Wtorek nie zaczął się dla organizatorów Pucharu Świata w Lillehammer zbyt dobrze. Z powodu zbyt silnych porywów wiatru najpierw odwołano serię próbną, a później o 20 minut opóźniono start konkursu. W tak zwanym międzyczasie polska kadra bawiła się świetnie na... skoczni wybudowanej ze śniegu.
Na rozbiegu małej sztucznej skoczni w oczekiwaniu na start konkursu pojawił się sam Thomas Thurnbichler. Szkoleniowiec reprezentacji Polski oddał próbę, a w rolę trenera wcielił się Paweł Wąsek, który machnął chorągiewką i dał sygnał do startu Austriakowi. Nagranie ze skoku zamieścił w mediach społecznościowych dziennikarz portalu Skijumping.pl Dominik Formela. "Rekordowy lot Thomasa Thurnbichlera w Lillehammer!" - napisał.
Co ciekawe przed skokiem Thurnbichler sam ubił sobie zeskok. "Skandal w Lillehammer. Trener, to znaczy zawodnik, sam musiał przygotować sobie zeskok obiektu" - napisał z humorem Formela. Niewykluczone, że było to nawiązanie do poniedziałkowych wydarzeń na skoczni w Lillehammer, kiedy to sam dyrektor Pucharu Świata Sandro Pertile... ubijał zeskok.
Więcej artykułów o podobnej treści znajdziesz na portalu Gazeta.pl.
To nie pierwszy raz, kiedy Thurnbichler zdecydował się na oddanie próby na górce ubitej ze śniegu. Podczas weekendu Pucharu Świata w fińskim Kuusamo skoczył z lodowego "obiektu" położonego w pobliżu skoczni. 33-letni trener na oczach dziennikarzy oddał na niej dwie próby. Pierwsza może nie wyszła spektakularnie, druga natomiast robiła wrażenie.