Thurnbichler nie wytrzymał po farsie w Lahti. Walnął prosto z mostu. "Powiem to Borkowi Sedlakowi"

Jakub Balcerski
- Czasem robi się niebezpiecznie - mówił w rozmowie z Eurosportem o zawodach w Lahti Thomas Thurnbichler. Austriacki trener polskich skoczków nie był zadowolony, że konkurs przebiegał w trudnych i bardzo nierównych warunkach.

Niedzielny konkurs w Lahti to pierwsze indywidualne zawody w sezonie, które nie zostały dokończone. Jury było zmuszone odwołać drugą serię po tym, jak pierwsza trwała aż godzinę i 45 minut. Warunki były bardzo trudne - bardzo nierówne i momentami niebezpieczne. Ostatecznie wygrał je Japończyk Ryoyu Kobayashi przed Austriakiem Stefanem Kraftem i Karlem Geigerem z Niemiec.

Zobacz wideo Świderski: Nie wiem co siedzi w głowie trenerowi

"Wydarzy się wypadek". Thurnbichler zapowiedział rozmowę z Sedlakiem

- Na górze z trenerami żartowaliśmy sobie, że możemy rzucać kością, losując, kto wygra zawody - stwierdził po konkursie w rozmowie z Eurosportem Thomas Thurnbichler. - Szczerze mówiąc, i powiem to też Borkowi Sedlakowi (asystentowi dyrektora Pucharu Świata, który pozwala zawodnikom na start), czasem robi się niebezpiecznie. I musimy tylko poczekać na tę jedną sytuację, w której jeden zawodnik zrobi nieodpowiedni ruch we właściwym momencie. Wydarzy się wypadek, a to nie jest coś, czego potrzebujemy - ocenił trener Polaków.

- Musimy jednak brać w tym udział, grać w tę grę. Jest, jak jest. Musimy to przedyskutować. To nie jest odpowiedni kierunek dla naszego sportu - dodał Thurnbichler.

Stoch i Żyła nie mieli żadnych szans. "Warunki były bardzo niestabilne"

Najlepszym z Polaków w konkursie okazał się 19-letni Jan Habdas. Skończył je na jedenastym miejscu. To dla niego najlepszy wynik w karierze. Pozycję niżej sklasyfikowano Pawła Wąska, który spisał się najlepiej w sezonie, a na czternastym miejscu Aleksandra Zniszczoła. 18. był Kamil Stoch, a 20. Piotr Żyła. Dopiero 49. miejsce zajął natomiast Tomasz Pilch.

- Ze skoków naszych zawodników jestem zadowolony, zrobili dobrą robotę. Niektórzy z naszych młodszych skoczków oddali naprawdę dobre skoki przy niezłych warunkach. Pewnie mieli sporo frajdy. W przypadku Kamila i Piotrka warunki były już bardzo niestabilne. Było widać, zwłaszcza po drugiej fazie lotu, że nie mieli żadnych szans. W przypadku najlepszych wiało równo pod narty, nawet do czterech metrów na sekundę. A tu wiatr się odkręcał i nie pozostawiał możliwości oddania dalekiego skoku - podsumował Thomas Thurnbichler.

Szkoleniowiec nie zdecydował jeszcze, kto pojedzie na loty do Planicy. - Przedyskutujemy to jeszcze z resztą trenerów, nie będziemy się spieszyć z podjęciem tej decyzji - zapowiedział Austriak. Ostatnie zawody w sezonie zaplanowano na dni 30 marca - 2 kwietnia.

Więcej o: