Skoki narciarskie na Stadionie Narodowym? Taki pomysł pojawił się już kilka lat temu, ale do dziś nie doszło do jego realizacji. Jak przyznał w programie "Sport.pl Live" honorowy prezes Polskiego Związku Narciarskiego, Apoloniusz Tajner, nie jest to wcale coś niemożliwego do zrobienia.
W realizacji takiego projektu na przeszkodzie stanęły jednak kwestie finansowe. - Tak, to był główny powód, dlaczego nie zdecydowaliśmy się na przeprowadzenie zawodów na Stadionie Narodowym. Koszt takiego przedsięwzięcia wyliczyliśmy na 23 miliony złotych, podczas gdy potencjalne przychody na zaledwie 18 milionów. A w razie jakiegoś niepowodzenia finansowego, to Polski Związek Narciarski zostałby z tym problemem sam - nie ukrywał Tajner, który zdradził kilka szczegółów przygotowanego, lecz niezrealizowanego projektu.
- To był ciekawy projekt i realnie przygotowany do realizacji. Próg skoczni byłby pomiędzy dwoma filarami, wieża rozbiegowa zostałaby wybudowana około 80 metrów dalej. Próg wówczas byłby około 20 metrów przed koroną stadionu. Dojazd do progu byłby zza korony stadionu, kibice by obserwowali ten dojazd na telebimach i czekaliby, aż zawodnik wyleciałby między tymi dwoma filarami. Skocznia miała być 90-metrowa, podobna do tej, jaka jest teraz w Planicy i byłoby to ciekawe widowisko. Zawody miałyby trwać trzy dni, byłby to Puchar Świata, a w międzyczasie ten obiekt można by było jeszcze np. zwiedzać. Niestety, nie spiąłby się nam budżet, żeby zaryzykować wykonanie takiego projektu - przyznawał.
Kto wie, czy w podobny sposób nie będą budować skoczni bogaci Arabowie, którym marzy się organizacja zimowych igrzysk olimpijskich.
- Już kilka lat temu zwrócono się do nas, żeby pomóc w takim projekcie. Nie wiem, dlaczego do nas. To jednak byłoby sztuczne i trochę mało etyczne. Koszt finansowy to jest to, co ogranicza możliwość pokrycia skoczni czy zmieszczenia jej w jakiejś hali. Jest to w zasadzie niepotrzebne - mówił Apoloniusz Tajner.
- To jest sport zewnętrzny, zimowy i lepiej go nie zamykać w żadnych halach. Natomiast zdarzają się konkursy, w których trafia się taka pogoda, że jest cicho i spokojnie. Wówczas rywalizacja jest piękna i obiektywna, wtedy ona cieszy, bo rzeczywiście ten, co jest najlepszy, jest najlepszym. Z drugiej strony, mimo tych warunków, ci najlepsi i tak zazwyczaj są z przodu, co pokazuje ich wysoki poziom sportowy - podsumował honorowy prezes PZN.