Kubacki ma wielkiego rywala. Niezwykły powrót. Trener zdradza szczegóły

Jakub Balcerski
- Ja też nie spodziewałem się, że od razu wskoczy na tak wysoki poziom - mówi Sport.pl Matjaz Zupan, trener klubu Tsuchiya, o Ryoyu Kobayashim, którego kilka dni spokojnego skakania ze Słoweńcem zaprowadziło z powrotem do czołówki Pucharu Świata. Zdradza też, co poprawił mistrz olimpijski z Pekinu, który w kolejnych tygodniach może być realnym zagrożeniem dla Dawida Kubackiego czy Halvora Egnera Graneruda.

260 - tyle punktów zdobył w zawodach w Sapporo Ryoyu Kobayashi. Przed weekendem Pucharu Świata na Okurayamie Japończyk nie był stawiany nawet w szerokim gronie faworytów do wejścia na podium, a tymczasem dokonał tego w każdym z trzech konkursów. Wdarł się do ścisłej czołówki w tempie niezwykle szybkim nawet jak na skoczka tej klasy.

Zobacz wideo Adam Małysz pokazał, jak naprawdę wygląda jego codzienna praca w roli prezesa

Nagła przemiana Kobayashiego musi budzić respekt u rywali. A miało nie być cudów

- Mam nadzieję, że dni spędzone w Sapporo pozwolą im trochę odpocząć i spokojnie potrenować, ale nie oszukujmy się, trudno oczekiwać cudów - mówił Sport.pl Matjaz Zupan, trener klubu Tsuchiya, który reprezentuje Kobayashi, gdy rozpoczynał z nim kilka spokojnych treningowych dni przed domowymi zawodami w Sapporo. Wiedział, że Ryoyu nie jest daleko od najlepszych, że w jego technice potrzeba kilku drobnych zmian i znów będzie odlatywał. Ale sam nie spodziewał się, że to, co uda się wypracować przez te parę dni, sprawi, że mistrz olimpijski z Pekinu będzie skakał tak, jakby znów był najlepszym skoczkiem świata.

To, co Kobayashi wyprawiał w Sapporo, było niesamowite. Jego technika diametralnie się nie zmieniła, ale pozycja w locie już tuż za progiem wskazywała, że będzie odlatywał. Imponowały przede wszystkim próby z drugich serii.

W każdym konkursie atakował pozycję lidera i oddawał najlepszy skok spośród wszystkich zawodników finałowej rundy. A już drugi skok z trzeciego, niedzielnego konkursu na 143 metry przy jednych z najgorszych warunków dla zawodników z czołówki zawodów był majstersztykiem. Po tej próbie widać też, jak mocno Japończyk przyłożył się do poprawy stylu - uzyskał aż trzy noty marzeń po 20 punktów.

To musi budzić respekt u rywali, bo styl, a zwłaszcza lądowanie Japończyka było elementem, w którym zwykł tracić, a nie zyskiwać punkty. Sędziowie się go czepiali, a teraz nie mieli już o co i ich oceny stały się symbolem przemiany Kobayashiego. Jeszcze kilkanaście dni temu w Bischofshofen w trzech skokach otrzymał tylko cztery "19" (z czego tylko jedna zaliczona do ostatecznych not), a "19,5" ostatnio dostał podczas kończących zeszły sezon zawodów w Planicy.

Trener Kobayashiego też zaskoczony skalą zmian u Japończyka. "Potężny przeskok"

- Ja też nie spodziewałem się, że od razu wskoczy na tak wysoki poziom - mówi nam po konkursach w Sapporo Zupan. - Nie był daleko od swoich dobrych skoków, ale to potężny przeskok. Mam nadzieję, że teraz utrzyma tę dyspozycję, a ta zamieni się w stałą formę - dodaje Słoweniec.

Szkoleniowca pytamy, co zmienili razem z Kobayashim, że jego poziom tak drastycznie wzrósł w zaledwie kilka dni. - Poprawiliśmy nieco technikę, ale nie robiliśmy tu nic wielkiego. Miał wreszcie nowy kombinezon, więc to na pewno pomogło po problemach z materiałem i poprzednimi krojami. Do tego dołożył najważniejsze: trochę treningu fizycznego, którego u niego wyraźnie brakowało - ocenia Zupan.

Problem dla Kobayashiego? Zupan zostaje w Japonii

Słowa Zupana wskazują, że Kobayashi słusznie wskazywał za przyczynę swojego kryzysu formy na początku sezonu to, że źle podszedł do przygotowań i nie trenował ani odpowiednio mocno, ani odpowiednio często. Wystarczył jednak odpowiednio dobrany i wykonany "na spokojnie" trening siłowy, żeby część braków już uzupełnić.

Może martwić zatem kolejna informacja, którą przekazuje nam trener skoczka - przez dłuższy czas nie będzie miał jak dopatrywać osobiście treningu Kobayashiego. - Zostaję w Japonii do 15 lutego. To decyzja klubu - oznajmia Matjaz Zupan. Tymczasem Kobayashi ruszył w drogę do austriackiego Bad Mitterndorf, gdzie odbędą się kolejne zawody. Pod kątem formy mistrza olimpijskiego z Pekinu to nie najlepsze wiadomości: skoro jego klubowy trener potrafił idealnie dobrać trening i dopilnować, żeby go wykonał, to najlepiej byłoby mieć go przy sobie podczas kolejnych konkursów. Teraz będzie musiał zadbać o podtrzymanie dobrego nastawienia do treningów i odpowiedniego wykonywania ćwiczeń i zmian w technice skoku tylko ze sztabem japońskiej kadry. To dla Kobayashiego może być spore wyzwanie.

Zupan wróci dopiero na mistrzostwa świata w Planicy. W przypadku ewentualnych problemów będzie się zapewne konsultował z Japończykiem, ale internet, telefon i filmiki ze skoczni przesyłane mu przez skoczka to czasem dla trenera zdecydowanie za mało. - Zobaczymy, jak przebiegną kolejne dwa tygodnie - przyznaje trener. Gdy pytamy o jego przyszłość, twierdzi, że jest jeszcze za wcześnie, żeby potwierdzić, czy pozostanie w Tsuchiyi, ale jest dobrej myśli. Zapewne chciałby kontynuować współpracę.

W tej formie Kobayashi rywalem dla Kubackiego i Graneruda. Przede wszystkim na MŚ

Realnym celem dla Kobayashiego powinny się stać właśnie wspomniane mistrzostwa świata. Zwłaszcza że ma z nimi do wyrównania rachunki. W 2019 roku był tuż za podium na Bergisel w Innsbrucku, a złoto w Seefeld zabrał mu jeden z najdziwniejszych i najbardziej sterowanych przez warunki konkursów w historii skoków narciarskich. Dwa lata później w Oberstdorfie po pierwszej serii konkursu na normalnym obiekcie był trzeci, ale spadł na dwunaste miejsce, a na dużej skoczni nie awansował nawet do drugiej serii, zajmując 34. miejsce. Jego jedyny medal to ten zdobyty w Innsbrucku z drużyną - brąz. Jeśli utrzymałby formę prezentowaną w Sapporo także w kolejnych tygodniach, z miejsca stałby się faworytem do zagrożenia czołówce z Dawidem Kubackim i Halvorem Egnerem Granerudem.

Tempo zdobywania punktów w Pucharze Świata - średnio 87 punktów na konkurs w trakcie weekendu w Sapporo - wskazywałoby, że matematycznie Japończyk pewnie mógłby powalczyć i o Kryształową Kulę za zwycięstwo w klasyfikacji generalnej, ale bardziej realne wydaje się, że może wejść do czołowej piątki. Może nawet trójki, ale raczej nie zagrozi Kubackiemu, czy Granerudowi, bo musiałby zdobyć grubo ponad 1000 punktów - wygrywać przy założeniu, że jego największym rywalom skoki zaczną coraz bardziej nie wychodzić. Bezpieczniej założyć, że nastawi się na najważniejszą imprezę sezonu, a także zapewne Puchar Świata w lotach.

Najbliższe konkursy zdają się bowiem praktycznie skrojone pod Kobayashiego. Po trzech latach wraca mamut Kulm w Tauplitz, na którym w ostatnich zawodach Japończyk stał na podium - był drugi i przegrał tylko ze Stefanem Kraftem. Za to w Willingen w zeszłym sezonie był pierwszy i czwarty. Kobayashi lubi latać, a oba te obiekty będą go zachęcać do pokazywania pełni swojej siły. Austriackie konkursy zaplanowano w dniach 27-29 stycznia, a te w Niemczech od 3 do 5 lutego. Relacje na żywo na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl LIVE.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.