Antonin Hajek nie żyje. O jego śmierci w piątek poinformował Czeski Związek Narciarski. Wciąż aktualnego rekordzistę Czech w długości lotu narciarskiego poszukiwano od 2 października 2022 r. Media donosiły, że tropy prowadzą do Malezji. To się potwierdziło. Właśnie w tym kraju odnaleziono zwłoki skoczka. Według doniesień portalu "Blesk" Hajek mógł nie żyć nawet od września ubiegłego roku.
Były skoczek narciarski po ciężkim rozstaniu z żoną miał udań się do Malezji na wakacje, posurfować. Przyczyna śmierci wciąż nie jest znana. Jego ciało wyłowiono u wybrzeży wyspy Langkawi. - Identyfikacja nie była łatwa, dlatego wszystko trwało tak długo - czytamy w czeskim dzienniku.
Wcześniej Hajek miał olbrzymie kłopoty osobiste. Rozstał się z żoną Veroniką Pankovą, a przyczyną rozwodu miał być jego romans z jedną ze skoczkiń. W ostatnich latach nie wiodło mu się także w życiu zawodowym. - Kierownictwo czeskich skoków ostatecznie odwołało go z kadry narodowej. Potem był trenerem czeskiej kadry, ale podjął kilka złych i nieprofesjonalnych decyzji. Szybko skończył swoją trenerską karierę - przypomina jego były z reprezentacji Jan Mazoch w rozmowie z portalem WP Sportowe Fakty.
37-letni Mazoch otwarcie przyznał, że Hajek prowadził burzliwe życie. Nie chciał, jednak spekulować, co doprowadziło do śmierci. - Za życia cieszył się pewną popularnością, ale nie było tak, żeby media o niego walczyły. Pisały o nim głównie wtedy, kiedy pojawiały się kontrowersje. Nie mam pojęcia, co się z nim stało. Jedni mówią, że po prostu podróżował, inni, że zawaliło mu się życie - stwierdził.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
Antonin Hajek dwukrotnie reprezentował Czechy na igrzyskach olimpijskich - w 2010 r. w Vancouver i cztery lata później w Soczi. W 2010 r. ustanowił w Planicy niepobity do dziś rekord swojego kraju w długości lotu narciarskiego - 236 m. Karierę zakończył w 2015 r. W 2020 r. został trenerem najpierw męskiej, a potem żeńskiej kadry Czech.