Małysz podkreśla, że Kubacki startował w najgorszych warunkach. To mogło być decydujące

- Powiem szczerze: lepiej by było, żebyśmy przegrali o pięć punktów. Ten jeden punkcik trochę później człowieka prześladuje - uśmiecha się Adam Małysz. Z prezesem Polskiego Związku Narciarskiego rozmawiamy po drużynowym konkursie skoków na PŚ w Zakopanem. Wygrali go Austriacy, o punkt wyprzedzając Polaków i o 7,1 pkt Niemców.

Sobotni konkurs na Wielkiej Krokwi był jak dobry thriller. Polacy w składzie Kamil Stoch, Piotr Żyła, Paweł Wąsek i Dawid Kubacki prowadzili na półmetku, wyprzedzając Austrię o 2,9 pkt. W drugiej serii liderzy Pucharu Narodów odpowiedzieli wiceliderom i ostatecznie to Daniel Tschofenig, Michael Hayboeck, Manuel Fettner oraz Stefan Kraft okazali się najlepsi. Austriacy zebrali razem 1151,5 pkt. A Polacy - 1150,5 pkt.

Zobacz wideo Dawid Kubacki wypalił do dziennikarzy: Laktacji jeszcze nie rozkręciłem

- Powiem szczerze: lepiej by było, żebyśmy przegrali o pięć punktów. Ten jeden punkcik trochę później człowieka prześladuje - komentuje dla nas Adam Małysz. - Chłopaki dobrze skakali i tylko trochę im szczęścia zabrakło. Jak Dawidowi w drugiej serii. Dostał strasznie dużo punktów za wiatr z tyłu. Chwilę później Kraft już miał trochę lepsze warunki - dodaje prezes Polskiego Związku Narciarskiego.

Małysz to widzi, ale nikogo nie wini. "Gdybanie"

W finałowej, ósmej, serii konkusu Kubacki skakał z wiatrem stylu o uśrednionej prędkości aż 1,63 m/s. To były najtrudniejsze warunki w całej drużynówce. Lider Puchar Świata dostał największą rekompensatę - 26,4 pkt - ale tak naprawdę punkty dodawane do noty za niekorzystne podmuchy nigdy nie wynagrodzą skoczkowi tego, co straci przez to, że lecąc musi walczyć z wiatrem, który wciska go w zeskok.

- Dawid miał prawie 30 punktów dodanych, a jadący zaraz po nim i zamykający konkurs Kraft - około 20. To jest duża różnica - zauważa Małysz. Lider Austriaków skakał przy uśrednionym wietrze z tyłu o prędkości 1,14 m/s. Dostał za to 18,5 pkt rekompensaty. Mimo lepszych warunków Kraft skoczył krócej od Kubackiego. Austriak uzyskał 123,5, a Polak - 127,5 metra.

Małysz nie chce nikogo winić za to, że Kubacki miał najgorsze warunki. Choć przyznaje, że być może lepiej by się stało, gdyby Dawidowi zaczekano na trochę lepszy wiatr. - Trudno mi to ocenić, bo stoję tu na dole i nie puszczam skoczków. Pewnie jakby Borek Sedlak troszkę przeczekał, to Dawid miałby te warunki, które miał Kraft. Ale wtedy Kraft ruszający jeszcze później mógłby mieć jeszcze lepsze warunki. To jest gdybanie - mówi Małysz.

Małysz daje nadzieję, że skoczków nie zdmuchnie

- Można by mówić, że Kamil mógł może jeszcze troszkę lepiej, że Piotrek mógł jeszcze pociągnąć czy Paweł. Ale nie. Wszyscy fajnie skoczyli, walczyli. Po piątku [odbyły się dwie serie treningowe i kwalifikacje] dziennikarze mnie pytali czy my w ogóle mamy szanse na podium, czyli niektórzy zwątpili. Ja mówiłem, że będziemy walczyć o pierwsze miejsce i tak było - podsumowuje drużynówę Małysz.

- A w niedzielę znowu walczymy, w konkursie indywidualnym [początek o godzinie 16.00] - dodaje były mistrz. Oby w warunkach lepszych niż podczas skoku Kubackiego.

- Miejmy nadzieję, że warunki będą lepsze niż mówią prognozy. One nie są optymistyczne, chociaż troszeczkę zaczynają się zmieniać i mam nadzieję, że o godzinie 16, gdy zacznie się konkurs, jednak będzie sprawiedliwie - mówi Małysz.

A w takich warunkach na podium staną Kubacki, Granerud i Lanisek, co w tym sezonie jest niemal tradycją (a w sobotniej drużynówce indywidualnie najlepsi byli: Granerud 308,6 pkt, Kubacki 306 i Lanisek 3001,6)? - pytamy. - Wcale bym tak nie powiedział. Jest i Kamil, i Piotrek, który skacze tu coraz lepiej, i Niemcy pokazali, że wracają. Na pewno będzie ciekawie - odpowiada prezes PZN-u. Ale na uwagę, że przed startem zakopiańskiego weekendu trener Thomas Thurnbichler zapowiedział, że celem jest wysłuchanie pod Wielką Krokwią "Mazurka Dąbrowskiego" chociaż po jednym konkursie, Małysz mówi bez wahania: - Wierzę, że tak będzie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.