Adam Małysz na Turniej Czterech Skoczni dojechał właśnie do Innsbrucku, podobnie jak często w poprzednich latach. Chyba wiedział, co robi, bo trafił na zwycięstwo Dawida Kubackiego i najlepszy wynik w sezonie Kamila Stocha. Czterokrotny zdobywca Kryształowej Kuli miał prawo być naprawdę zadowolony.
Adam Małysz: Dokładnie tak. Trochę szkoda mi też Kamila, który był trzeci po pierwszej serii i na pewno miał zapędy na to, żeby na tym podium się utrzymać. Fajnie by było, ale ten drugi gorszy skok sprawił, że wylądował nieco bliżej. I tak ma najlepsze miejsce w tym sezonie, bo był piąty i małymi kroczkami idzie w dobrym kierunku, robi swoją robotę. Kawał pracy wykonał też Dawid. Ten drugi skok Graneruda był jednak torpedujący i odzyskał swoją przewagę. Zostało Bischofshofen i z jednej strony jest duża przewaga Graneruda, która daje mu spokój, bo może popełnić nawet mały błąd, ale Dawid lubi tę skocznię i tanio skóry nie sprzeda.
Na razie cieszymy się, że pomimo tych błędów Dawid jest w stanie nawet wygrywać konkursy. Można się śmiać, żeby więcej takich błędów popełniał, jeśli ma pozostać w czołówce. Oczywiście ten mały błąd z drugiej serii pewnie jest powodem, dla którego różnica z pierwszej serii pomiędzy nim a Granerudem zmalała i dlatego nie odrobił wiele w klasyfikacji Turnieju Czterech Skoczni. Żeby być obecnie najlepszym, trzeba jednak skakać perfekcyjnie. Dawid jest w doskonałej formie i to dlatego te pojawiające się błędy nie mają aż tak wielkiego znaczenia. Jak odda topowy skok, to wręcz deklasuje. To trochę jak z Granerudem, który wcześniej popełnił błędy, a tymi 133 metrami z drugiej serii rywalom odleciał.
Wiem, że ta przewaga jest bardzo duża, ale cuda w skokach już wielokrotnie się zdarzały. Tutaj jeden większy błąd Graneruda może wszystko zmienić, odwrócić. Zwłaszcza patrząc na to, że Dawid jest rekordzistą skoczni w Bischofshofen, że lubi ją i będzie go to napędzać. Norweg ma komfort przewagi, ale przecież sam też jest świadomy swoich błędów. To już było widać po skokach treningowych. Wszystko może zacząć go wodzić. Tu naprawdę wiele może się jeszcze wydarzyć. Nie da się tak po prostu powiedzieć, że to jest możliwe, żeby Dawid wygrał, czy nie. To też jest fajne, bo przez ich rywalizację ten Turniej stał się bardzo ciekawy.
Za Michala Doleżala, w jego najlepszym sezonie, było więcej zawodników w punktach, ale nie mieliśmy takich dominatorów, jak teraz. Moim zdaniem to trzeba wyważyć. Super, że mamy takich zawodników, którzy są tak dobrzy, ale mi też szkoda, że nie ma takiego zaplecza, które by na nich naciskało. Widocznie nie można mieć wszystkiego.
Patrząc z perspektywy tego, co do tej pory działo się w Pucharze Kontynentalnym i FIS Cupie, to nie ma z czego wybierać. To jednak może się zmienić, bo zawodów nie było dużo i mamy w zasadzie początek tej najważniejszej fazy sezonu. Miejmy nadzieję, że reszta chłopaków się rozkręci. Na razie mamy to, co mamy. Trzeba się z tego cieszyć, bo wreszcie mamy zawodników, którzy wygrywają. Dlatego trochę nie lubię, jak ktoś szuka dziury w całym. Rozlicza się zawsze po sezonie. W tym momencie ciężko mi powiedzieć, czemu pozostałym brakuje do reszty, czemu nie mają takiej dyspozycji, jak byśmy chcieli. Może na to przyjdzie czas, a może zrobią krok, a w drugiej części Pucharu Świata będziemy mieli jeszcze kilku kolejnych punktujących zawodników.
Rywalizacja z Innsbrucka przenosi się do Bischofshofen. Tam wszystko rozpocznie się już w czwartek, 5 stycznia. Oficjalne treningi na skoczni imienia Paula Ausserleitnera ruszą o godzinie 14:30, a kwalifikacje dwie godziny później. Relacja na żywo na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl LIVE.