Nawet Stoch i Żyła nie latali tak, jak Zniszczoł. Wielki przełom po 11 chudych latach

Łukasz Jachimiak
Nawet Piotr Żyła i Kamil Stoch nie polatali w czwartek w Planicy tak, jak Aleksander Zniszczoł. Zapomniany mistrz świata juniorów z przytupem kończy swój najlepszy sezon w karierze. To była zima Dawida Kubackiego, to była zima Żyły, ale to była też zima Zniszczoła.

W pierwszym treningu był siódmy, najlepszy z Polaków. W drugim treningu pobił rekord życiowy, lecąc 225 metrów, i zajął 10. miejsce, znowu najlepsze z Polaków. W kwalifikacjach Aleksander Zniszczoł kolejny raz przeskoczył siebie - życiówka wynosząca 227,5 metra dała mu 12 miejsce, tuż za 10. Stochem (224 m) i 11. Żyłą (221 m).

Zobacz wideo Rozemocjonowany Lewandowski po pokazie filmu: To wielkie wydarzenie dla mnie

To są wyniki więcej niż zaskakujące. Od debiutu w Pucharze Świata w grudniu 2011 roku przez 11 kolejnych sezonów Zniszczoł uciułał łącznie 259 punktów. To daje mizerniutką średnią 23,5 pkt na sezon. Tej zimy Zniszczoł zgromadził już 149 punktów i to najpewniej nie jest koniec.

Ale pójdźmy dalej - od marca 2012 roku i pierwszego w życiu podium PŚ - w drużynówce w Lahti - na tym podium Zniszczoła nie było aż przez 11 lat - do ubiegłotygodniowego trzeciego miejsca w drużynie również w Lahti. Trudno znaleźć drugiego skoczka z taką przerwą. I z takim postępem po zmarnowanych latach.

11 chudych lat. Czy ktoś w to w ogóle wierzył?

Tak, prawda jest taka, że za Zniszczołem wiele zmarnowanych sezonów. W 2014 roku został mistrzem świata juniorów w drużynie i liczyliśmy, że talent wówczas 20-latka szybko się rozwinie. Zwłaszcza że już dwa lata wcześniej potrafił zająć w PŚ w Zakopanem świetne dziewiąte i 14. miejsce. Ale Zniszczoł przez lata był w cieniu kolegów ze złotej, juniorskiej drużyny. Klemens Murańka i Jakub Wolny też nie zrobili karier na miarę swoich możliwości, a jednak aż do teraz znacznie bili Zniszczoła wynikami. Wolny wygrał z drużyną cztery konkursy Pucharu Świata, a indywidualnie miał sezon, w którym zdobył 328 punktów. Murańka to brązowy medalista MŚ w drużynie z Falun z 2015 roku. Ale nazywany cudownym dzieckiem Klemens nigdy nie miał takiego sezonu, jaki ma teraz jego rówieśnik Zniszczoł!

Oni obaj są z rocznika 1994. Wolny urodził się rok później. Dziś Zniszczoł ma formę życia, a jego kolegów zupełnie nie widać. Murańka nie prezentuje poziomu dającego miejsce w polskiej kadrze na Puchar Świata. A Wolny skakał w nim na kredyt od trenera Thomasa Thurnbichlera i tego kredytu absolutnie nie spłacił - z 16 startów cztery skończył, przepadając w kwalifikacjach, a 12 przepadając w pierwszej serii. Nie zdobył ani jednego punktu!

Zniszczoł dostawał kopy w cztery litery, ale spokojnie układał puzzle

Patrząc na punkty, Zniszczoł jest tej zimy polskim numerem pięć z widokami na numer cztery - za Dawidem Kubackim, Piotrem Żyłą, Kamilem Stochem i nieznacznie za Pawłem Wąskiem (ma 187 pkt i niestety nie awansował do piątkowego konkursu). Ale tak naprawdę jeśli mielibyśmy wystawiać oceny za postęp, za przeskoczenie siebie, to mistrz Stoch musiałby ustąpić miejsca człowiekowi, który po prostu zaskoczył wszystkich. I Wąsek - choć tak jak Zniszczoł notuje najlepszą zimę w życiu - też musiałby dostać ciut niższą notę.

Do połowy sezonu Zniszczoł miał tylko dwa punkty za 29. miejsce w Titisee-Neustadt. Nic dziwnego, że po ośmiu startach i tylko jednym konkursie z punktami przepadł mu Turniej Czterech Skoczni. Irytująco brzmiały wtedy zapewnienia skoczka, że naprawdę jest w formie i brakuje mu ułożenia ostatnich puzzli, żeby wszystko zaskoczyło. A jednak okazało się, że Zniszczoł wiedział, co mówi. Od Zakopanego z 17 konkursów aż 14 skończył z punktami.

- Skoczkowie muszą być cierpliwi i twardzi. Niejeden mnie podziwia za cierpliwość. Za to, że inni próbują mnie złamać, a ja się nie daję i nadal trwam w tym bagnie. Że nie raz dostałem kopa w cztery litery i dalej tutaj jestem - mówił w rozmowie ze Skijumping.pl w Sapporo, gdzie w jednym z konkursów po pierwszej serii był nawet trzeci.

Tego znakomitego miejsca nie obronił, ale też przed nim nie obronił się Wąsek. W drugiej części sezonu Zniszczoł jego kosztem wskoczył do drużyny i walczył z nią o medal na mistrzostwach świata w Planicy. Szkoda, że niespodziewanie Polska zajęła tam tylko czwarte miejsce, bo medal byłby dla Zniszczoła zasłużoną nagrodą.

Ale on może jeszcze po nagrodę polecieć. Niedawno zapewniał, że stać go na wskoczenie do top 10 którychś zawodów i kto wie czy nie zrobi tego na sam koniec w Planicy. Widać, że lotami się świetnie bawi. A my bawimy się razem z nim.

Więcej o:
Copyright © Agora SA