W Polsce, gdy kibic pomyśli o skokach narciarskich w Kanadzie, z pewnością pierwszym skojarzeniem będzie nazwisko Mackenziego Boyd-Clowesa. 31-latek od dekady regularnie punktuje w zawodach Pucharu Świata, ale w tym sezonie zgromadził jak na razie zaledwie trzy punkty. To właśnie on wraz z Matthew Soukupem, Alexandrą Loutitt i Abigail Strate sensacyjnie sięgnął po brąz igrzysk olimpijskich w Pekinie. O ile wcześniej skoki narciarskie w tym kraju były traktowane jak piąte koło u wozu, o tyle po tym sukcesie pojawiło się większe wsparcie, choć sytuacja nadal jest trudna.
Po medalu olimpijskim Mike Bodnarczuk, prezes Ski Jumping Canada, zwrócił się do OTP (Own The Podium, organizacji finansującej przygotowania dobrze rokujących olimpijczyków) o wsparcie dla kanadyjskich skoków na kwotę 250 000 dolarów na sezon 2022/23. Ostatecznie udało się pozyskać 100 000 dolarów. - Skoki narciarskie zostały sklasyfikowane jako sport strategiczny na lata 2026 i 2030. Zalecenia dotyczące finansowania opierają się na potencjale medalowym względem roku 2026 i/lub 2030. Liczba sportowców z potencjałem medalowym jest kluczowym czynnikiem przy ustalaniu zaleceń dotyczących finansowania. Wspaniale jest widzieć skoczkinie narciarskie z Kanady na początku sezonu w czołówce Pucharu Świata. Wyniki na mistrzostwach świata i w Pucharze Świata są bardzo istotnym czynnikiem przy ustalaniu potencjału medalowego na igrzyska - powiedział w wywiadzie z Toronto SUN prezes OTP Anne Merklinger.
Oprócz tego wsparcia kanadyjska kadra dostała także auta, dzięki którym komfort podróżowania zdecydowanie się poprawił. Mimo wszystko, to wsparcie jest tylko kroplą w morzu. Np. młodzi zawodnicy z okolic Calgary trenują na prowizorycznych skoczniach, które sami zbudowali z drewna i plastiku. Tamtejsze skocznie olimpijskie z igrzysk w 1988 roku zostały zamknięte, ponieważ ich stan nie pozwalał na bezpieczne skoki. W kraju brakuje też obiektów 60-metrowych, aby można było przechodzić płynnie z mniejszych skoczni, na te 90-metrowe. Kanadyjczycy muszą korzystać z obiektów w USA, ale mają do nich ograniczony dostęp. Dlatego wychować następców medalistów olimpijskich będzie niezwykle trudno. Jeśli tamtejsze skoki powstają z kolan, to bardzo powoli. Nadzieja jest, ale dotyczy ona głównie kobiecej kadry.
Po sukcesie w Pekinie Alexandria Louitit w ubiegłym sezonie sięgnęła jeszcze brązowy medal mistrzostw świata juniorów w Zakopanem i stanęła na podium zawodów Pucharu Kontynentalnego w Whistler. Wiosną doznała kontuzji i straciła całe lato. Do Pucharu Świata wróciła dopiero na Turniej Sylwestrowy, gdzie osiągnęła spektakularne wyniki. 18-latka wygrała kwalifikacje do pierwszego konkursu w Ljubnie, dwukrotnie zajęła czwarte miejsce z minimalną stratą do podium, a raz zaliczyła upadek i straciła szansę na podium.
Abigale Strate także prezentuje się bardzo dobrze. 21-latka regularnie punktuje od początku sezon. Do drugiej serii nie zakwalifikowała się tylko raz podczas drugiego konkursu w Lillehammer. Dwukrotnie tej zimy kończyła zawody na czwartym miejscu. Ponadto w Pucharze Kontynentalnym nieźle radzi sobie także Natalie Eilers, a w Pucharze Świata też udało się jej zapunktować.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
Dużo gorzej wygląda sytuacja u panów. Mackenzi Boyd-Clowes zdobył tylko wspomniane trzy punkty, a z różnych przyczyn nie oglądaliśmy go w ogóle podczas Turnieju Czterech Skoczni. Z kolei Matthew Soukup po życiowym sukcesie na igrzyskach zawiesił karierę sportowca, by poświęcić się nauce.