyśleć, że jest wręcz jednym z ojców tego sukcesu. A nie jest. I według mnie to powinno być jasne - tłumaczy w rozmowie ze Sport.pl obecny szkoleniowiec Polaków.

Alexander Pointner to legendarny trener, który z Austriaków uczynił jeden z najlepszych zespołów w historii skoków. Trenował ich w latach 2004-2014 i doprowadził Gregora Schlierenzauera, Thomasa Morgensterna, Wolfganga Loitzla czy Andreasa Koflera do największych sukcesów w karierze. Jego skoczkowie zdobyli 15 medali mistrzostw świata, w tym 10 złotych, siedem medali igrzysk olimpijskich, z czego trzy złote, dziewięć Kryształowych Kul za Puchar Narodów i cztery za klasyfikację generalną Pucharu Świata, a także sześć Złotych Orłów za wygrane w Turnieju Czterech Skoczni.

Rok temu Pointner był bliski powrotu do Pucharu Świata po sześcioletniej przerwie. Prowadził rozmowy z Polskim Związkiem Narciarskim i przygotował już nawet pełny plan pracy z kadrą skoczków, ale ostatecznie zrezygnował i nie podpisał kontraktu. Jednocześnie trenerem Polaków został ten, który w pierwotnym planie miał być jego asystentem - Thomas Thurnbichler. To sprawiło, że relacja Pointnera z polską kadrą i tak stała się wyjątkowa.

Zobacz wideo Ile zarabiają pięściarze w Polsce? Gwiazdy nie mają szacunku

Pointner uważa się za "część polskiego zespołu". W Austrii pytali, czy nie steruje sztabem z cienia

Choć Pointner nie jest głównym trenerem Polaków, ani nawet członkiem sztabu szkoleniowego, to mówił, że nie tylko bardzo mu kibicuje, ale że miał także w pewien sposób z nim współpracować. - Czuję się częścią tego zespołu, ale nie jestem w nim dyrektorem, ani trenerem. Odmówiłem Polskiemu Związkowi Narciarskiemu, to była moja decyzja, żeby nie akceptować oferty na stanowisko trenera polskiej kadry. Jednocześnie ona nie przekreśliła tego, że mogę być w tej grupie aktywny w inny sposób - wskazał w długiej rozmowie ze Sport.pl z lutego Pointner.

- Nie ingeruję w decyzje sztabu Thomasa. Mogę doradzać, pomagać, spotykać się z nimi, być w tych samych miejscach na zawodach. Ale nikomu nie rozkazuję. Na pewno nie będzie tak, że na koniec sezonu wyjdę zza pleców Thomasa, żeby na mnie skupiły się ewentualne pochwały. Nie powiem, że to moja robota, nie mianuję się trenerem, nie planuję nikogo zastępować - dodał szkoleniowiec.

Już wcześniej wiele osób, zwłaszcza z Austrii, zadawało nam pytanie: czy Pointnera nie łączy ze sztabem polskiej kadry coś więcej niż tylko przyjaźń? Może faktycznie interesy? Może nawet steruje nimi z cienia?

I choć Pointner w rozmowie ze Sport.pl temu zaprzeczał, to jednocześnie w tym samym wywiadzie przyznawał, że doradzał swoim przyjaciołom w konkretnych sytuacjach, a do tego był obecny na zgrupowaniu w Austrii, zawodach Pucharu Świata w Zakopanem czy Turnieju Czterech Skoczni. I to choćby na wieży trenerskiej, mając wgląd w to, jak Thurnbichler, czy jego asystent Marc Noelke pracują od kuchni. Czytając między słowami: Pointner wciąż nie wyglądał na osobę, która w tej relacji ma wytyczoną jasną, nieprzekraczalną granicę.

Thurnbichler jasno o Pointnerze: Nie jest częścią naszego zespołu

O sprawę konsultowania się z Pointnerem zapytaliśmy Thurnbichlera. A Austriak nie mógł odpowiedzieć jaśniej. - Alex nie pracuje z naszą grupą - zaznacza w rozmowie ze Sport.pl obecny trener polskich skoczków.

- Miał swoją rolę w tym, jak to wszystko się rozwinęło, a właściwie jak się zaczęło, bo to on jako pierwszy dostał ofertę od polskiego związku w zeszłym roku. Próbował złożyć z nas jeden zespół, ale ostatecznie odmówił PZN-owi i dziś go tu nie ma. Wyszło tak, że dzięki jego kontaktowi ze związkiem, ja potem dostałem szansę, złożyłem własny zespół i się tu dostałem. Był częścią tego procesu, ale w czasie przygotowań i podczas sezonu nie miał wkładu w naszą pracę - wskazuje szkoleniowiec.

- Czasem do siebie dzwoniliśmy, a Alex interesował się tym, jak sobie radzimy. Był na obozie w Innsbrucku, potem zimą na Turnieju Czterech Skoczni i w Zakopanem. Pojawiały się pewne rady, czy wskazówki, coś w stylu pomocy mentora, ale to tyle. To były bardziej przyjacielskie wizyty. Jeśli ktoś przeczytał ten wywiad Alexa, czy śledzi austriackie media, albo jego profile społecznościowe, mógłby pomyśleć, że jest wręcz jednym z ojców tego sukcesu. A nie jest. I według mnie to powinno być jasne. Alex nie jest częścią naszego zespołu, tyle - dodaje Thurnbichler.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.