Thurnbichler jest otwarty na rewolucję w skokach. Rywale Polaków protestują

21 - tyle teraz wynosi współczynnik BMI, które obowiązuje w skokach narciarskich. Niedostosowanie się do niego sprawia, że skoczkowie muszą skracać narty. Trener polskich skoczków, Thomas Thurnbichler uważa, że należy podnieść ten współczynnik, ale innego zdania jest już Daniel-Andre Tande.

Skoczkowie, trenerzy i działacze FIS mają być otwarci na zmianę wymagań wagowych w skokach narciarskich. Aktualnie współczynnik masy ciała (BMI) zawodnika może wynosi 21. Jeśli ten współczynnik jest utrzymywany, to skoczkowie mogą używać nart o maksymalnej, dopuszczonej długości. Jeśli jednak wyjdzie niższe BMI, to wtedy narty należy skrócić. Mierzący 180 cm skoczek z BMI na poziomie 21 waży 68,1 kg i może używać nart o długości 261 cm. Jeśli jednak BMI (przy tym samym wzroście) wykaże 20,5, to narty należy skrócić o cztery centymetry.

Zobacz wideo Paweł Fajdek zwrócił się do Marcina Najmana: Jesteś karykaturą sportowca... tak nisko jeszcze nie upadłem

Thurnbichler otwarty na zmiany w skokach narciarskich, a Norweg już niekoniecznie 

Norweska telewizja NRK przepytała w tej sprawie trenerów i skoczków. Zdaniem wielu "kara" wynikająca ze skracania nart nie jest współmierna do korzyści, którą daje mniejsza waga. 

- Moim zdaniem trzeba podnieść poziom BMI. A jeśli jesteś poniżej tego współczynnika, to powinieneś bardziej skrócić narty. Wtedy to może mieć sens. Wtedy nie będzie skoczków, którzy są na granicy BMI na poziomie 21 - powiedział trener polskich zawodników, Thomas Thurnbichler. -  Gdy mówimy o długich sezonach i wielu konkursach, to łatwiej jest być w dobrej kondycji fizycznej, jeśli waży się trochę więcej. 

Zdaniem Austriaka kary za niestosowanie limitu BMI powinny być bardziej surowe. Zasugerował, żeby nart nie skracać o kilka centymetrów, a nawet o 10.

Więcej takich informacji znajdziesz na Gazeta.pl

Podobnie uważa trener słoweńskich skoczków, Robert Hrgota. - Problemy zdrowotne wpływają na nasze życie, więc myślę, że to dobry pomysł. Powinniśmy to wprowadzić.

Innego zdania jest norweski skoczek, Daniel-Andre Tande. - Pracuję każdego dnia, by utrzymać odpowiednią wagę. Dla mnie byłoby to kara, ponieważ musiałbym walczyć o nabranie kolejnych kilogramów. A wtedy inni mogliby mieć z tego korzyść - powiedzial. Jego zdaniem opieranie się na współczynniku BMI jest "przestarzałe" i "całkowicie zbędne". Zdaniem Tande lepszym wyjściem byłby pomiar tkanki tłuszczowej u zawodników.

Nieco bardziej rozważnie do tej kwestii podszedł trener Norwegów, Alexander Stoeckl. Uważa, że zmiany są potrzebne, ale powinny one głównie dotyczyć młodzieży, ponieważ sportowcy na najwyższym poziomie są ciągle pod obserwacją specjalistów, którzy dbają o ich zdrowie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.