• Link został skopiowany

Thurnbichler zagrał va banque i przegrał. Ekspert nie ma wątpliwości. "Powiem zdecydowanie"

Łukasz Jachimiak
Polscy skoczkowie zajęli czwarte miejsce w konkursie drużynowym na koniec MŚ w Planicy. Do podium straciliśmy 10,3 pkt. Duża część kibiców twierdzi, że to efekt m.in. tego, że Thomas Thurnbichler w trzeciej grupie skoczków wystawił Aleksandra Zniszczoła, a nie Kamila Stocha albo Piotra Żyłę. Jan Szturc odpowiada krótko: to błędne myślenie.
Thomas Thurnbichler i Aleksander Zniszczoł
AG/screen z TVN-u

Mistrzami świata Słoweńcy, srebro dla Norwegów, brąz dla Austriaków, a dla nas tylko czwarte miejsce.

Zobacz wideo Ahonen upił się tam, a potem skoczył 240 metrów. Ten pub znają wszyscy, którzy jeżdżą do Planicy

Polacy skaczący w składzie Kamil Stoch, Piotr Żyła, Aleksander Zniszczoł i Dawid Kubacki byli typowani do złota, a nie zmieścili się na podium sobotniej drużynówki na skoczni dużej w Planicy. Szkoda, bo medal dla drużyny byłby pięknym podsumowaniem udanych dla nas MŚ, z których wracamy z indywidualnym złotem Żyły i brązem Kubackiego. Czego zabrakło, żebyśmy jeszcze raz cieszyli się z podium?

Łukasz Jachimiak: Dwóch pańskich wychowanków, czyli Piotr Żyła i Aleksander Zniszczoł, miało zawalczyć razem z Kamilem Stochem i Dawidem Kubackim o złoto, ale nie wyszło i jest tylko czwarte miejsce. Umie pan powiedzieć, dlaczego?

Jan Szturc: Po prostu konkursy drużynowe rządzą się swoimi prawami. Oczywiście, że mieliśmy apetyty na medal, na złoto, bo przecież wyniki konkursu indywidualnego rozegranego zaledwie dzień wcześniej pokazywały, że nas na to zdecydowanie stać. Wtedy jako drużyna byliśmy najlepsi, a teraz chłopakom zostaje miejsce, które boli.

Spróbujmy pomyśleć czy coś można było zrobić lepiej.

- Na pewno Thomas Thurnbichler zrobił dobrze, że w ostatniej serii zagrał va banque i obniżył Dawidowi Kubackiemu belkę o dwie pozycje.

Pojawiają się głosy, że optymalnie byłoby, gdyby obniżył o jedną pozycję. Zwolennicy tej teorii wyliczają, że wtedy Dawid skoczyłby wymagane 131 m [95 proc. rozmiaru skoczni], dostałby więc punkty za krótszy rozbieg, do tego doszłoby trochę więcej punktów za przeleciane metry, bo byłoby ich np. 131 a nie 128,5 oraz pewnie byłyby trochę lepsze noty od sędziów. W sumie miałoby to dać nie 10,3 pkt straty do trzeciej finalnie Austrii, tylko minimalną przewagę nad nią i brązowy medal.

- Powiem zdecydowanie: duży szacunek dla Thurnbichlera, że poszedł na maksa, że poprosił o obniżenie belki Dawidowi aż o dwie pozycje. Przecież nikt z tych osób, które teraz mówią, że wystarczyłoby obniżyć belkę o jedno stanowisko, nie spodziewał się, że ruszający po Dawidzie Stefan Kraft zepsuje skok.

To prawda - Kraft zepsuł. Z dwóch belek wyżej niż Kubacki skoczył krócej od niego - 127 m - i jeszcze ratował się przed upadkiem po nieudanym lądowaniu. W ósemce kończącej konkurs miał siódmą notę, był lepszy tylko od Szwajcara.

- A gdyby skoczył swój normalny skok, a przed nim Dawid próbowałby atakować z belki obniżonej przez trenera tylko o jeden stopień, to teraz byłyby głosy, że Thurnbichler zadziałał zbyt zachowawczo, że powinien atakować mocniej, że przecież nie mieliśmy nic do stracenia. Nie udało się i szkoda, ale szukając powodów, popatrzmy może raczej na coś innego.

Mianowicie?

- Nasi zawodnicy od początku mistrzostw mieli perypetie zdrowotne. Przecież Dawid z powodu kontuzji pleców dopiero w ostatniej chwili zdążył na pierwszy konkurs. A przed drugim dopadł go jakiś wirus i Dawid brązowy medal wywalczył, skacząc z gorączką. Od kilku dni z infekcją i gorączką męczył się też Piotrek. Powiedział, że od środy jego samopoczucie jest o wiele gorsze, że nie jest w pełnej dyspozycji, że noga mu nie daje tak, jak dawała na skoczni normalnej. To było widać. Ja ich obu za występ w drużynie muszę pochwalić [Kubacki miał 137 i 128,5 m, a Żyła - 131,5 i 133 m]. Kamila Stocha też, bo oddał dwa równe, dobre skoki [136 i 135 m], które na pewno go utwierdzą, że jest na dobrej drodze do świetnych wyników w końcówce Pucharu Świata.

Wynikowo najniższą notę miał Olek, ale Olek też spisał się dobrze, on też skoczył tyle, ile mógł [122 i 131,5 m]. Szkoda, że w pierwszej serii musiał jechać z niskiej belki, a jeszcze trafił mu się mocny wiatr w plecy [0,56 m/s i +8,3 pkt].

No właśnie - nie brakuje głosów, że byłoby lepiej, gdyby w trzeciej grupie zamiast Zniszczoła jechał Żyła albo Stoch. Czy uważa pan, że można było taktycznie ustawić nasz zespół lepiej?

- To jest gdybanie. Żaden trener, zgłaszając drużynę i podając kolejność, nie wie, jakie składy wystawili rywale i jaką zgłosili kolejność.

A trudno było przewidzieć, że akurat w trzeciej grupie u Słoweńców pojedzie Timi Zajc.

- Dokładnie. Właśnie ze względu na mistrza świata z piątku w sobotę jury obniżyło belkę jego grupie. Olek miał pecha, że trafił na Zajca i musiał sobie radzić w serii, która poszła z najniższej belki. Ale czy ktokolwiek by pomyślał, że Słoweńcy dadzą Zajca w trzeciej grupie? Na pewno wszyscy się go spodziewali w czwartej, w walce z liderami innych ekip.

Przed drużynówką na dużej skoczni w Planicy rozegrano osiem serii - trzy treningi w środę, serię próbną i kwalifikacje w czwartek oraz serię próbną i dwie konkursowe w piątek - i we wszystkich my jako drużyna byliśmy w top 3, połowę wygrywając. A może tego skakania było za dużo i przyszło zmęczenie? Może nasi starzy mistrzowie powinni dostać wolne w którymś treningu?

- To też jest gdybanie. Zmęczenie na pewno przyszło, ale przecież skacząc nabieraliśmy pewności. Przecież po tych wszystkich udanych seriach wszyscy myśleliśmy tylko pozytywnie - że będziemy się cieszyć z jeszcze jednego medalu. Teraz wszyscy czujemy niedosyt, a największy czują oni - chłopcy i sztab. Może to trochę dziwnie zabrzmi, ale z tego czwartego miejsca też można się cieszyć. Niemcy, którzy bronili tytułu, są za nami, na piątym miejscu. Oni też poszli va banque, Stefan Horngacher też zagrał w pokera, obniżając belkę Markusowi Eisenbichlerowi. Im na koniec nie wyszło, nam nie wyszło tak, jakbyśmy sobie życzyli, ale ekipa wraca z Planicy ze złotem i brązem, a nie tylko z tym czwartym miejscem.

Jasne, to trzeba podkreślić - za nami naprawdę udane mistrzostwa. A trener Thurnbichler ze swojego trenerskiego debiutu na takiej imprezie może być dumny.

- My nigdy na żadnych mistrzostwach nie zdobyliśmy trzech medali, a teraz było blisko. Thurnbichler to młody trener z wielkimi ambicjami i z takim podejściem, dzięki któremu stworzył znakomity team, w którym jest świetna atmosfera. Oby tak dalej, liczę, że do końca sezonu jeszcze będziemy mieli z czego się cieszyć.

Łukasz Jachimiak

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

  • Link został skopiowany
Więcej o: