Polacy mieli zacząć rewolucję. Ich pomysł zniknie ze skoków na zawsze? FIS wszystko psuje

Jakub Balcerski
Rok temu Polacy zaskoczyli świat skoków nowym, rewolucyjnym modelem butów, który wyjęli na zawody Pucharu Świata w Willingen. Od razu został zakazany i skoczkowie nie mogli go używać podczas igrzysk olimpijskich w Pekinie. Potem dopuszczono go jednak po poprawkach, choć to niedługo może się zmienić. - To nie jest dobry kierunek dla dyscypliny - mówi o możliwej decyzji zakazującej sprzętu właścicielka firmy produkującej polskie buty, Ewa Nagaba.

28 stycznia 2021 roku, w dniu kwalifikacji i konkursu mikstów w Willingen Polacy wyciągnęli asa z rękawa. Wydawało się, że w sezonie, w którym nic się nie udawało, kadra pogrążała się w największym kryzysie od lat, a igrzyska olimpijskie zbliżały się coraz bardziej, nic pozytywnego już się nie wydarzy. A jednak. Buty z zakrzywioną tylną ścianką wyprodukowane przez firmę Nagaba sprawiły, że od razu odlecieli, mieli znakomite wyniki na Muehlenkopfschanze.

Już po powrocie do hotelu okazało się, że trener niemieckich skoczków, Stefan Horngacher zauważył nowinkę Polaków i zagroził, że ją oprotestuje, twierdząc, że jest niezgodna z przepisami. Dokonał tego już dzień później i sprawił, że za buty zdyskwalifikowano Stefana Hulę i Piotra Żyłę. Kilkadziesiąt minut później ówczesny kontroler sprzętu, Mika Jukkara potwierdził Sport.pl, że nie dopuści korzystania z nich na igrzyskach olimpijskich w Pekinie. Rozpoczęła się trwająca tygodnie walka o buty - kłótnie z Międzynarodową Federacją Narciarską (FIS), oskarżenia wobec Niemców, którzy też mieli swoje za uszami, a po wszystkim wiosenne komisje sprzętowe, na których zatwierdzano nowe przepisy, już uwzględniające polskie buty. Ustalono, że po kilku zmianach można z nich korzystać i wpisano je do katalogu sprzętowego na nowy sezon.

Zobacz wideo Kamil Stoch potrzebował specjalnej zgody. Tak wygląda jego zakopiańskie królestwo

FIS znów może pozbawić polskich skoczków rewolucyjnych butów. Odbyło się specjalne spotkanie

Minął rok od słynnej już sytuacji z Willingen i temat polskich butów nie zniknął. Jesienią na komisji FIS w Zurychu w ich sprawie znów uaktywnił się Horngacher, któremu firma Rass przygotował podobny model, niemal kopię butów Nagaby. FIS nie chciał jej zatwierdzić z tego samego powodu, co wcześniej Polakom - nie zostały zgłoszone wiosną, przed ustaleniem zasad na nowy sezon. Austriak zaczął jednak oskarżać nowy polski sztab o wprowadzanie poprawek do własnego modelu i zażądał ponownego zakazu używania tego sprzętu. Dyskusja, którą wywołał Horngacher, doprowadziła FIS do wniosków, które mogły go ucieszyć: choć jego kopia butów Nagaby nie została zatwierdzona, to osiągnął pośredni cel. Działacze przyznali, że będą szli w kierunku całkowitego wykluczenia z użytku butów zawierających asymetryczne struktury. Takich jak zakrzywiona tylna ściana polskich butów.

Przez kolejne tygodnie w sprawie działo się niewiele, ale FIS nie zmienił swoich zapowiedzi, a wydźwięk tego, co planuje federacja pozostawał bardzo negatywny. W środę, 25 stycznia odbyło się pierwsze po długiej przerwie spotkanie przedstawicieli producentów butów dla skoczków z FIS-em. Toczyła się właśnie dyskusja na temat asymetryczności butów i tego, czy warto podążać w tym kierunku. Konkretów - decyzji albo terminu, do którego ma się pojawić - jednak nie było. Zapowiedziano jedynie kolejne spotkanie. To niespodzianka, bo w Polsce spodziewano się, że to styczniowe przyniesie przedstawienie przez FIS kierunku, w jakim ma zmierzać rozwój butów. A właśnie tego zabrakło.

Wątpliwe, żeby FIS rozważał jeszcze, jaką decyzję podjąć. Bardziej chodzi o jej charakter - czy ma być nagły, a może bardziej przyszłościowy? Za tą pierwszą opcją optować będzie zapewne federacja, za drugą Nagaba i pozostali producenci. Chcieliby czasu na wprowadzenie zmian. Dlatego najlepiej, żeby decyzja FIS-u zaczęła obowiązywać nie od sezonu 2023/2024, a dopiero kolejnego. Działacze chcą jednak jak najszybciej pozbyć się problemu, za jaki uważa kwestię asymetrycznych elementów butów dla skoczków. Nie widzą w tym przyszłości dla rozwoju sprzętowego skoków, a jedynie zagrożenie i kontrowersję. A szkoda, bo Nagaba i polski sztab mieli plan, żeby ten kierunek rozwoju sprzętu ciągnąć dalej. Rewolucja dopiero się rozkręcała.

Producent broni polskich butów: To nie jest niebezpieczny i niewłaściwy kierunek

- To nie jest dobry kierunek dla dyscypliny - mówi o możliwej decyzji FIS-u właścicielka firmy produkującej buty, Ewa Nagaba. - FIS chce podjąć decyzję bardzo późno. Na zmiany przed kolejnym sezonem będziemy mieli realnie kilka miesięcy, to bardzo mało. Oczywiście, znając zamiary działaczy, niejako przygotowywaliśmy się na to, co ma nadejść. Rozwój rewolucyjnego buta nie był tak dynamiczny, przystopował. Czuliśmy to podskórnie i nie mogliśmy sobie pozwolić na zbyt duże straty - ocenia.

- Stoimy w rozkroku, nie wiemy, co zrobić. Chcemy tej decyzji, jak najszybciej, żeby wiedzieć, jak wszystko rozplanować: albo rozwój, albo kompletne zatrzymanie produkcji i jak wprowadzić zmiany. Zawodnicy też często zastanawiają się, czy przechodzić na nowsze i inne rozwiązania, bo nic w naszej sytuacji nie jest pewne - dodaje Nagaba.

- Jesteśmy częściowo przygotowani już na każdy scenariusz, żeby nic nas nie zaskoczyło, ale chcielibyśmy rozwijać asymetryczność w bucie, bo to nie jest niebezpieczny i niewłaściwy kierunek. Trzeba patrzeć na komplet sprzętu: wiązanie, nartę, a nawet kombinezon. Decyzję o konieczności zachowania symetryczności przyjmiemy, ale nie jesteśmy po jej stronie - zapewnia Nagaba. 

Jak obecnie wygląda kontakt na linii producenci sprzętu - osoby zajmujące się sprzętem z ramienia FIS-u? - Nie ma tu w zasadzie żadnego dialogu. Wiele pytań, mało odpowiedzi. Po zeszłorocznej komisji w Planicy z wiosny wszystko miało się zmienić, poprawić. I się zmieniło, ale mamy wrażenie, że na gorsze - wskazuje Ewa Nagaba. - Większości rzeczy dowiadujemy się ktoś od kogoś innego, ze sztabu albo nawet z mediów. Choćby o tym, jak przebiegała jesienna komisja, bo nas tam nie było - wyjaśnia.

Hafele o sprawie polskich butów: Pochopne decyzje mogą mieć fatalne konsekwencje

Co o sprawie uważa odpowiedzialny za przygotowywanie sprzętu dla polskich skoczków asystent trenera Thomasa Thurnbichlera, Mathias Hafele? - Wydaje mi się, że każdy jest otwarty na innowacje w sprzęcie, w tym w butach dla skoczków, ale trzeba pewne rzeczy rozważyć. Przejście z odbicia do lotu to najbardziej niebezpieczny moment w trakcie skoku. Stał się jednak o wiele bezpieczniejszy dzięki rozwojowi butów. Dlatego nagłe, szybkie i pochopne decyzje mogą mieć fatalne konsekwencje. Trzeba dać zawodnikom czas na przepracowanie i zapoznanie się z nowym sprzętem. Buty skoczków są dostosowane do każdego z nich i produkowane na zamówienie. Firm, które je tworzą, jest bardzo mało, więc dużo czasu zajmuje, żeby w pełni wyposażyć całe kadry w nowy sprzęt. A zmiany w tym układzie potrzebują go jeszcze więcej - twierdzi Austriak.

- W Nagabie widzimy świetnego dostawcę naszych butów i jesteśmy przygotowani na przyszłość. Jednocześnie mam nadzieję i przypuszczam, że FIS nie podejmie decyzji w tej sprawie szybko i postawi konieczne kroki w stronę rozwoju i testów w tak delikatnej i wrażliwej sferze dotyczącej sprzętu w skokach - mówi Hafele w rozmowie ze Sport.pl.

"Szkoda pieniędzy na coś, co będzie tylko na rok"

Jak Nagaba współpracuje z nowym sztabem kadry polskich skoczków? - Na początku pracowaliśmy głównie z Maćkiem Maciusiakiem i Adamem Małyszem. Nowy sztab, jak tylko się pojawił, bardzo pozytywnie nas zaskoczył. Sami wyszli z inicjatywą przyjazdu na miejsce, sprawdzenia, jak to wszystko wygląda w naszej firmie. Mathiasa Hafele znaliśmy już ze współpracy z kadrą austriackich skoczkiń, bardzo ucieszyliśmy się z jego obecności, bo wiemy, jak pracuje. Ma dużą wiedzę, a ta obuwnicza go nie przytłoczyła - opisuje.

- Odzew na nasze działania i pomysły w sztabie jest bardzo pozytywny. Być może wprowadzane przez nas zmiany nie są widoczne, niektóre rzeczy przechodzą niezauważone. Bo na razie to są zmiany, które wymagają dużego nakładu, ale nie ma efektu "wow", nie są tak widoczne na zewnątrz. Niektórzy zawodnicy powtarzają nam już jednak i specjalnie przychodzą, żeby pewne rzeczy im wykonywać. Czekamy, co powie nam FIS. Na koniec sezonu, a najlepiej jak najszybciej, chcielibyśmy już wiedzieć, w którą stronę iść. Szkoda pieniędzy na coś, co będzie tylko na rok - twierdzi Ewa Nagaba.

Kolejnych informacji o polskich butach można oczekiwać w ciągu kilku tygodni. Najwięcej dyskusji o sprzęcie przed wiosennymi spotkaniami komisji FIS, na których zatwierdza się już przepisy na kolejny sezon, odbywa się w okolicy najważniejszej imprezy sezonu. W tym przypadku chodzi o mistrzostwa świata w Planicy, a te zaplanowano na dni 22 lutego - 4 marca.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.