Osiem razy na podium, z czego dwa razy na pierwszym miejscu, w tym w słabo obsadzonym konkursie w Rasnovie. Niemcy nie liczyli się w walce o najwyższe cele w tym sezonie Pucharu Świata. Tylko Andreas Wellinger był w czołowej dziesiątce klasyfikacji generalnej. Media naszego zachodniego sąsiada grzmią - to najgorszy sezon niemieckich skoczków od 11 lat. I obrazu nie poprawi nawet fakt, że na mistrzostwach świata w Planicy udało się wywalczyć trzy medale (srebro Wellingera i brąz Karla Geigera na normalnej skoczni oraz złoto w mikście).
Dlatego zaczęto się zastanawiać, czy współpraca ze Stefanem Horngacherem jako trenerem kadry narodowej ma jeszcze jakiś sens. Ale Austriak ma swoich obrońców. Sam ma zamiar kontynuować pracę w Niemczech.
Trener przekonywał, że jeden słabszy sezon nie powinien przekreślać jego przyszłości z niemiecką kadrą. Uważa, że jest w stanie naprawić to, co przestało działać w zespole.
- Tak, będę kontynuował swoją pracę. Dokręcimy różne śruby i spróbujemy wrócić na właściwe tory - mówił w Planicy w rozmowie ze stacją ARD. Dodał też, że mają wdrożyć w kadrze nowe metody treningowe.
Horngacher ma też zwolenników i obrońców wśród byłych skoczków. Pozytywnie wypowiadał się o nim Sven Hannawald. Uważa, że trzeba mu zaufać, skoro jego pomysły sprawdziły się wcześniej w Polsce.
- Metodyka szkolenia Stefana Horngachera opłaciła się w Polsce, stworzył przecież dwukrotnego zwycięzcę tournée w postaci Kamila Stocha. Horngacher będzie kolejnym zwycięzcą z niemiecką kadrą - przyznał Hannawald.
Najwyżej sklasyfikowanym niemieckim skoczkiem w tym sezonie PŚ był Wellinger (siódme miejsce). Tuż za czołową dziesiątką uplasował się Geiger (11.). Kilka pozycji niżej znalazł się Markus Eisenbichler (15.).