Kubacki i spółka wpadli w pułapkę. Nie ma dobrego wyjścia. Test dla trenera

Halvor Egner Granerud znowu pierwszy, a Dawid Kubacki dopiero 17., najgorszy w sezonie. Były lider Pucharu Świata ma zadyszkę, a chwila przerwy i spokojnego treningu przydałaby się chyba całej naszej kadrze. Niestety, to raczej niemożliwe.

W sobotę na skoczni Kulm w Bad Mitterndorf Dawid Kubacki zajął 10. miejsce i stracił żółtą koszulkę lidera Pucharu Świata. Miał ją od pierwszego do 16. konkursu tego sezonu. A w 17. zawodach z planowanych 32 przeskoczył go Halvor Egner Granerud.

Zobacz wideo Adam Małysz pokazał, jak naprawdę wygląda jego codzienna praca w roli prezesa

Norweg był najlepszy w sobotę, nie dał też się nikomu pokonać w niedzielę. Kubacki już po swoim pierwszym skoku wiedział, że będzie tracił do nowego lidera znacznie więcej niż 26 punktów, które tracił po sobocie (a zaczynał ją mając 48 pkt przewagi).

Czternasty po pierwszej serii Kubacki skoczył w niej 214,5 metra. Liderujący Granerud był aż o 20 metrów lepszy. To była już 13. z rzędu seria (licząc treningi, kwalifikacje i zawody), w której Polak okazał się gorszy od Norwega. Ich wyrównana walka przestała taką być w połowie poprzedniego, długiego weekendu w Sapporo.

Stoch podsumował. "Makabra"

W Japonii w piątek Kubacki był drugi, a Granerud trzeci. W sobotę Polak wygrał jeszcze kwalifikacje. Ale w konkursie był już czwarty, a Norweg drugi. W niedzielę Granerud znów był drugi, a Kubacki - dopiero 11. Teraz na Kulm poziom dwóch najlepszych skoczków tej zimy rozjechał się jeszcze bardziej (w Austrii Granerud w dwa dni zdobył 200 pkt Pucharu Świata, a Kubacki - 40).

Kubacki wygląda na fizycznie zmęczonego i słyszymy, że z tego powodu popełnia techniczne błędy. W takiej sytuacji idealna byłaby chwila odpoczynku, później spokojny trening i dopiero powrót do Pucharu Świata. Ale jak to zrobić, skoro rywalizacja pędzi? I skoro główny rywal jest w wielkim gazie? Trudno odpuścić. Trudno nie liczyć, że może jednak uda się wprowadzić poprawki w biegu.

Polska kadra próbowała to zrobić kilka dni temu w Zakopanem. Widać, że bez powodzenia nie tylko w przypadku Kubackiego. Kamil Stoch już był blisko podium - na początku weekendu w Sapporo zajął czwarte miejsce - a teraz się męczy zajmując miejsca w drugiej dziesiątce i mówiąc przed kamerą Eurosportu o swych zmaganiach z Kulm: "ogólnie makabra" i "nic nie potrafię".

Thurnbichler raczej nie może powtórzyć metody Tajnera

Niemal cała nasza kadra w tym momencie sezonu potrafi mniej niż jeszcze przed chwilą. Zmęczył i pogubił się też przecież Paweł Wąsek. Długo regularnie punktował, teraz został w domu i tam szuka zgubionej stabilizacji na wysokim poziomie. Dobrze wyglądają tylko Piotr Żyła (ciekawe czy nie dlatego, że to jego ukochane loty - z drugiej strony można mieć nadzieję, że Kubacki wyglądał gorzej dlatego, że to były loty, za którymi on nie przepada) i Aleksander Zniszczoł.

To naturalne, że zmęczeni są ci, którzy od dawna byli w wysokiej formie. Przecież Kubacki świetnie skakał już latem, w znakomitym stylu wszedł w sezon (od dwóch zwycięstw z rzędu), natomiast Granerud swój maksymalny poziom osiągnął dopiero z końcem grudnia, gdy zaczynał się Turniej Czterech Skoczni.

Nie bez znaczenia może mieć i wiek naszych głównych bohaterów. Żyła też utracił stabilność, którą imponował w pierwszej części zimy. Ale on ma już 36 lat. Prawie 36 lat ma też Stoch (skończy w maju), a prawie 33 Kubacki.

Apoloniusz Tajner, dziś honorowy prezes Polskiego Związku Narciarskiego, a kiedyś trener kadry, pamięta, że w momentach dołków Adama Małysza dobrym rozwiązaniem było wycofanie go z Pucharu Świata. Moment oddechu zwykle dawał świetny efekt. Ale tu i teraz trudno oczekiwać, że Thomas Thurnbichler wpadnie na pomysł rezygnowania z jazdy z Kubackim do Willingen, gdzie za kilka dni odbędą się kolejne konkursy albo z lotem do Lake Placid w USA na następne starty.

Poprzednia niedziela najgorsza, ta jeszcze gorsza. Oto test dla trenera

Polacy są w pułapce, bo lecą w dół i nie bardzo mogą sobie pozwolić na jakieś zdecydowane działania. A że ich poziom spada - to widać w liczbach.

W poprzednią niedzielę w Sapporo nasza kadra zanotowała najgorszy występ pod wodzą Thurnbichlera. Ósmy Żyła, 11. Kubacki, 17. Zniszczoł, 23. Stoch i 26. Wąsek zdobyli wtedy wspólnie 83 punkty do Pucharu Narodów. To był 17. konkurs indywidualny sezonu i zarazem pierwszy raz, gdy polska zdobycz była mniejsza niż 100 pkt.

Teraz w niedzielę w Bad Mitterndorf szósty Żyła, 17. Kubacki (w PŚ traci do Graneruda już 112 pkt), 19. Stoch i 20. Zniszczoł uciułali razem tylko 77 punktów do Pucharu Narodów.

Teraz mieliśmy już czwarty z rzędu konkurs bez Polaka na podium, a przed tą małą, niepokojacą, serią cieszyliśmy się z aż 15 polskich miejsc na pudle w 14 konkursach indywidualnych.

Zadyszka jest - takie są fakty. To pierwszy poważny test dla nowego sztabu, dotąd słusznie bardzo chwalonego. Trener Thomas Thurnbichler musi działać tak, by i nie zrezygnować z walki o najwyższe cele w Pucharze Świata, i przygotować zespół do mistrzostw świata. Te już za miesiąc w Planicy.

Więcej o:
Copyright © Agora SA