Kamil Stoch w serii kwalifikacyjnej skoczył 99,5 metra i pokazał, że w sobotę może liczyć się w walce o najlepsze miejsca. To był zdecydowanie najlepszy lot Polaka na arenie mistrzostw świata z pięciu dotychczasowych prób, ale dlaczego Stoch zajął dopiero 11. miejsce? Ano dlatego, że naszemu wybitnemu skoczkowi znowu nie wyszło lądowanie.
Stoch przy lądowaniu za bardzo przeniósł ciężar ciała na prawą stronę, a lewa narta zatańczyła. Wszystko dostrzegli sędziowie, którzy pokazali mu niskie, jak na niego, noty za styl. Stoch obejrzał noty: 17,5, 17,5, 18, 16,5, 17,5. Łącznie za skok dostał od sędziów 52,5 pkt, co dało mu trzynasty wynik wśród not. Niby nie ma dramatu, ale najlepszy w kwalifikacjach Stefan Kraft dostał np. 56 pkt. Wiadomo zaś, że właśnie Polak i Austriak uchodzą od lat za najlepszych techników w tej dyscyplinie. Przy rywalizacji na normalnym obiekcie każdy punkt za styl ma niebagatelne znaczenie i może decydować o kilku miejscach w klasyfikacji. Tak było i tym razem. A dodatkowo Stoch miał małego pecha, bo niedługo po nim sędziowie obniżyli belkę startową.
- Czy to była dobra próba? I tak i nie. Dobrze się zaczęło, ale średnio się skończyło. Lądowanie nie było dobre. Był to minimalnie spóźniony skok, dlatego jest rezerwa. Ale i tak było okej. Wczoraj starałem się jeszcze pilnować niektórych rzeczy, dzisiaj w skoku na serii próbnej też poszedł trochę z przerzutu. I dzisiaj w kwalifikacjach puściłem wszystko i pokazałem sobie, że jest okej - powiedział Stoch w rozmowie z Eurosportem.
Problem z lądowaniem u Kamila Stocha na normalnej skoczni w Planicy może być odrobinę niepokojący, bo to już drugi skok z problemami. Na drugim czwartkowym treningu Stoch zaliczył nawet podpórkę, bo nieodpowiednio oszacował moment podejścia do lądowania. - Zapomniałem o tym, jak wysoko się tu leci. Niezbyt często jesteśmy na tym obiekcie. A wybijasz się tu bardzo wysoko i masz wrażenie, że to jeszcze potrwa. Nagle ten zeskok się bardzo szybko zbliża. I wtedy trzeba bardzo szybko reagować - mówił w czwartek w mix zonie. Z kolei po piątkowym skoku kwalifikacyjnym słychać było, jak Stoch jeszcze na zeskoku mówił do siebie "aj aj aj aj" nawiązując oczywiście do nieudanego telemarku.
Skąd u tak doświadczonego skoczka takie problemy? To efekt bardzo nietypowego profilu skoczni. A nie tylko Stoch ma tutaj problemy z lądowaniem. Wielu skoczków wykonuje niepełny telemark, wielu ma problem z utrzymaniem odpowiedniej odległości między nartami.
- Profil tych skoczni jest inny od tych, które teraz się buduje. Na tej skoczni 95-metrowej nie ma jeszcze takiego efektu wow, jak na tej dużej skoczni obok, ale tam i tak lata się naprawdę wysoko. Pamiętam, że dość często miałem tam problemy z lądowaniem i nawet po tygodniu bolały mnie piszczele - tłumaczy Wiktor Pękala, polski skoczek narciarski i ekspert TVP Sport. I dodaje: Przy takim profilu skoczni, jak spadasz tak z wysoka, to łatwiej jest o to, by np. jedna noga ci odjechała, czy narty się trochę rozjechały.
Niestety takie problemy miał w kwalifikacjach Ziga Jelar, który spadł z wysoka i przy próbie telemarku mocno ucierpiało jego kolano. Obrazki z kwalifikacji były bardzo niepokojące i mogły sugerować jakieś problemy z więzadłami. Przez moment Słoweniec miał nawet problem z chodzeniem.
Kwestie lądowania na obiekcie w Planicy podkreślał również Dawid Kubacki, który w ostatnich kilkudziesięciu godzinach zmagał się z urazem pleców. - Największa obawa była o to, że przy lądowaniu coś mogłoby bardziej zaboleć. Tam są trochę większe przeciążenia. Jestem cały oklejony tejpami od kolan po szyje. One trzymają mięśnie w odpowiedni sposób, dlatego w pełni dobrze nie czuje się w pozycji najazdowej. Ale do tego można się przyzwyczaić - mówił Dawid Kubacki na antenie Eurosportu po piątkowych skokach w Planicy.
- Na tej skoczni jednak większa siła działa na zawodników i trzeba włożyć więcej wysiłku w lądowanie. tłumaczy Wiktor Pękala. Dodatkowym utrudnieniem w Planicy jest to, że zgodnie z przepisami FIS-u na 30 dni przed zawodami żadna ekipa nie mogła trenować na obiektach mistrzostw świata. To oczywiście przepis mając wyrównać szanse wszystkich ekip. Nie dziwi zatem kapitalna dyspozycja Słoweńców, którzy na pewno znają ten obiekt zdecydowanie lepiej od innych ekip.