Powrót Pucharu Świata do USA skończył się falstartem. Skoczyło tylko pięciu zawodników

Niestety, mocny wiatr w okolicach progu storpedował piątkowe skakanie w Lake Placid. Po ponad półgodzinie prób organizatorzy zdecydowali o odwołaniu kwalifikacji i przeniesieniu ich na sobotni poranek.

Piątkowe kwalifikacje miały być pierwszą ocenianą serią Pucharu Świata rozgrywaną w Stanach Zjednoczonych od lutego 2004 roku. Wtedy to, po raz ostatni, świat skoków narciarskich pojawił się w Park City, gdzie najlepsi zawodnicy na świecie rywalizowali na obiektach olimpijskich.

Zobacz wideo Alarm w polskiej kadrze skoczków? "Nie wszystko jest na miejscu"

Niestety, już przed rozpoczęciem serii kwalifikacyjnej wiadomo było, że jej przeprowadzenie nie będzie łatwe. W piątek w stanie Nowy Jork wiał bowiem dość silny wiatr, który storpedował zaplanowaną wcześniej serię próbną.

Walka z wiatrem

Niestety także na początku kwalifikacji wiatr dawał o sobie znać. Z tego powodu rozpoczęcie skakania w piątkowy wieczór nieco się opóźniło. Pierwszą zmianą było przełożenie rozpoczęcia rywalizacji na godzinę 23:15 polskiego czasu, gdyż prognozy były nieco lepsze.

Gdy na belce usiadł otwierający listę startową Tate Frantz wydawało się, że kwalifikacje uda się rozegrać. Niestety już kolejny z zawodników Decker Dean miał bardzo duże problemy po wyjściu z progu, przez co wylądował już na 60 metrze. 

Seria została przerwana bardzo szybko. Już po skokach pięciu zawodników, jury zdecydowało się przerwać serię i dać sobie nieco czasu na rozmowy i podjęcie decyzji o tym, czy warto walczyć dalej. Ostatecznie, po ponad trzydziestu minutach od planowego rozpoczęcia rywalizacji, organizatorzy zdecydowali się odwołać piątkowe kwalifikacje i przenieść je na sobotni poranek, a dokładniej mówiąc na 14:30 polskiego czasu.

Więcej o: