Lundby stała się indywidualnie najlepszą zawodniczką w historii mistrzostw świata - do dwóch złotych medali, które miała także Niemka Carina Vogt, dorzuciła srebro w Planicy. Licząc jeszcze konkursy drużynowe i mikstów, Norweżka ma już najwięcej medali spośród wszystkich zawodniczek w historii dyscypliny, bo aż dziesięć - o dwa więcej od Austriaczki Danieli Iraschko-Stolz.
A trzeba przecież jeszcze pamiętać o sukcesach spoza MŚ: złotym medalu igrzysk w Pjongczangu, czy trzech Kryształowych Kulach. W przypadku Lundby naprawdę trudno znaleźć lepsze określenie jej kariery niż: legendarna.
- Czuję się wspaniale, dobrze jest znów być w czołówce. Jestem zadowolona z tego, że tu wróciłam. Świetnie skakało mi się na tutejszej dużej skoczni - mówiła Sport.pl tuż po zdobyciu srebra.
Pokonała ją tylko lepsza tego dnia Kanadyjka Alexandria Loutitt. To jednak nie umniejsza sukcesowi Lundby, zwłaszcza biorąc pod uwagę jej rekordowy skok z pierwszej serii na 139,5 metra, który podparła i po którym prowadziła ex aequo z Loutitt. - To, że utrzymała się wtedy na nogach i nie upadła, to kluczowy moment. Oba skoki Maren były dziś świetne. Po drugim też byłem zadowolony, ale pokonała ją dziś zawodniczka, która po prostu była lepsza i to zupełnie w porządku - tłumaczył nam trener norweskich skoczkiń, Christian Meyer.
Po gratulacjach dla Meyera ten wskazuje, że nie należą się tylko jemu. - Cóż, nie dokonałem tego sam z Maren. Pracuje z nami spory sztab ludzi, którzy też są odpowiedzialni za ten sukces. Muszę im teraz za to podziękować - mówił szkoleniowiec.
Po konkursie, gdy Lundby rozmawiała z grupą norweskich dziennikarzy, w pewnym momencie przerwała wywiad i odwróciła się od nich, w stronę skoczni. Emocje wzięły górę i Norweżka zaczęła płakać. Kontynuowała rozmowę, ale dalej z oczu płynęły jej łzy.
Czy to były łzy szczęścia? - Można tak powiedzieć. To z radości, emocji - wyjaśnił nam Norweżka i słychać było, że wciąż każde słowo wypowiada z kłopotami. Tyle działo się w jej głowie.
Zawodniczka zrobiła sobie przecież przerwę po sezonie 2021/2022. Nie wzięła udziału w igrzyskach olimpijskich, miała kłopoty z wagą, ale przekonywała, że jeszcze wróci, a chwilowy odpoczynek od sportu to nie koniec jej kariery. Wiele osób ją skreśliło, także po tym, jak rozpoczęła starty w obecnym sezonie Pucharu Świata, ale nie było jej w gronie absolutnie najlepszych zawodniczek. Lundby znów zrobiła sobie przerwę i wróciła dopiero na przełomie stycznia i lutego, wciąż nie będąc w formie na miarę podium mistrzostw świata. A w Planicy udowodniła wszystkim, że jest jedną z najlepszych na świecie.
- Było mi ciężko wrócić. Wiele razy sama nie wierzyłam w to, że się uda. Myślałam już, że nie dam rady. Dlatego, teraz gdy tu stoję, czuję się chyba jeszcze lepiej, bo w końcu osiągnęłam to, o czym marzyłam w ostatnich miesiącach - oceniła Maren Lundby.