"Cały świat nam kibicuje". Wszyscy na to czekają. Loty w USA wrócą do PŚ

Kolejna skocznia mamucia wróci do światowego kalendarza skoków narciarskich? Coraz więcej na to wskazuje. W ciągu najbliższych tygodni powinna rozpocząć się modernizacja obiektu Copper Peak w Ironwood, który ma być gotowy na przyjęcie najlepszych skoczków na świecie w październiku 2024 roku.

Skocznie do lotów narciarskich, popularnie zwane też mamutami, są jednymi z najpopularniejszych obiektów na świecie. Konkursy Pucharu Świata w Planicy, Vikersund czy Tauplitz zawsze zbierają na trybunach i przed telewizorami tysiące fanów. Niewykluczone, że w najbliższym czasie do grona największych skoczni na świecie dołączy także amerykańskie Ironwood, gdzie modernizacja dawno nieużywanego obiektu ma ruszyć lada moment.

Zobacz wideo Zakopane upada. Szokujące ceny, stragan na straganie

Wsparcie samorządu

Osobą od lat walczącą o przywrócenie "Copper Peak" dawnego blasku jest Bob Jacquart, który staje na głowie, by najlepsi skoczkowie świata wrócili na zbocza jeziora Superior. Według informacji podanych przez działacza i cytowanych przez portal skijumping.pl, pierwsze skoki na przebudowanym mamucie mają być możliwe już jesienią 2024 roku, a duży w tym udział ma stan Michigan, który wydał na renowację obiektu 20 milionów dolarów.

- W ubiegłym roku otrzymaliśmy od stanu Michigan 20 milionów dolarów na modernizację. Brakuje nam jeszcze 4 milionów, ale dzięki obietnicy ze strony Międzynarodowej Federacji Narciarskiej dotyczącej regularnego organizowania tutaj zawodów, wydaje się to formalnością. Naszym celem jest umożliwienie oddawania skoków zawodnikom na przebudowanym obiekcie w pierwszy weekend października 2024 roku - powiedział Jacquart cytowany przez "skijumping.pl".

Daleko i stylowo

Według oficjalnych danych dotyczących przebudowy "Copper Peak", na najmniejszym z mamutów na świecie będzie można oddawać naprawdę dalekie skoki. Podobnie jak przed laty, punkt K ma zostać usytuowany w okolicach 160 metra, a dokładnie 100 centymetrów dalej. HS obiektu ma z kolei wynosić 180 metrów. Niewykluczone więc, że najlepsi lotnicy na świecie będą w stanie dolecieć w Stanach Zjednoczonych nawet do magicznej granicy 200 metrów.

Odbudowa amerykańskich skoków

W ciągu ostatnich kilkunastu lat, na palcach jednej ręki można policzyć zawodników ze Stanów Zjednoczonych, którzy notowaliby dobre rezultaty w międzynarodowych konkursach. Jednym z tego powodów była bardzo mała liczba lub brak obiektów treningowych, spełniających nowoczesne warunki. 

Obecnie sytuacja wygląda zdecydowanie inaczej. Choć wyniki zawodników zza wielkiej wody wciąż pozostawiają wiele do życzenia, baza treningowa potencjalnych gwiazd przyszłości wyraźnie się rozwinęła. Oprócz cały czas działających obiektów w Park City, w ostatnich latach przebudowano także skocznie w Lake Placid, gdzie właśnie odbywa się zimowa Uniwersjada, a w lutym, po raz pierwszy od 19 lat, odbędą się zawody Pucharu Świata w USA, a także zmodernizowano stary i wysłużony obiekt w Iron Mountain. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.