293 - tyle punktów przewagi w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata ma Halvor Enger Granerud nad drugim Dawidem Kubackim. Fantastyczna forma z PŚ nie przekuła się jednak na dobry wynik podczas mistrzostw świata.
Pierwszy konkurs MŚ w Planicy wygrał Piotr Żyła przed Andreasem Wellingerem (srebro) i Karlem Geigerem (brąz). Norweg był dopiero 11. Po konkursie Granerud był sfrustrowany. W wywiadzie dla "Verdens Gang" podkreślił, że w obu próbach trafił na złe warunki. Co więcej, jego zdaniem zawody były niesprawiedliwe.
- Myślę, że w przeszłości organizowano bardziej sprawiedliwe konkursy. To była parodia zawodów w skokach narciarskich. Szkoda, że tak stało się na mistrzostwach świata - oznajmił.
Norweg zawiódł też w kolejnym konkursie. Na dużej skoczni (HS-137) w Planicy zajął dopiero siódme miejsce (skoczył 131 i 130 metrów). Do brązowego medalisty, Dawida Kubackiego stracił siedem punktów, a do mistrza świata, Słoweńca Timiego Zajca aż 18,2 punktu.
- To jest gówno, do bani, ale czasem takie jest życie. Muszę po prostu nad tym popracować i postarać się dobrze wypaść w weekend. Mam nadzieję, że będzie lepiej też, jak pojedziemy do słonecznego Trondheim. Nie skakałem zbyt wiele w mistrzostwach świata, więc to też nie pomaga. Biorę udział dopiero po raz czwarty. Dziś było blisko medalu, ale nie udało się - powiedział Norweg w rozmowie z "NRK".
Na pocieszenie zdobył srebrne medale - w rywalizacji drużyn oraz mikstów. Norweskie media były jednak rozczarowane. Redakcja "Dagbladet" oceniła go na "4" w skali 1-6
- Przyjechał na mistrzostwa świata jako faworyt do złota, ale się nie popisał. Potencjał był większy - uzasadniono.
Złoto Tommy'ego Ingbebrigtsena w 1995 roku to ostatni triumf Norwegii w MŚ na dużej skoczni. Warto przypomnieć, że Granerud dwa lata temu był jednym z głównych kandydatów do złota na MŚ w Oberstdorfie. Tymczasem na skoczni K-95 zajął czwarte miejsce. Natomiast w 2019 roku na mistrzostwach świata w austriackim Seefeld był dopiero 33. na skoczni K-120.