Piątkowa rywalizacja na Muhlenkopfschanze nie należała do najbardziej sprawiedliwych. Ze względu na mocny wiatr wyniki poszczególnych zawodników i zawodniczek często zależały od szczęścia.
Przekonał się o tym Timi Zajc. Jego lot zakończył się ponad czternaście metrów za rozmiarem skoczni. Słoweniec skoczył dokładnie 161,5 metra.
Próba jednego z najlepszych skoczków na świecie szybko wywołała niemałą burzę. Oburzeni narażeniem zawodnika na niebezpieczeństwo byli zarówno kibice i obserwatorzy, jak i sami zawodnicy, którzy nie szczędzili cierpkich słów pod adresem organizatorów i sędziów.
Dwóch z nich postanowiło bezpośrednio powiedzieć o całej sytuacji w rozmowie z portalem sport.de. Głos zabrać postanowił jeden z najlepszych niemieckich skoczków ostatnich lat, Karl Geiger, oraz zwycięzca klasyfikacji generalnej Pucharu Świata sprzed ponad dwóch dekad, Andreas Goldberger. Obaj gwiazdorzy przyznali, że podobna sytuacja nie powinna się już nigdy wydarzyć.
- Trzeba powiedzieć wprost - to, co stało się z Timim, nie powinno mieć miejsca. Jego skok był bardzo niebezpieczny. Mam nadzieję, że jest cały i nie będzie odczuwał upadku w przyszłości. Takie skoki mogą się bardzo źle skończyć - powiedział Geiger.
- Opisanie takiego skoku jest bardzo trudne. Próba wylądowania była skazana na niepowodzenie. Można porównać to do spadku z pięciu metrów na płaską powierzchnię albo do przysiadu z ważącą 285 kilogramów sztangą - dodał Goldberger.
Ostatecznie Słoweniec, mimo upadku, wyszedł z całej sytuacji bez szwanku. W sobotnim konkursie indywidualnym udało mu się zakończyć rywalizację na dwunastym miejscu, po dwóch skokach nieco za punkt konstrukcyjny. Wielu kibiców będzie jednak liczyć na jego jeszcze lepszy rezultat w niedzielę.