Niesamowita metamorfoza Kamila Stocha. Potężna zmiana na koniec sezonu

Piotr Majchrzak
Kamil Stoch zalicza zdecydowanie najlepszy czas w tym sezonie. Od blisko dwóch tygodni nawet nie popsuł skoku. Niestety, Stoch od 455 dni nie może dogonić podium Puchar Świata, a jak nie na tym Raw Air, to już być może nigdy. Przed najtrudniejszym cyklem w sezonie Polak ma jednak formę, by wrócić do czołowej trójki, a to może być kluczowe w kontekście dalszej kariery. Pomóc w tym może niesamowita zmiana na rozbiegu i rozwiązanie największego mankamentu skoczka.

Już 455 dni czeka Kamil Stoch na powrót na podium Pucharu Świata. Ostatni raz 35-letni skoczek znalazł się w TOP 3 zawodów najwyższej rangi 11 grudnia 2021 roku w niemieckim Klingenthal. Stoch zajął tam trzecie miejsce, choć jak podkreślali eksperci i trenerzy, gdyby miał nieco więcej szczęścia do warunków, to powinien wygrać. Wtedy wydawało się, że Polak jest na najlepszej drodze do wielkiej formy, ale od razu przyszło zapalanie zatok, które kompletnie wybiło Stocha z dobrej dyspozycji. A na podium Pucharu Świata nie potrafi wrócić aż do teraz.

Zobacz wideo Ahonen upił się tam, a potem skoczył 240 metrów. Ten pub znają wszyscy, którzy jeżdżą do Planicy

Oczywiście Stoch mógł mówić o wielkim pechu, bo przecież zarówno na zeszłorocznych igrzyskach olimpijskich, jak i na niedawno zakończonych mistrzostwach świata skoczek ocierał się o medal, kończąc konkursy na 6. i 4. miejscu. 

Sezon 2022/2023 na pewno mógł być dla Stocha frustrujący. W listopadzie i grudniu patrzył jak najbliższy kolega z drużyny - Dawid Kubacki zalicza najlepszy czas w karierze, regularnie wygrywa konkursy i staje na podium. Potem patrzył, jak Piotr Żyła ponownie sięga po tytuł mistrza świata, a Kubacki znowu kończy MŚ z medalem. A Stoch, choć kilka razy w tym sezonie wydawał się być blisko doskonałej formy, to zawsze czegoś mu brakowało. Na Turnieju Czterech Skoczni mogło się wręcz wydawać, że poziom maksymalny Stocha jest niższy niż poziom maksymalny obecnej czołówki. Bo choć trzykrotny mistrz olimpijski skakał bardzo dobrze technicznie, to inni skakali dalej. A podium cały czas pozostawało w sferze odległych marzeń, choć wiele do niego nie brakowało. 

Zresztą nawet Stoch w niedawnej rozmowie z Przeglądem Sportowym przyznał, że podobne myśli kołatały mu się w tym sezonie po głowie. - Oczywiście, że takie myśli przychodzą. Staram się nauczyć, żeby się przy takiej myśli nie zatrzymywać, a pozwolić jej przelecieć przez głowę tak, jak tysiącom czy milionom innych. Niech one sobie będą, ale nie szkodzą - mówił Stoch. 

Jest forma na podium, Stoch potrzebuje przełamania

Kamil Stoch od kilku lat nie jest stabilnym skoczkiem, który potrafi utrzymać doskonałą formę na przestrzeni kilku konkursów i oddawać każdy skok na świetnym poziomie. Dlatego tym bardziej trzeba docenić fakt, że właściwie od kwalifikacji przed konkursem MŚ na normalnej skoczni w Planicy Stoch praktycznie nie zepsuł skoku. Każda kolejna próba jest na wysokim poziomie technicznym, a coraz częściej u Stocha pojawia się radość i charakterystyczne zaciśnięte pięści. Stoch jest najlepszym recenzentem swoich skoków. I właściwie sekundę po wylądowaniu skoczek jak na tacy podaje nam szybką analizę. Albo jest szczęśliwy, albo kręci głową. A w ciągu ostatnich dwóch tygodni tego kręcenia głową praktycznie nie było.

Stoch w tym momencie zbudował bardzo mocną bazę i najbliższe 10 dni pokaże, czy będzie w stanie wrócić na podium Pucharu Świata. Teoretycznie najłatwiej powinno mu być w środku tygodnia w Lillehammer. Na skoczni, którą lubi, a w przeszłości też na niej wygrywał. Dziś wydaje się, że Stochowi brakuje tylko przełamania. Postawienia kropki na "i".

Z drugiej strony trudno nie odnieść wrażenia, że najlepsi skoczkowie cały czas są przed Stochem. Ostatnie kilkanaście dni pokazuje, że Stocha od podium dzieli te 4-6 punktów, czyli mniej więcej 2-3 metry. Zresztą podobnie było w piątek w Oslo. Bo i ile Stoch coraz lepiej wygląda w drugiej fazie lotu, gdzie udaje mu się lecieć naprawdę szybko (w przeszłości nie było to regułą), to wydaje się, że teraz traci kilka metrów w pierwszej fazie skoku. Jego narty nie zawsze płynnie wychodzą do lotu. Traci tam trochę wysokości i szybkości. Jeśli to opanuje, to możliwe są nawet zwycięstwa. 

Stoch walczy o przełamanie i dalszą karierę?

Stoch rok temu w Planicy dawał do zrozumienia, że po sezonie 2022/2023 może nawet zakończyć sportową karierę. Zresztą podobnie mówiła żona Kamila Ewa Bilan-Stoch kilka tygodni temu w rozmowie z "Przeglądem Sportowym". Partnerka dodała jednak, że zmieniona sytuacja w kadrze, nowy sztab i nowa energia mogły Stocha od tej decyzji odwieść. 

Stoch nigdy nie chciał się w tej kwestii deklarować, ale kto wie, czy właśnie koniec sezonu nie będzie dla skoczka w pewnym sensie decydujący. Bo jeśli Stoch w najbliższych tygodniach utwierdziłby się w przekonaniu, że wciąż jest w stanie rywalizować z najlepszymi skoczkami świata i z nimi wygrywa, to trudno przypuszczać, że zdecydowałby się na zakończenie kariery już teraz. Tym bardziej, że dobre wyniki na koniec sezonu mogą pomóc także w negocjacjach z potencjalnymi sponsorami. A choć trudno w to uwierzyć, to blisko 36-letni Stoch w tym sezonie się... mocno rozwinął.

To niesamowite, ale Stoch się rozwinął pod Thurnbichlerem.

Przez lata ogromną bolączką Kamila Stocha były bardzo słabe prędkości najazdowe. Stoch zawsze w wywiadach mówił, że on nigdy nie będzie jeździł najszybciej i celuje w okolice średniej prędkości konkursu. To pozwala mu po prostu popełnić więcej błędów na progu, a i tak oddawać dobre skoki, bo po prostu daje mu więcej zapasu w prędkości.  

Ale jak pokazują ostatnie tygodnie Stoch w tej kwestii się... pomylił. Od mistrzostw świata w Planicy Polak jeździ po rozbiegu niezwykle szybko. Warto tu pokazać, że np. w piątkowych skokach w Oslo Stoch w II treningu i kwalifikacjach był wolniejszy od Dawida Kubackiego zaledwie o 0,2 km/h na progu. A Kubacki należy do najszybszych skoczków na rozbiegu. W kwalifikacjach zaliczył dziewiątą prędkość! Dla porównania, za kadencji Michala Doleżala, gdy Stoch zbliżał się na 0,6 km/h do Kubackiego, już mówiliśmy o niezłym wyniku. Niestety dużo częściej strata wynosiła około 0,9 km/h. De facto oznaczało to, że skoczek przez złą pozycję najazdową jedzie z jednego rozbiegu niżej od najlepszych.   

- W tym sezonie Kamil jest w nieco innej sytuacji niż w poprzednich latach, bo wprowadziliśmy pewne zmiany. To bardzo istotny, fizyczny czynnik jego pozycji najazdowej. Latem Kamil nie miał wielu problemów z pozycją na różnych skoczniach. Chodziło o poprawienie równowagi, żeby miał więcej swobody na najeździe. Chcieliśmy, żeby łatwiej dostosowywał się do różnych pozycji. Zajęliśmy się więc stworzeniem właściwych czynników fizycznych. Zrobiliśmy też z nim wiele dynamicznych podejść do sprawy równowagi np. na rolkach, w sportach balansowych itd. - mówił nam kilka miesięcy temu trener skoczków. 

Tak duża zmiana w prędkości najazdowej nie może być żadnym przypadkiem, bo po pierwsze Stoch nie jest wysokim skoczkiem i taką prędkość może rozwinąć głównie przez odpowiednie ułożenie ciała w pozycji najazdowej. Po drugie: skoczek musi dobrze czuć się w torach najazdowych i nie ocierać bokami nart o krawędzie rynien. Po trzecie: widać, że wprowadzane latem przez Thomasa Thurnbichlera zmiany zadziałały. 

Pełen sukces będzie można jednak odtrąbić, gdy Stoch choć raz w tym sezonie stanie na podium Pucharu Świata, a pełnię szczęścia skoczek poczułby pewnie dopiero przy 40. indywidualnym zwycięstwie w Pucharze Świata. A na to Stoch czeka już od 9 stycznia 2021 roku. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.