Podczas Pucharu Świata skoczkowie narciarscy przechodzą kontrole sprzętu, które mają sprawdzać, czy nie uzyskują w ten sposób niedozwolonej przewagi. Dotychczas przeprowadzano je po skoku, przez co ewentualne dyskwalifikacje miały miejsce dopiero po zakończeniu zmagań.
Zmieniło się to w trakcie piątkowego konkursu Pucharu Świata w Sapporo. Kontrolerzy udali się na górę skoczni i badali sprzęt zawodników jeszcze przed tym, zanim zawodnicy oddali skok. Rozwiązanie jest w fazie testowej, ale jeśli się sprawdzi, zapewne zostanie zatwierdzone przez Międzynarodową Federację Narciarską (FIS) i będzie stosowane w przyszłości.
Zmiany w procedurze kontroli skoczków proponowano już wcześniej, ale wprowadzono je dopiero teraz. Być może dlatego, że nie jest ono bez wad, na co zwróciła uwagę Agnieszka Baczkowska, kontrolerka sprzętu w FIS. - Takie pomiary trzeba rozpocząć odpowiednio wcześniej, bo przecież nie może być tak, że zawodnik spóźni się na start. Skoro robi się to odpowiednio wcześniej, to przecież potem trzeba tych zawodników teoretycznie pilnować. Kto to ma robić i jak? Nie wiem - powiedziała w rozmowie z Interią.
Pierwszym skoczkiem, który nie przeszedł kontroli na górze skoczni, był Casey Larson, reprezentant Stanów Zjednoczonych. Jeszcze przed rozpoczęciem kwalifikacji sędziowie uznali, że długość krocza w jego kombinezonie nie spełnia wytyczonych norm. Przed obecnym sezonem zmieniono zasady dotyczące pomiarów tego elementu, jego wysokość oblicza się z pomiarów ciała.
Więcej podobnych treści sportowych znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Kolejny konkurs indywidualny Pucharu Świata w Sapporo odbędzie się w sobotę 21 stycznia. Zapraszamy także do śledzenia relacji tekstowej na Sport.pl oraz w aplikacji mobilnej Sport.pl LIVE.