Dawid Kubacki zajął czwarte miejsce w kwalifikacjach do pierwszego konkursu lotów narciarskich w Bad Mitterndorf. A Halvor Egner Granerud był trzeci. Dwaj główni kandydaci do wygrania Pucharu Świata są w formie, czeka nas kolejna odsłona ich pasjonującej walki.
Ale wygląda na to, że będziemy się emocjonować nie tylko tym wyścigiem. Swój tryb latania odpalił bowiem Piotr Żyła. A jest to latanie inne niż u całej reszty skoczków.
- Myślałem, że się tam wbiję w bulę. Poszedłem za wcześnie, patrzę i myślę "O nie! O nie" - śmiał się Żyła przed kamerą Eurosportu tuż po kwalifikacjach. Doleciał w nich aż do 223. metra, mimo że wszyscy baliśmy się, że spadnie na bulę.
Jak to zrobił? - Siłą woli chyba. Widzę, że ta bula się zbliża i myślę: "Nie, jeszcze nie!" - opowiadał, nie przestając się śmiać.
Żyła nie pierwszy raz wyciągnął bardzo porządne metry ze skoku, który wydawał się kompletnie nieudany. On to robi zwłaszcza w lotach. Na skoczniach mamucich, gdzie zwykle strach jest największy, on zyskuje nie tylko na swoim talencie do latania, ale też na tym, że się nie boi. I że zawsze walczy do końca. W okolicach 130.-140. metra Żyła był centymetry nad zeskokiem, ale nie lądował, ciągnął skok dalej i wreszcie złapał noszenie, nabrał wysokości i poleciał jeszcze prawie sto metrów dalej!
- Leciał naprawdę nisko. Przez moment zamarłem czy Piotrek sklei się na buli, czy przeleci - przyznawał na antenie Eurosportu Wojciech Topór, jeden z trenerów współpracujących z kadrą. A trener Thomas Thurnbichler przyznawał w rozmowie z Kacprem Merkiem z Eurosportu, że skok Żyły wyglądał dziwnie i tłumaczył, że gdy w pierwszej części skoku brakuje pomocy powietrza, to trzeba wytrzymać właśnie tak jak Żyła czy Słoweńcy, zwłaszcza Domen Prevc również znany z szaleństw w lotach narciarskich.
Żyła ze swojego szalonego lotu jest oczywiście zadowolony. Widać, że świetnie się bawił, podczas gdy my wszyscy najedliśmy się strachu. To dla niego typowe.
Lata temu Żyła opowiadał mi o swoim największym marzeniu - locie tak dalekim, żeby nie mógł normalnie wylądować. Jak stwierdził, byłoby pięknie, gdyby kiedyś pofrunął tak daleko, żeby go poskładało.
O tym, że Żyła chyba musiał się urodzić bez instynktu samozachowawczego zaświadcza Jan Szturc, czyli trener, który uczył mistrza świata skoków i pomagał mu też już podczas profesjonalnej kariery.
- Pamiętam, jak się zachowywał, gdy chodziliśmy do ośrodka dla niepełnosprawnych w Wiśle. Wychodziliśmy tam na balkon na wysokości pięciu metrów, chłopcy przechodzili za barierkę, na deskę, którą im wystawiałem i z tej belki wyskakiwali w pozycji, jaką skoczek przyjmuje w locie, żeby tak spaść na gąbki i materace. Byli chłopcy, którzy skakali na nogi, a on od razu leciał na klatkę, głowę i brzuch. Zawsze do końca był ponapinany, wytrzymywał jak trzeba - opowiadał kiedyś na Sport.pl Szturc. - Piotrek zawsze był pierwszy do wszystkich ćwiczeń na przełamywanie lęku. Wyglądał na chłopaka, który po prostu niczego przełamywać nie musi - dodawał trener.
W piątek na skoczni Kulm Żyła kapitalnie uratował sytuację w kwalifikacjach i zajął ósme miejsce. A wcześniej był dziewiąty i pierwszy w seriach treningowych. Z Polaków to on wyglądał najrówniej. Bo choć trzecie miejsce Kubackiego z pierwszego treningu i czwarte z kwalifikacji trzeba docenić, to jednak trochę do myślenia daje wpadka z drugiego treningu - 123,5 metra i dopiero 51. miejsce. Żyła podobnej wpadki uniknął we właściwym sobie stylu.
Na koniec przypomnijmy, że Żyła na skoczni Kulm odniósł jedno ze swoich dwóch zwycięstw w Pucharze Świata w karierze. To było trzy lata temu. Ewentualna powtórka możliwa w sobotę lub w niedzielę. Oba konkursy zaplanowano na godzinę 14.15.