Sezon Pucharu Świata w skokach narciarskich zakończył się ponad dwa tygodnie temu. W zamykających cykl zawodach w Planicy w polskiej ekipie było dwóch wielkich nieobecnych. Pierwszym był rzecz jasna Dawid Kubacki, który z powodu kłopotów zdrowotnych żony Marty przedwcześnie zakończył starty. Drugim, nie tak oczywistym, był prezes PZN Adam Małysz. Jego brak wywołał sporo spekulacji.
Kibice zastanawiali się, dlaczego Małysz nie przyjechał razem z polską ekipą. Pojawiła się nawet plotka, że ma problemów ze zdrowiem. W końcu odniósł się do niej sam 45-latek. Okazuje się, że wcale nie była wyssana z palca. - Cóż, miałem problemy zdrowotne i cały czas jestem w trakcie badań, ale nie chcę o tym mówić publicznie - przyznał w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego".
Małysz nie ukrywa, że spory wpływ na jego sytuację ma stres obecny w związku z pełnioną funkcją. - No tak... Dzisiaj świat kręci się wokół nerwów i emocji. To ma wpływ na ludzi - stwierdził. Dostał także pytanie, czy ma czasem dość. - Są takie chwile. Wiem, że sobie poradzę, ale to kosztuje sporo stresu i to się odbija na zdrowiu - odpowiedział.
W wywiadzie Małysz podsumował także pierwszy sezon w roli prezesa PZN. Stwierdził, że wypadł lepiej, niż sam się tego spodziewał. - Bardzo się bałem i podchodziłem z dużym dystansem, ale jestem pozytywnie zaskoczony. Wszystko jest w miarę poukładane, a ja daję sobie nieźle radę - powiedział.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl.
Były medalista olimpijski ma jednak do rozwiązania bardzo poważny problem. Chodzi o skoki kobiet. Poprzedni sezon pokazał, że ich poziom w Polsce wciąż jest dramatycznie słaby. W rozmowie z "Przeglądem Sportowym" stwierdził, że potrzebuje pomocy fachowca z zagranicy. Związek chce zatrudnić nowego szkoleniowca, który będzie miał odpowiednie podejście do kobiet. Małysz zdradził, że ma już dwóch-trzech potencjalnych kandydatów.