Prolog przed czwartkowym konkursem w Lillehammer wygrał Słoweniec Anze Lanisek, który znalazł się przed Norwegiem Halvorem Egnerem Granerudem i rodakiem Timim Zajcem. W przypadku polskich kibiców bohaterem dnia był jednak zawodnik, który zajął czwartą pozycję.
138,5 metra Kamila Stocha z prologu było niemal idealnym, perfekcyjnym skokiem. Piękny, długi lot zakończony wspaniałym telemarkiem. Wszystko wykończone tak, że niemiecki sędzia Michael Lorenz nie miał do Polaka żadnych zastrzeżeń i przyznał najwyższą z możliwych not, ocenę marzeń - 20 punktów. To rzadki widok zwłaszcza w przypadku Stocha - trzykrotny mistrz olimpijski jest jednym z najbardziej niedocenianych zawodników w notach za styl od sędziów.
Po skoku z prologu sędziowie przyznali Stochowi łącznie aż 59 punktów za styl. Poza "20" otrzymał trzy noty po 19,5 punktu i tylko jedną 19-punktową. Na "20" w zawodach Pucharu Świata Stoch czekał ponad rok. Ostatni raz jego skok tak wysoko oceniono 6 marca 2022 roku, gdy po pierwszej serii prowadził w zawodach w Oslo. Wtedy skończył je na 16. miejscu po fatalnej drugiej próbie.
- A to się bardzo cieszę, nie przyuważyłem - mówił w rozmowie z Eurosportem Stoch o "20" od sędziego. - W odczuciu to nie był taki jakiś super skok, ale poleciało się fajnie, więc nie będę go rozbierał na części pierwsze. Było fajnie, daleko, przyjemnie - ocenił skoczek.
Tym razem tak świetny skok wystarczył "tylko" na czwarte miejsce. To dobry wynik, ale wydawało się, że taka petarda wreszcie da Stochowi wygraną, albo co najmniej pozycję w czołowej trójce w ocenianej serii. Tak się jednak nie stało, a byłby to zastrzyk pewności dla Polaka. Nie mówiąc już o tym, gdyby taki skok oddał w serii konkursowej.
Szkoda, bo można się zastanawiać, czy to nawet nie "skok sezonu" Stocha. I to dość wymowne, że w takim sezonie - przepełnionym frustracją, walką z własną ambicją i ciągłym podnoszeniem się po porażkach - nawet tak dobry występ Polaka nie wystarcza do pokonania najlepszych na świecie.
Ta próba może być jednak także promykiem nadziei. Wynik z wtorkowego konkursu, czyli 15. miejsce, a także wcześniejsza wściekłość Stocha po zawodach w Oslo, gdy "wyciął" go wiatr, sprawiały, że trudno było myśleć pozytywnie o kolejnych startach. Teraz jest szansa, że Stocha stać na powtórzenie podobnego skoku w konkursie.
Polacy po wtorkowych zawodach spotkali się całą grupą ze sztabem szkoleniowym. Co ustalili na kryzysowym spotkaniu w Lillehammer? - Chodzi o to, żeby gdzieś jeszcze złapać na sam koniec trochę uśmiechu w tym wszystkim i więcej takiej sportowej radości. Bo tego ostatnio zaczęło brakować. Trener poprosił nas, żebyśmy zaczęli się tym trochę bardziej bawić niż na siłę jeszcze próbować wszystko łapać za ogon - wskazał Kamil Stoch.
- W moim przypadku błędy pojawiają się najczęściej, gdy chcę wszystko kontrolować, zrobić idealnie. Większość trzeba puścić, bo ciało już wie, co trzeba zrobić, a skupić się na tym, co już jest naprawdę najważniejsze - dodał Polak. Początek drugiego konkursu w Lillehammer zaplanowano na godzinę 16:30 w czwartek. Relacja na żywo na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl LIVE.