Już w ten weekend najlepsi skoczkowie świata zawitają do Planicy, gdzie odbędzie się finał sezonu 2022/2023. Tradycyjnie zostaną rozegrane dwa konkursy indywidualne oraz jeden drużynowy. Zawodnicy będą rywalizować na skoczni do lotów narciarskich. Pierwsze treningi zaplanowano na czwartek, ale już w środę odbyły się testy skoczni, w których wzięli udział przedskoczkowie. W trakcie sesji doszło do groźnego upadku.
Na skoczni panowały trudne warunki, a podmuchy wiatru osiągały nawet 4 m/s, co stwarzało zagrożenie dla skoczków. Przekonał się o tym m.in. Ernest Prislic. Słoweniec wylądował na 249. metrze, ale nie ustał próby. Na szczęście opuścił zeskok o własnych siłach.
Tyle szczęścia nie miał skaczący chwilę później Taj Ekart. Słoweniec otrzymał podmuch wiatru po wybiciu z progu, po czym stracił równowagę i z dużym impetem uderzył o zeskok. O sile uderzenia świadczy również fakt, że połamał obie narty. Do 18-latka natychmiast podbiegły służby medyczne i udzieliły mu pierwszej pomocy. Nie był on jednak w stanie opuścić zeskoku o własnych siłach i zniesiono go na noszach. "Gigantyczny huk. (...) Za dużo w tym roku upadków. Za dużo…" - ocenił Michał Chmielewski na Twitterze.
Więcej informacji na temat stanu zdrowia zawodnika przekazał Jernej Damian. Były skoczek poinformował, że Ekart jest przytomny. - Powinno być z nim wszystko w porządku, jest przytomny i ma zadrapania - powiedział Damian.
Po upadku Słoweńca sędziowie postanowili nie kontynuować już sesji i odwołali testy skoczni.
Więcej treści sportowych na stronie głównej Gazeta.pl.