Kilka tygodni temu Piotr Żyła wzbudził lawinę kontrowersji w świecie skoków narciarskich. Podczas konkursu Turnieju Czterech Skoczni Polak miał rzekomo wystąpić w zbyt obszernym kombinezonie, który mógł mu ułatwić skakanie. - Wygląda to tak, że kiedy rozkłada nogi, kombinezon się rozciąga. Kiedy przyciąga je z powrotem do siebie, materiał idzie w górę. Polska z pewnością znalazła dobry sposób na szycie strojów - komentował sprawę Andreas Stjernen, eskpert Viaplay.
W ostatnich dniach dyskusja na temat nieprawidłowych kombinezonów rozgorzała na nowo. Wszystko za sprawą anonimowego wywiadu skoczka, który brał udział w zawodach Pucharu Świata w Bad Mitterndorf. Jego zdaniem niemal wszyscy skokczkowie używają nieregulaminowych kombinezonów. - Praktycznie wszyscy oszukują, więc muszę się z tym pogodzić, inaczej nie miałbym szans. Teraz kontrolerzy są bezsilni, inaczej musieliby zdyskwalifikować połowę listy startowej - mówił w wywiadzie dla szwajcarskiego dziennika "Blick".
W rozmowie z niemieckim Eurosportem, legendarny skoczek Martin Schmitt postanowił odnieść się do całej afery związanej z kombinezonami. - Jeśli oglądasz sport, to nie jesteś zaskoczony tą debatą. Ten temat kosztuje każdego niesamowitą ilość energii. Kombinezon ma w tej chwili ogromne znaczenie w skokach narciarskich. Na zdecydowaną interwencję jest już za późno. Teraz trzeba żyć z tymi przepisami - zakomunikował Niemiec.
- Regulamin obowiązuje i nie ma możliwości ingerencji w przepisy w trakcie sezonu. To, co można zrobić, to z pewnością ściślej kontrolować przestrzeganie reguł. Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie chciał oszukać. Można temu zapobiec jedynie poprzez bardziej rygorystyczne egzekwowanie przepisów. W końcu wszyscy na tym zyskają - dodał.
Więcej podobnych treści znajdziesz na Gazeta.pl
45-latek zaznaczył, że kontrole sprzętu zawodników są przeprowadzane przed skokiem. Podkreśla, że kombinezon zupełnie inaczej układa się w locie, niż w miejscu odbycia procedury. Stąd może wynikać wrażenie, że w trakcie lotu coś jest nie tak z krojem stroju.
- Faktem jest, że kombinezon jest mierzony podczas kontroli. Tam jest mierzony w innej pozycji, niż kiedy ostatecznie oddajesz skok. Zespoły mają za zadanie skupić się na tym, aby kombinezon był odpowiedni do skoku. Muszą go kontrolować, aby był zgodny z przepisami, ale również, żeby generował jak największą siłę nośną. Zespoły są do tego szkolone, majsterkują przy tym. Dlatego też na skoczni istnieje pewna rozbieżność między regulaminem a rzeczywistością - powiedział.