Maciej Kot to jeden z czołowych polskich skoczków narciarskich ostatnich lat. Zakopiańczyk jako jeden z niewielu był w stanie wygrać dwa konkursy Pucharu Świata, a w sezonie 2016/2017 zdołał też wraz z kolegami sięgnąć po mistrzostwo świata w drużynie. Niestety po formie z tamtych lat dawno nie ma już śladu, a sam skoczek przyznaje, że ostatnie miesiące nie były dla niego najlepsze.
Choć w przeszłości Maciej Kot był podstawowym zawodnikiem polskiej kadry A, obecnie przychodzi mu pracować z trenerem Maciejem Maciusiakiem na zapleczu podstawowego składu reprezentacji. Choć sam zawodnik przyznał, że współpraca na linii kadra A - kadra B wyglądała w kończącym się sezonie bardzo przyzwoicie, jest mu szkoda, że nie miał możliwości choćby raz sprawdzić, jak wygląda współpraca z Thomasem Thurnbichlerem.
- Żałuję, że przez cały sezon letni i zimowy nie miałem okazji odbyć nawet jednego treningu razem z Thomasem. Nie mam pretensji, bo może nie zasłużyłem na to, ale żałuję, bo myślę, że czasami zmiana sposobu myślenia, jakaś inna metoda, spojrzenie z boku innego trenera może sporo zmienić - powiedział Kot w rozmowie z portalem "skokipolska.pl".
Choć zdecydowana większość polskich kibiców skupia się na występach polskiej reprezentacji w Pucharach Świata, ci bardziej zorientowani w narciarstwie klasycznym zwracają też uwagę na występy zaplecza drużyny narodowej. Te w sezonie 2022/2023 nie były najlepsze, za co ponownie dostało się trenerowi Maciejowi Maciusiakowi. W sieci powstały nawet memy o cyklu życia kadry B, które w przypadku Macieja Kota stały się prawdą.
- Wydaje mi się, że wszystko było dobrze do momentu jednego skoku w Stams. Zaczynaliśmy tam period Pucharu Kontynentalnego, który był dla nas bardzo ważny. Walczyliśmy o dodatkową kwotę na Puchar Świata. W serii treningowej ze średnim skokiem byłem na drugim miejscu, a kiedy przyszły zawody, to ten jeden skok zepsułem. To stało się zaraz za progiem, czyli w tym newralgicznym dla mnie punkcie, gdzie bardzo mnie skrzywiło i musiałem się ratować. Można powiedzieć, że ten jeden skok zmienił prawie wszystko - powiedział Kot.
- Nie dostałem się do drugiej serii, co było dla mnie w tamtym momencie tragedią. Zaraz odbywały się kolejne zawody i wiadomo, że chciałem się pokazać z jak najlepszej strony. Nie zdążyłem opanować emocji, chciałem wszystko nadrobić i historia się powtórzyła. Te dwa złe skoki i nieudany weekend zabrał mi całą pewność siebie, którą zbierałem przez całe lato. Obniżył moją całą wiarę w to, że rzeczywiście jest dobrze. Wtedy w pewnym sensie zaczął realizować się ten "memiczny" cykl kadry B, czyli początek lata dobry, końcówka słabsza, a zima już jest zła - dodał doświadczony skoczek w rozmowie z portalem "skokipolska.pl".
Przypomnijmy, że już w najbliższy weekend odbędą się finałowe zawody Pucharu Świata w skokach narciarskich w słoweńskiej Planicy. Od czwartku najlepsi zawodnicy na świecie będą rywalizować na największej skoczni globu w dwóch konkursach indywidualnych i jednym drużynowym.