Gdyby chciało się złożyć z obecnej stawki Pucharu Świata idealny skok, trzeba byłoby najprawdopodobniej dodać do siebie najazd Karla Geigera, odbicie z progu Dawida Kubackiego, lot Halvora Egnera Graneruda i lądowanie Anze Laniska. Ale tylko dwóch z tych skoczków potrafi skoczyć najbliżej ideału w zawodach. To Norweg i Polak, którzy w piątek w Bischofshofen rozstrzygną pomiędzy sobą kwestię zwycięstwa w Turnieju Czterech Skoczni.
"Rozstrzygną?" - zapytają niektórzy. Przecież już jest prawie rozstrzygnięta. 23,3 punktu straty Kubackiego do Graneruda to ogromna różnica, którą trudno będzie nadrobić. Najpierw Granerud pokonał obu napierających na niego Polaków w Oberstdorfie - obok Kubackiego walczył z nim jeszcze Żyła, w Ga-Pa przezwyciężył własne słabości, czyli błędy w technice, które mogłyby mu nie pozwolić na wygraną, a w Innsbrucku, choć był gorszy od Kubackiego, to wygrał pojedynek z jednym ze swoich największych wrogów - pechową skocznią Bergisel, gdzie wiele sobie wreszcie udowodnił.
Nie pytamy zatem "kto" zatrzyma Graneruda, bo taką przewagę w TCS stracił tylko Yukio Kasaya, który 51 lat temu, prowadząc po Innsbrucku, nie przyjechał do Bischofshofen. Pytamy "co" zatrzyma Graneruda? - Też myślę, że tylko tak można myśleć, mając jakieś nadzieje. To musiałby być upadek, kontuzja albo jakaś choroba - ocenia Marius Huse, były trener Graneruda z czasów, gdy norweski skoczek był jeszcze juniorem.
Wielu twierdzi, że skoro Graneruda nie zatrzymała Bergisel, to nie ma już żadnych szans, żeby to przegrał. Że przecież w Bischofshofen może nawet tracić punkty do Kubackiego, a i tak dowieźć wygraną i sięgnąć po Złotego Orła. Za tym przemawia także to, jak technicznie radzi sobie skoczek.
Wydaje się, że to w Innsbrucku, w drugiej serii trzeciego konkursu Turniej, oddał nie tylko najważniejszy, ale i najlepszy skok, być może nawet w całym sezonie. Imponowała odległość - 133 metry, ale też to, jak dociągnął lewą nartę po tym, jak wolno wychodziła z progu. To jego przypadłość, taka sytuacja dzieje się bardzo często, ale nauczył się nie tyle nad tym panować, ile po chwili poprawiać swoją sylwetkę w powietrzu.
Jest jedno "ale". W Turnieju Czterech Skoczni jeden błąd zawsze może zadecydować o wszystkim. I wszystko jest możliwe.
Adam Małysz mówi, że w tej imprezie i ogółem w skokach zdarzają się cuda. A jak mawia skaczący z kamerą telewizyjną Austriak, Martin Koch, w Bischofshofen rozbieg jest tak długi, że przed progiem zdążą cię nawiedzić wszystkie czarne myśli.
Co przemawia za Dawidem Kubackim? U Polaków na pewno serce. Żeby ktoś dał tu nam sensację i wielkie emocje, jakkolwiek by tego nie osiągnął. Rozum to raczej Granerud, jeśli spojrzeć na przewagę i to, jak chwilami dominuje, jak odlatuje rywalom. Ale ich faworyt też ma jednego asa. Już nie w rękawie, bo od kwalifikacji w Innsbrucku pokazuje go już na skoczni.
To poprawa w kluczowym momencie skoku, tej samej, w której do niedawna niedościgniony był Granerud - pierwszej fazie lotu i przejściu do niej z odbicia. Teraz Kubacki jest tam być może nawet lepszy od Norwega, choć zazwyczaj różni się to pomiędzy poszczególnymi skokami. Po kwalifikacjach w Bischofshofen mówił, że musiał dostosować ten element po przejściu na nowy obiekt ze specyficznej Bergisel. W piątek okaże się, czy udało mu się to odpowiednio dopracować.
Konkretny plan na ewentualny wzrost formy Kubackiego wydaje się mieć Alexander Stoeckl. Trener Norwegów już w czwartek chciał testować na swoim zawodniku to nietypowe rozwiązanie. Chodziło o to, żeby zmienić dla Graneruda długość najazdu i to nie o jedną, a dwie belki. W pełni udało mu się to zrobić tylko w drugim treningu. Thomas Thurnbichler tłumaczył nam, że w pierwszej z czwartkowych serii Stoeckl zasygnalizował, że będzie chciał to zrobić, a jury obniżyło rozbieg dla całej czołowej trójki w Pucharze Świata. To samo wydarzyło się w kwalifikacjach.
To jednak wciąż ciekawa rozgrywka. Granerud poradził sobie świetnie, skakał daleko. Jeśli jury w konkursie nie zdecyduje się na podobny ruch, jak dzień wcześniej, a Stoeckl podejmie ryzyko i go wykona, to postawią polski sztab pod ścianą. Thomas Thurnbichler będzie musiał ocenić, czy warto odpowiedzieć. Może się okazać, że nie mają innego wyjścia, jeśli chcą z Granerudem zawalczyć. W przypadku Norwega chodzi pewnie o drugą serię zawodów i sytuację, gdy Kubacki zacząłby odrabiać punkty. Pytanie: czy Polacy nie przygotują kontry i czy Kubacki byłby na nią gotowy? Mocy i siły psychicznej może mu dodać fakt, że tuż przed walką w ostatnich zawodach 71. TCS drugie dziecko urodziła mu jego żona, Marta.
Złoty Orzeł jest prestiżowy, ważny i Dawidowi Kubackiemu pewnie będzie szkoda, jeśli nie dołoży sobie drugiego takiego trofeum do tego zdobytego w 2020 roku, gdy jest w tak świetnej formie. Ale skoro wygra go jeszcze lepszy Granerud, to pewnie powie: "Zasłużenie". A sam skupi się na chyba jeszcze piękniejszym trofeum, którego wciąż jest bliżej od rywala z Norwegii: Kryształowej Kuli za klasyfikację generalną Pucharu Świata. Nie wspominając o tym, że po drodze można jeszcze zdobyć złotą śnieżynkę za mistrzostwo świata w Planicy. Może to i szukanie pocieszenia w trudnej sytuacji. A może jednak małe życzenie i przepowiednia na przyszłość?