Podczas piątkowych konkursów w Willingen panowały fatalne warunki atmosferyczne. Mimo bardzo silnego wiatru Timi Zajc oddał skok. Słoweniec znajdował się bardzo wysoko nad zeskokiem, a pod jego nartami powietrze stworzyło pewnego rodzaju "poduszkę", która niosła go przez kolejne metry. Ostatecznie skoczył aż 161.5 metra, ale przy lądowaniu nie był w stanie utrzymać równowagi. Podobna sytuacja spotkała również Japonkę Yuki Ito.
W obu przypadkach niewiele brakowało, aby zawodnicy odnieśli poważne urazy. Skakanie w tak skrajnie trudnych warunkach było nieodpowiedzialne i organizatorzy zostali skrytykowani przez dziennikarzy i kibiców.
"Dobrze, że chłopak nie zakończył tym skokiem kariery. Wariactwo." - napisał na temat skoku Zajca Dominik Formela ze Skijumping.pl.
"Niesamowity lot jak na skocznię dużą, takiej odległości w #Willingen jeszcze nie było. Jednakże skok ogromnie ryzykowny i duże szczęście, że Timi Zajc jest cały i może się udać na kwalifikacje. Jury nie powinno było dopuścić do tego." - dodał Karol Cześnik z KP Sport. "Dobrze, że nie zakończyło się tragedią..." - krótko skomentował Bartosz Leja z portalu SkokiPolska.pl
"Nawet nie chcę myśleć, gdzie Zajc mógłby lądować, gdyby nie skracał w ogóle swojego skoku. Myślę, że skrócił ponad 10 metrów, jeśli nie więcej. A i tak przeskoczył wyobrażenia tej skoczni." - napisał Karol Górka ze Sport.pl.
"Timi Zajc 161,5 metra z przydzwonieniem o ziemię. Jak zepsuć konkurs tańcem z belkami, to "safety first", ale jak bawić się w konkurs w tak popieprzonych warunkach, to wszystko spoko" - stwierdził Kuba Seweryn ze Sport.pl.
"To się nie dzieje. Kosmos. Ponad 160 metrów na skoczni dużej. Porównałbym to do 240 metrów Ahonena w Planicy czy 149 metrów Larinto/Schlierenzauera w Whistler. Niepojęte" - napisał Piotr Bąk ze Skijumping.pl.
"Timi Zajc walczył raczej o życie niż odległość - 161,5 metra. Oczywiście z upadkiem" - skomentował Łukasz Jachimiak ze Sport.pl. "Proponuje zburzyć Willingen" - skwitował wszystko Kacper Merk z Eurosportu.
Część fanów zaczęła się zastanawiać, dlaczego w mniej ryzykownych sytuacjach FIS odwoływał zawody, a dziś mimo fatalnych warunków pozwolił zawodnikom skakać. Odpowiedzi udzielił Michał Chmielewski z TVP Sport. "Doskonałe pytanie. Tylko szkoda, że w FIS - organizacji, gdzie logika i konsekwencja to niemodne sformułowania - nigdy nie dostaniemy na nie odpowiedzi. Ale najważniejsze, że świetnie zadziałały dziś przeliczniki i gate factor" - czytamy.
Ostatecznie piątkowe kwalifikacje zostały odwołane. Wszystko wskazuje na to, że odbędą się one w sobotę o 14:45 w miejsce serii próbnej przed zawodami.