Niemiec zobaczył, co zrobił Stoch. Perfekcja. Lepiej się nie da

Jakub Balcerski
Nareszcie sędziowie znów docenili kunszt i piękny styl skakania Kamila Stocha. Polak, choć zazwyczaj trudno mu coś zarzucić, doczekał się noty marzeń - 20 punktów - po aż roku oczekiwania. Kto wie, czy skok z prologu w Lillehammer nie był jego najlepszym w tym sezonie. Jednak skoczek znów może czuć spory niedosyt, bo nie zajął pierwszej pozycji.

Prolog przed czwartkowym konkursem w Lillehammer wygrał Słoweniec Anze Lanisek, który znalazł się przed Norwegiem Halvorem Egnerem Granerudem i rodakiem Timim Zajcem. W przypadku polskich kibiców bohaterem dnia był jednak zawodnik, który zajął czwartą pozycję.

Zobacz wideo Piotr Żyła mistrzem świata! Austriacy nie mogą się pogodzić. "Parodia"

Niemiecki sędzia nie miał zastrzeżeń. Nota marzeń dla Stocha po roku oczekiwania

138,5 metra Kamila Stocha z prologu było niemal idealnym, perfekcyjnym skokiem. Piękny, długi lot zakończony wspaniałym telemarkiem. Wszystko wykończone tak, że niemiecki sędzia Michael Lorenz nie miał do Polaka żadnych zastrzeżeń i przyznał najwyższą z możliwych not, ocenę marzeń - 20 punktów. To rzadki widok zwłaszcza w przypadku Stocha - trzykrotny mistrz olimpijski jest jednym z najbardziej niedocenianych zawodników w notach za styl od sędziów.

Po skoku z prologu sędziowie przyznali Stochowi łącznie aż 59 punktów za styl. Poza "20" otrzymał trzy noty po 19,5 punktu i tylko jedną 19-punktową. Na "20" w zawodach Pucharu Świata Stoch czekał ponad rok. Ostatni raz jego skok tak wysoko oceniono 6 marca 2022 roku, gdy po pierwszej serii prowadził w zawodach w Oslo. Wtedy skończył je na 16. miejscu po fatalnej drugiej próbie.

- A to się bardzo cieszę, nie przyuważyłem - mówił w rozmowie z Eurosportem Stoch o "20" od sędziego. - W odczuciu to nie był taki jakiś super skok, ale poleciało się fajnie, więc nie będę go rozbierał na części pierwsze. Było fajnie, daleko, przyjemnie - ocenił skoczek.

Tylko czemu w prologu? Szkoda, bo to mógł być nawet "skok sezonu"

Tym razem tak świetny skok wystarczył "tylko" na czwarte miejsce. To dobry wynik, ale wydawało się, że taka petarda wreszcie da Stochowi wygraną, albo co najmniej pozycję w czołowej trójce w ocenianej serii. Tak się jednak nie stało, a byłby to zastrzyk pewności dla Polaka. Nie mówiąc już o tym, gdyby taki skok oddał w serii konkursowej.

Szkoda, bo można się zastanawiać, czy to nawet nie "skok sezonu" Stocha. I to dość wymowne, że w takim sezonie - przepełnionym frustracją, walką z własną ambicją i ciągłym podnoszeniem się po porażkach - nawet tak dobry występ Polaka nie wystarcza do pokonania najlepszych na świecie.

Kryzysowe spotkanie w Lillehammer pomogło? "Chodzi o to, żeby złapać na sam koniec trochę uśmiechu"

Ta próba może być jednak także promykiem nadziei. Wynik z wtorkowego konkursu, czyli 15. miejsce, a także wcześniejsza wściekłość Stocha po zawodach w Oslo, gdy "wyciął" go wiatr, sprawiały, że trudno było myśleć pozytywnie o kolejnych startach. Teraz jest szansa, że Stocha stać na powtórzenie podobnego skoku w konkursie.

Polacy po wtorkowych zawodach spotkali się całą grupą ze sztabem szkoleniowym. Co ustalili na kryzysowym spotkaniu w Lillehammer? - Chodzi o to, żeby gdzieś jeszcze złapać na sam koniec trochę uśmiechu w tym wszystkim i więcej takiej sportowej radości. Bo tego ostatnio zaczęło brakować. Trener poprosił nas, żebyśmy zaczęli się tym trochę bardziej bawić niż na siłę jeszcze próbować wszystko łapać za ogon - wskazał Kamil Stoch.

- W moim przypadku błędy pojawiają się najczęściej, gdy chcę wszystko kontrolować, zrobić idealnie. Większość trzeba puścić, bo ciało już wie, co trzeba zrobić, a skupić się na tym, co już jest naprawdę najważniejsze - dodał Polak. Początek drugiego konkursu w Lillehammer zaplanowano na godzinę 16:30 w czwartek. Relacja na żywo na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl LIVE.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.