Niemcy grzmią po TCS. Tak źle nie było od ponad dekady. Narodowa debata

Wygląda na to, że coraz śmielej można mówić o sporym kryzysie w niemieckich skokach. Stefan Hornhacher i jego podopieczni znaleźi się w bolesnym ogniu krytyki po zakończonym w piątek Turnieju Czterech Skoczni, gdyż żaden z naszych zachodnich sąsiadów nie znalazł się w czołowej "10" TCS.

71. edycja Turnieju Czterech Skoczni była prawdziwym popisem Halvora Egnera Granderuda. Norweg nie tylko w zdecydowany sposób pokonał wszystkich rywali, pewnie wygrywając cały cykl, ale także otarł się o zgarnięcie wielkiego szlema, przegrywając jedynie w Innsbrucku z Dawidem Kubackim. 

Zobacz wideo Za kulisami skoczni w Oberstdorfie. Raj dla freaków. Trafiliśmy do skokowego raju

Rozczarowanie

Teraz, kiedy Norweg cieszy się ze swojego wielkiego triumfu, w Niemczech trwa dyskusja na temat postawy zawodników zza naszej zachodniej granicy. Karl Geiger i spółka zaprezentowali się bowiem w TCS znacznie poniżej oczekiwań.

Najlepszym zawodnikiem z talii Stefana Horngahera był wracający do solidnej formy Andreas Wellinger. Doświadczony zawodnik zdołał jednak jedynie zakończyć rywalizację na 11. pozycji, wylatując z czołowej dziesiątki po konkursie w Bischofshofen. Tym samym, dla Niemców był to najgorszy TCS od 12 lat, kiedy to na dokładniej tym samym miejscu rywalizację zakończył Michael Uhrmann.

Gdy skoczkowie zeszli ze sceny, a światła nad skocznią w niewielkim austriackim mieście zgasły, w Niemczech rozpoczęła się debata, której celem było znalezienie powodów tak przeciętnego występu Karla Geigera i spółki. Głos w sprawie zabrał m.in. były szkoleniowiec niemieckich skoczków Werner Schuster, według którego kluczowe okazały się tygodnie pomiędzy otwarciem sezonu w Wiśle, a kolejnymi zawodami w Kuusamo.

Inne narody były w stanie się zregenerować. Ale Niemcy trenowali, bo musieli nadrobić zaległości

- powiedział doświadczony trener.

Zabetonowani

Wiele wskazuje na to, że w najbliższych tygodniach Stefan Horngacher będzie musiał wyjść ze swojej strefy komfortu i dokonać kilku kluczowych roszad. Były trener m.in. reprezentacji Polski znany jest bowiem ze stawiania przez cały sezon na tych samych, sprawdzonych zawodników. Obecnie wydaje się to praktycznie niemożliwe.

Obok Wellingera, zdecydowanie najlepszym zawodnikiem w TCS rodem z Niemiec był Phillip Raimund, który nie tak dawno stracił miejsce w kadrze, ze względu na brak zaufania ze strony szkoleniowca. Teraz jednak musi się to zmienić. Niewykluczone też, że podczas zbliżającego się weekendu Pucharu Świata w Zakopanem, na skoczni nie pojawi się Markus Eisenbichler, którego zastąpić może jeden z nieźle skaczących kolegów z Pucharu Kontynentalnego. Niepewny wyjazdu do Polski może być też Pius Paschke, który zanotował bardzo wyraźny spadek formy.

Kolejna seria oceniana, czyli kwalifikacje do konkursu indywidualnego w stolicy polskich Tatr odbędą się za 5 dni, 13 stycznia. Dzień później na najlepsze reprezentacje na świecie czeka też rywalizacja drużynowa, która w przypadku Niemców może wyraźnie poprawić, lub jeszcze bardziej dobić nastroje panujące w kadrze skoczków.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.