Dawid Kubacki prowadzi w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata przed Halvorem Egnerem Granerudem o włos. A dokładnie o 48 punktów. Po 16 indywidualnych konkursach sezonu, czyli dokładnie na jego półmetku. Do końca PŚ 2022/2023 pozostało jeszcze dokładnie 16 konkursów indywidualnych.
Wielu kibiców i ekspertów dość słusznie niepokoi się o losy Kryształowej Kuli, bo w tym sezonie mamy rzadko spotykaną sytuację. Kubacki, który w 16 konkursach 5 razy wygrywał, 4 razy był drugi i trzy razy trzeci (i tylko raz wypadł poza TOP 6 konkursu) nie jest pewny nawet miejsca na podium w klasyfikacji generalnej, bo przez większość zimy mówiliśmy o betonowej trójce. Podium dzielili między sobą głównie Kubacki, Granerud i Anże Lanisek. Skakali na tak wysokim poziomie, że właściwie nie tracili punktów, tylko rozdzielali je równo między sobą.
W drugiej części sezonu pojawiają się jednak loty narciarskie, które do tej pory nie były domeną Dawida Kubackiego. Halvora Egnera Graneruda zresztą też próżno szukać wśród najlepszych lotników, choć nie da się ukryć, że Norweg już pokazał, że w najlepszej formie potrafi latać. W grudniu 2020 roku o centymetry przegrał przecież złoty medal MŚwL w Planicy z Karlem Geigerem. Na 16 najbliższych konkursów PŚ aż sześć ma być rozegrane właśnie na skoczniach do lotów i to nie jest dobra informacja zarówno dla jednego, jak i drugiego.
Nie dość, że na mamutach rewelacyjnie radzą sobie Słoweńcy, Norwegowie czy wracający do formy Ryoyu Kobayashi, to Kubacki w przeszłości miał ogromne problemy na tych skoczniach. Głównie wynikające ze swojej techniki i błędów popełnianych na progu. Ten sezon jest jednak inny, a Kubacki pod wodzą Thomasa Thurnbichlera niesamowicie poprawił fazę lotu.
Jak słusznie w piątek zauważył w Eurosporcie Kacper Merk, Kubacki latem wykonał potężną pracę w tunelu aerodynamicznym w Sztokholmie. Tam 33-letni skoczek zrozumiał wiele kwestii i udało mu się poprawić kilka elementów w jego skoku. - To działa, teraz mam więcej spokoju w locie. Jest prędkość i nie ma walki w powietrzu. Przedtem czułem w drugiej fazie lotu, że mnie "rozbiera w powietrzu". Teraz pewne niedociągnięcia też są. W kwalifikacjach trochę zaczęło mnie "rozbierać", ale chyba dlatego, że za szybko odpuściłem i "wyciągnąłem podwozie". I właśnie ta prędkość, którą miałem zaczęła mną szarpać - analizował Kubacki w Eurosporcie po piątkowych skokach na Kulm.
Dawid Kubacki w piątek oddał na Kulm trzy skoki, z których dwa były bardzo dobre, a jeden... koszmarny. W I treningu Polak poleciał 225 metrów i był trzeci, w kwalifikacjach skoczył 228 metrów i był czwarty. Ale najwięcej niepokoju dał nam II skok treningowy, gdzie Kubacki nawet nie poleciał, a skoczył zaledwie 123,5 metra.
- Dawid próbował czegoś nowego. Testowaliśmy to w drugiej próbie, gdzie mu nie wyszło. Oddał jednak dwa dobre skoki z odpowiednią energią i pozycją. Wszystko jest w porządku. Jestem pewny jego dobrego występu w najbliższych dniach. Dziś udowodnił, że jest dobrym lotnikiem - potwierdzał Thomas Thurnbichler. Trzeba jednak pamiętać, że na lotach Kubacki faworytem nie będzie. I nawet piątkowe loty pokazały, że Granerud jest tu odrobinę przed nim.
Dawid Kubacki jest w naprawdę kapitalnej formie mniej więcej od połowy września, gdy zaczął oddawać świetne skoki. Polak wygrywał też zawody Letniego Grand Prix i dał wszystkim do zrozumienia, że będzie się też liczył zimą. I tak też się stało. Polak kapitalnie zaczął sezon Pucharu Świata, bo w Wiśle na początku listopada odniósł dwa zwycięstwa. Tylko że ten sezon jest absurdalnie długi, bo zaczął się 4 listopada i skończy dopiero 2 kwietnia w Planicy. Granerud wydaje się teraz bliżej swojego poziomu maksymalnego, bo później do niego doszedł. Idealne skoki zaczął oddawać dopiero pod koniec 2022 roku w Oberstdorfie.
Utrzymanie doskonałej formy na przestrzeni ponad pięciu miesięcy może być rzeczą niewykonalną. Kiedyś musi przyjść choćby mały dołek fizyczny. I wydaje się, że on u Kubackiego przyszedł w okolicach konkursów w Sapporo. To właśnie tam po dalekiej podróży do Japonii można było dostrzec, że w technice Kubackiego nie wszystko funkcjonuje. Pojawiły się większe błędy na progu, które przy tak wrażliwej na warunki skoczni, jak Okurayama musiały się odbić na wynikach. I odbiły, bo Kubacki w pierwszym konkursie był drugi, ale w kolejnym już czwarty, a w trzecich zawodach był jedenasty. Kubacki pierwszy raz tej zimy zaliczył więcej wypadnięcie poza TOP 6 zawodów i... drugi raz tej zimy nie stanął na podium w dwóch konkursach z rzędu. Poprzednio taka sytuacja miała miejsce w Kuusamo, gdzie Kubacki był 4. i 6.
W ostatnich dwóch tygodniach widać było, że kryzys fizyczny dopadł świetnie skaczącego od początku sezonu Pawła Wąska. Dużo gorzej zaczął sobie radzić także Piotr Żyła (wcześniej praktycznie nie wypadał z dziesiątki), a błędy zaczął popełniać właśnie Dawid Kubacki. Z kolei na fali wznoszącej jest Kamil Stoch, który akurat sam początek sezonu (od początku listopada do połowy grudnia) traktował wybitnie treningowo, by w najlepszej dyspozycji być właśnie w drugiej części zimy, bo jego celem są mistrzostwa świata. Dawid Kubacki i Piotr Żyła walczą o świetne miejsca w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, więc nie ma mowy o żadnym odpuszczaniu zawodów. Z drugiej strony wydaje się, że teraz jest idealny moment na książkowe "dokręcenie śruby" treningiem fizycznym. I być może to właściwie się w kadrze dzieje.
W przeszłości taka praktyka dawała sukcesy choćby kadrze Stefana Horngachera. Austriak lubił mocno rozpoczynać sezon, a pierwszym kluczowym punktem sezonu był Turniej Czterech Skoczni. Potem następowała obniżka formy i budowanie drugiego szczytu dyspozycji fizycznej na drugą połowę lutego, gdzie z reguły odbywają się najważniejsze imprezy sezonu. Zresztą Horngacher teraz działa podobnie, bo z lotów na Kulm wycofał swojego najlepszego skoczka - Karla Geigera. Horngacher pojechał z nim na treningi i nie ma go w Bad Mitterndorf. Kadrą dowodzą jego asystenci, w tym m.in Michal Doleżal. Wiele wskazuje więc na to, że trener kadry Niemiec zaczął właśnie specjalną operację pt. Planica 2023. A że przygotować Geigera pod imprezę sezonu potrafi, to już widzieliśmy wielokrotnie, bo z każdej dużej imprezy Geiger potrafił przywozić w ostatnich latach medale. Teraz może być ponownie.
Nie wiemy, jaką politykę przygotowania ma Thomas Thurnbichler, bo do tej pory sam nigdy nie prowadził reprezentacji. Będzie to dla niego duży test i ważny moment sezonu. Austriak musi teraz pokazać swoją klasę trenerską, by doprowadzić biało-czerwonych do optymalnej formy na mistrzostwa świata. Do tej pory Austriak pokazywał jednak, że świetnie potrafi zarządzać przygotowaniem fizycznym w krótszym okresie. Chodzi tutaj o bezpośrednie przygotowanie startowe i odpowiednią aktywację mięśni piątkowym treningiem, który potem świetnie przekładał się na weekendowe zawody. Czy tak też będzie w dłuższym okresie? Oby tak, bo nieudana druga połowa sezonu mogłaby przekreślić fantastyczne wrażenie z pierwszej części zimy.