214, 222,5 oraz 227,5 metra - takie odległości uzyskał Kamil Stoch podczas niedzielnego prologu oraz dwóch serii konkursowych w Vikersund. Pod nieobecność Dawida Kubackiego był najlepszym spośród reprezentantów Polski. I choć te próby dały mu miejsce w czołowej dziesiątce, to 35-latek zdaje się, że mierzył nieco wyżej. Zwłaszcza jeśli chodzi o pozostałe konkursy z cyklu Raw Air.
Po zakończeniu konkursu na Vikersundbakken polski skoczek rozmawiał z Kacprem Merkiem z Eurosportu. Zawodnik przyznał, że ostatnie dni były dla niego dosyć trudne. - Musiałem zaakceptować moje miejsca. Wydaje mi się, że czegoś ciągle brakuje. Niby jest dobrze, ale nadal daleko od czołówki. Przy dobrych skokach zajmuje miejsca w okolicy od piątego do dziesiątego miejsca - powiedział.
- Czuję duży niedosyt w takich konkursach. To nie do końca zaspokaja moją ambicję. Po Planicy byłem pewny, że to bardziej ruszy i, że będzie mi łatwiej nawet przy błędach kręcić się w okolicy topu. A tu każdy błąd kosztował sporo i trzeba było wspinać się na wyżyny - dodał Stoch, który ostatni raz na pucharowym podium stanął 11 grudnia 2021 roku w Klingenthal.
Więcej artykułów o podobnej treści znajdziesz na portalu Gazeta.pl.
35-latek podkreślił jednak, że niedzielne skoki były o wiele lepsze niż wczoraj. - Dzisiaj to było zupełne inne skakanie. Więcej było tego, o co w lotach chodzi. Musiałem to przeanalizować, co nie gra w moim skokach. Dostałem od trenera cenne wskazówki i po prostu musiałem to wdrożyć w konkursie - zakończył.
Teraz przed skoczkami narciarskimi pięć dni przerwy. Do rywalizacji wrócą w sobotę 25 marca w fińskim Lahti. Wówczas rozegrany zostanie konkurs drużynowy. Następnego dnia odbędą się kwalifikacje oraz konkurs indywidualny.