Piotr Żyła znów jest wielki. I nie żartujmy, że zaskoczył. Dzika radocha i absolutny brak strachu

Łukasz Jachimiak
Mamut w Planicy jest dla niego jak statek w Dubrowniku, jak balkon albo jak 10-metrowa wieża, z której można skoczyć do basenu na główkę. Piotr Żyła nie był w formie, ale przyszły loty na Letalnicy, więc znów jest wielki. A prezes Apoloniusz Tajner pokazał, że to można i trzeba było przewidzieć.

Piotr Żyła zajął trzecie miejsce w indywidualnym konkursie lotów narciarskich w Planicy, który odbył się w sobotni poranek.

Wydawało się, że mistrz świata sprzed miesiąca na finał sezonu dojechał na oparach. Ale widać, że przed ostatnimi konkursami zatankował. Jego paliwem są dzika radocha i absolutny brak strachu. Na tym paliwie Żyła już kilka razy odlatywał tak, że łapaliśmy się za głowy.

Zobacz wideo "Polski Thomas Mueller". Lewandowski wreszcie będzie miał partnera

Prezes wiedział

Miesiąc temu Żyła wrócił z mistrzostw świata w Planicy ze złotym medalem i z chorobą. Wirus zabrał mu siły, w efekcie po mistrzostwach nasz najstarszy, już 36-letni kadrowicz wypadł słabo w praktycznie wszystkich konkursach. Kolejno kończył je na miejscach: 29., 24., 27., 14., 10., 15. i 20. Przed mistrzostwami z 22 startów Żyła aż 18 skończył w top 10, a po mistrzostwach był w czołówce w tylko jednym z siedmiu startów.

I co z tego? Ano nic. 234 metry - ten wspaniały lot dał Żyle trzecie miejsce, a nam wszystkim kolejny raz pokazał, że co by się nie działo, to Żyła na lotach zawsze będzie wspaniale nieobliczalny i groźny dla wszystkich. W studiu Eurosportu przed konkursem zaprezentowano typy ekspertów. Z grona około 10 osób znających się na skokach narciarskich tylko Apoloniusz Tajner w swoim top 3 umieścił Żyłę. Były szef Polskiego Związku Narciarskiego doskonale wiedział, co robi.

Z balkonu na klatkę, głowę i brzuch. Tak Żyła trenował, gdy był dzieckiem

Żyła w lotach błyszczy, bo on nawet nie tyle się ich nie boi, ile jest na nie zawsze nastawiony szalenie ofensywnie. Lata temu opowiadał mi o swoim największym marzeniu - locie tak dalekim, żeby nie mógł normalnie wylądować. Jak stwierdził, byłoby pięknie, gdyby kiedyś pofrunął tak daleko, żeby go poskładało.

O tym, że Żyła chyba musiał się urodzić bez instynktu samozachowawczego zaświadcza Jan Szturc, czyli trener, który uczył mistrza skoków i pomagał mu też już podczas profesjonalnej kariery.

- Pamiętam, jak się zachowywał, gdy chodziliśmy do ośrodka dla niepełnosprawnych w Wiśle. Wychodziliśmy tam na balkon na wysokości pięciu metrów, chłopcy przechodzili za barierkę, na deskę, którą im wystawiałem i z tej belki wyskakiwali w pozycji, jaką skoczek przyjmuje w locie, żeby tak spaść na gąbki i materace. Byli chłopcy, którzy skakali na nogi, a on od razu leciał na klatkę, głowę i brzuch. Zawsze do końca był ponapinany, wytrzymywał jak trzeba - opowiadał nam kiedyś Szturc. - Piotrek zawsze był pierwszy do wszystkich ćwiczeń na przełamywanie lęku. Wyglądał na chłopaka, który po prostu niczego przełamywać nie musi - dodawał trener.

Żyle pomogły pojedynki z Tajnerem

- Pamiętam też, jak od najmłodszych lat chodził na 10-metrową wieżę na basenie w Wiśle i skakał z niej na główkę. A to naprawdę wymaga dużej odwagi - słyszeliśmy od doświadczonego szkoleniowca.

Co ciekawe, na tym basenie Żyła często "pojedynkował się" z Tajnerem. A kiedyś do ich pojedynku doszło nawet przed całą kadrą, na statku.

- W zeszłym roku byliśmy w Dubrowniku, płynęliśmy statkiem. Był wysoki, miał z 10 metrów. Prezes powiedział, że jak wykręcę półtora salta, to i on pójdzie. Jak można się było nie zgodzić? Skoczyłem, no i prezes pokazał klasę. Miał technikę lepszą od mojej, też wykręcił półtora salta. Wszystkich zadziwił, tylko nie mnie. Myśmy się wychowali na tym samym basenie w Wiśle, tam była wieża, z której można było skakać z trzech, pięciu i 10 metrów. Po skakaniu na skoczni skakało się do wody. Wiedziałem, na co go stać - opowiadał kiedyś Żyła w wywiadzie dla Sport.pl.

Po trzecim miejscu zajętym w sobotę w Planicy Żyła udzielił krótkiego wywiadu reporterowi TVN-u Damianowi Michałowskiemu. Już pędził na start konkursu drużynowego i o te zawody został zapytany. Jak będzie? A kto to wie - odpowiedział z uśmiechem, który mówił więcej niż słowa. Zabawa w finale sezonu dla Żyły chyba jeszcze się rozkręci.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.