Thurnbichler oburzony po konkursie w Lahti. Bije na alarm. "Gdzie jest granica?"

- Wystarczy zły ruch, w złym momencie i dla kogoś może to być koniec nie tylko sezonu, ale i kariery - mówił Thomas Thurnbichler w rozmowie ze Skijumping.pl. Trener polskich skoczków w gorzkich słowach podsumował loteryjny konkurs w Lahti. Zdradził też, że przekazał swoją zdecydowaną opinię dyrektorowi Pucharu Świata, Sandro Pertile.

Niedzielne zawody Pucharu Świata w Lahti były dalekie od ideału. Najpierw w kuriozalnych warunkach wietrznych rozegrano kwalifikację, a później zdecydowano się na rozpoczęcie konkursu. Trwał on 140 minut, chociaż z powodu wiatru rozegrano tylko jedną serię. Triumfatorem zawodów został Ryoyu Kobayashi, który wyprzedził Stefana Krafta i Karla Geigera. Najlepszy z Polaków Jan Habdas zakończył rywalizację na 11. miejscu. Loteryjne zawody nie były zbyt bezpiecznie, co postanowił skomentować trener Biało-Czerwonych Thomas Thurnbichler

Zobacz wideo Wojciech Szczęsny ocenia Fernando Santosa: Zespół wierzy

Oburzenie po konkursie w Lahti. Thomas Thurnbichler grzmi 

Porywisty wiatr dawał się w Lahti we znaki niemal każdemu z zawodników. Były to skrajne warunki, o czym świadczą bonusowe i ujemne punkty. Michael Hayboeck po skoku na 133 metry miał odjęte aż 20,8 punktu, a Andreas Wellinger lądował na 95 metrze i otrzymał 17,5 punktu bonifikaty. Zawody nie były ani sprawiedliwe, ani bezpieczne. 

- To była loteria. Wiatr był nieprzewidywalny. Nie myślałem o wynikach. Bardziej zastanawiałem się nad granicą bezpieczeństwa w skokach narciarskich. Gdzie ona leży? - dosadnie pytał Thomas Thurnbichler w rozmowie ze Skijumping.pl. Szkoleniowiec reprezentacji Polski przypomniał, że to nie pierwszy raz w tym sezonie, kiedy organizatorzy ryzykują zdrowiem zawodników, by przeprowadzić zawody. 

- Nie czuję się dobrze, kiedy muszę machnąć flagą w takich sytuacjach, kiedy wiatr diametralnie zmieniał kierunek i siłę. To jest rzecz, o której musimy podyskutować. Rozmawiałem o tym już z Sandro Pertile. Być może niektórzy widzą to inaczej, ale na końcu to ja jestem odpowiedzialny za tych zawodników i nie jest to komfortowa pozycja, stojąc tam na górze - dodaje Austriak. Nie wiadomo jednak, czy władze Pucharu Świata, w tym dyrektor Pertile, wyciągną wnioski i zmienią zasady. 

Szkoleniowiec uczula również, że kolejne takie sytuacje mogą realnie zagrażać zdrowiu zawodników i jedynie szczęście uchroniło wielu przed niebezpiecznymi sytuacjami. - Najważniejsze, że wszystko skończyło się dobrze. Mieliśmy jeden upadek w kwalifikacjach, jednak wynikał on z błędu zawodnika, a nie wiatru. Wystarczy jednak zły ruch, w złym momencie i dla kogoś może to być koniec nie tylko sezonu, ale i kariery - zakończył Thurnbichler. Jedyny upadek całego weekendu miał miejsce w kwalifikacjach, a poszkodowanym zawodnikiem był Norweg Benjamin Oestvold

Ostatni weekend Pucharu Świata rozpocznie się już w piątek 31 marca w Planicy. Na mamuciej skoczni zawodnicy rozegrają dwa konkursy indywidualne i jeden drużynowy. W Słowenii wystąpi sześciu Polaków: Kamil Stoch, Piotr Żyła, Paweł Wąsek, Aleksander Zniszczoł, Andrzej Stękała i Jan Habdas. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.