Polscy skoczkowie byli w sobotę daleko od walki o zwycięstwo w zawodach na Vikersundbakken. Do Norwega Halvora Egnera Graneruda, który wygrał po raz dwunasty w tym sezonie, najlepszy z Polaków, ósmy Dawid Kubacki stracił aż 53,8 punktu.
Po pierwszej serii było gorzej: Kubacki wciąż był najlepszym z Polaków, ale zajmował dopiero dwunaste miejsce. Skoczył 218,5 metra i bardzo zdziwił się swoją pozycją, gdy obserwował, jak wyświetlał się jego obecny wynik. - Czemu? - spytał sam siebie, co wychwyciła kamera i sfrustrowany poszedł się przebrać.
Kubacki miał zmierzone 0,14 metra na sekundę pod narty i za to odjęto mu dwa punkty. Dawało mu to szóste miejsce. Chwilę wcześniej Japończyk Ryoyu Kobayashi uzyskał taką samą odległość jak Polak i zajmował drugą pozycję. Ale jemu system zmierzył 0,34 metra na sekundę z tyłu skoczni i dodał 7,3 punktu.
Żeby od razu zrozumieć, co się stało, Kubacki musiałby mieć przed sobą podgląd na wszystkie pomiary wiatru na skoczni. Te, choć zazwyczaj trzeba za nie zapłacić (za oficjalny podgląd przygotowywany przez firmę Swiss Timing), tym razem (w formie przygotowanej przez lokalną firmę) zostały darmowo udostępnione w internecie przez organizatorów zawodów w Vikersund.
W trakcie pierwszego skoku Kubackiego podmuchy były głównie z boku skoczni. W uśrednionym pomiarze wiatr rzeczywiście się odwrócił - zmienił z około 0,5 metra na sekundę w plecy do 0,2 metra na sekundę pod narty. Podczas próby Polaka wiało z lewej do prawej strony skoczni, podmuchy były boczne i w granicach 1,2-1,5 metra na sekundę. To tzw. szara strefa pomiarów, która często podaje siłę wiatru w inny sposób, niż odczuwał ją zawodnik.
Pechowo dla Kubackiego to Kobayashiemu policzono punkty za wiatr z tyłu, a jemu za ten korzystny, pod narty, choć w rzeczywistości były bardzo podobne. Drugi skok wyszedł już lepiej - Kubacki uzyskał 225 metrów - i sprawiedliwiej, bo na całym zeskoku wiatr był z tyłu skoczni i tak też policzono to zawodnikowi: 0,3 metra na sekundę w plecy i 6,3 punktu dodane.
Po zawodach Kubacki został zapytany przez dziennikarza Eurosportu, Kacpra Merka, czy czuje się nieco oszukany przez przeliczniki. - Czuć się mogę, ale to nic nie zmieni - wskazał. Reporter przytoczył mu, że Kubacki byłby w walce o podium, gdyby dodać mu te punkty za wiatr, które otrzymał Ryoyu Kobayashi - Japończyk skończył konkurs na czwartym miejscu. - Ale nie jestem, bo mi policzyło nie tak, jak trzeba - odpowiedział Kubacki. I wytłumaczył sytuację ze swojego skoku w jeszcze inny sposób.
- System liczy średnią. Nie wiem, czy obserwowałeś skocznię w trakcie całych zawodów: tutaj z dołu patrząc, z prawej strony przeważnie było pod narty, ale to się odbija od tej górki tutaj i leci w górę. Z drugiej strony, gdzie ja lecę, tam chorągiewki były z tyłu. (...) To poszło tak, że powietrze poodbijało się od tych górek, poszło w czujniki i policzyło tak, jak policzyło - ocenił skoczek.
Szansę na lepszy wynik i być może bardziej sprawiedliwie policzone punkty za wiatr Kubacki będzie miał już w niedzielę. Drugi konkurs lotów w Vikersund, który zakończy także turniej Raw Air, ruszy o godzinie 16:30, a poprzedzi go prolog o 14:30. Relacja na żywo na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl LIVE.