Dawid Kubacki w znakomitym stylu wygrał kwalifikacje przed środowymi zawodami w Innsbrucku. Polak poleciał 128 metrów i pokonał o 4 punkty drugiego Kamila Stocha, który oddał najlepszy skok w sezonie (126 metrów). Dużo słabiej wypadł Halvor Egner Granerud, który popełnił duże błędy na progu. Nie pomogły mu też warunki atmosferyczne i Norweg zajął 13. miejsce po skoku na 116 metrów. Co interesujące Norweg stracił w kwalifikacjach do Kubackiego 21,8 pkt. Jego przewaga w TCS wynosi 26,8 pkt wiec, gdyby ta seria liczyła się do turnieju, to z przewagi Norwega pozostałoby bardzo niewiele. Ale wiemy, że akurat w tym turnieju kluczowe będą środowe zawody.
Na półmetku Turnieju Czterech Skoczni sytuacja w klasyfikacji generalnej turnieju wygląda rewelacyjnie dla Norwega Halvora Egnera Graneruda. Skoczek ma aż 26,8 pkt przewagi nad drugim Dawidem Kubackim i 40,1 pkt nad trzecim Piotrem Żyłą. Tak ogromna przewaga oznacza, że skoczek teoretycznie ma już w kieszeni zwycięstwo w całej imprezie. Dlaczego? Do tej pory w 70-letniej historii turnieju nigdy nie zdarzyło się, by skoczek mający podobną przewagę nie wygrał turnieju. To znaczy zdarzyło się raz - w 1972 roku. Ale tylko dlatego, że Yukio Kasaya wycofał się przed konkursem w Bischofshofen, by lepiej przygotować się do igrzysk olimpijskich w Sapporo. Jak pokazała historia, nie wyszła mu to najlepiej, bo złoto na Okurayamie sprzątnął mu Wojciech Fortuna.
Czy Dawid Kubacki jest na straconej pozycji? Jeśli popatrzymy na formę Halvora Egnera Graneruda, to wydaje się, że przy równej rywalizacji trudno będzie odrobić stratę 26,8 pkt. Ale wcale nie jest to nierealne. Ba, w dwa konkursy da się odrobić zdecydowanie więcej. Najlepszym przykładem może być tutaj wyczyn... Dawida Kubackiego z sezonu 2019/2020.
Wówczas właśnie po dwóch konkursach TCS Dawid Kubacki zajmował trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej TCS. Do prowadzącego w niej Ryoyu Kobayashiego tracił 8,4 pkt. Po pierwszych dwóch konkursach, w których Kubacki zajmował dwukrotnie trzecie, miejsca przyszły konkursy austriackie. W Innsbrucku Kubacki wytrzymał rywalizację z przy szalejącym wietrze i był drugi za Mariusem Lindvikiem. Polak pokazał jednak klasę w Bischofshofen, gdzie wygrał konkurs i cały Turniej Czterech Skoczni. Ostatecznie pokonał Karla Geigera o 9,9 pkt, Mariusa Lindvika o 11,5 pkt, a czwartego Ryoyu Kobayashiego o 35,6 pkt. Oznacza to, że w dwa konkursy przebił wynik Japończyka aż o 44 punkty. Czyli w dwa konkursy da się odrobić nie tylko 26,8 pkt.
Ba, jeśli cofniemy się do legendarnego dla Polaków Turnieju Czterech Skoczni w sezonie 2000/2001, to Adam Małysz przed konkursem w Innsbrucku po drugim konkursie Małysz zajmował drugie miejsce w TCS i do prowadzącego Kasaiego tracił niespełna 10 punktów. Ostatecznie rewelacyjne skoki w Innsbrucku i Bischofshofen sprawiły, że Małysz wygrał cały TCS z rekordową przewagą 104,4 pkt. To po prostu oznacza, że w dwóch austriackich konkursach może zdarzyć się absolutnie wszystko. Choć nie da się ukryć, że pokonanie Graneruda będzie z gatunku zadań niemożliwych.
Dawid Kubacki i trener Thomas Thurnbichler podkreślają, że w Oberstdorfie i w Ga-Pa skoki Kubackiego nie były idealne. Brakowało w nich "czegoś magicznego", rzeczy, którą Apoloniusz Tajner zwykła nazywać błyskiem. Nasz najlepszy w tym sezonie skoczek przed Turniejem Czterech Skoczni był przeziębiony, odpuścił kilka treningów. Sam mówił w Oberstdorfie, że nogi nie funkcjonują tak dobrze, jak przed TCS-em. Warto dodać, że skoczek nie ma w pełni czystej głowy, bo za kilka dni jego żona spodziewa się narodzin drugiego dziecka.
Ale już skok z drugiej serii w Ga-Pa mógł dać nadzieje Kubackiemu. Polak oddał tam zdecydowanie najlepszą próbę w tym turnieju. I był to skok z gatunku "najlepszych w sezonie". Trzeba jednak zaznaczyć, że w tej próbie i tak był o 2,5 gorszy od Graneruda, ale gdyby takie skoki oddawał w Innsbrucku, to może dać sobie nadzieje, na odrobienie kilku punktów na Bergisel. A gdyby w środę udało mu się, choć odrobinę zmniejszyć stratę do Norwega, to przed Bischofshofen Granerud miałby bardzo nerwowe godziny. Tym bardziej że na ostatniej skoczni TCS Kubacki czuje się bardzo dobrze. Obiekt pasuje do jego techniki, a Kubacki już tam wygrywał i był trzeci. Do tego Polak jest rekordzistą obiektu, bo zimą skoczył 145 metrów. No i co warte podkreślenia, to największy obiekt turnieju, na którym można odrobić najwięcej punktów.
Halvor Egener Granerud w Oberstdorfie pokazał swoje zdecydowanie najlepsze oblicze. Nawet Alexander Pointner w swoim felietonie dla austriackiej gazety napisał, że były to najlepsze skoki Graneruda w karierze. I trudno się z tym nie zgodzić. W Ga-Pa również było świetnie, bo przecież Norweg wygrał, ale już na tym obrazie pojawiły się rysy. Bo przecież nie wygrał kwalifikacji, a w konkursowych skokach pojawił się tradycyjny błąd polegający na krzywym wyjściu z progu. Mimo to latał daleko.
Bardzo krzywe odbicie pojawiło się też w pierwszym treningowym skoku w Innsbrucku. Tylko co z tego, skoro Norwega mimo rozkładania rąk w powietrzu i szukania równowagi poleciał w treningu 128,5 metra i pokonał Laniska o 3, a Kubackiego o 4,5 metra. Ale już we wtorkowych kwalifikacjach Granerud pokazał, że jest tylko człowiekiem. Kolejny raz krzywo wyszedł z progu, leciał bardzo niestabilnie i wylądował zaledwie na 116 metrze. Gdyby wtorkowe kwalifikacje były pierwszą serią konkursową, to Kubacki odrobiłby do Graneruda 21,8 z 26,8 punktów straty. To tylko pokazuje, że sprawa zwycięstwa w TCS pozostaje sprawą otwartą, choć oczywiście, gdyby Granerud stracił zwycięstwo, byłoby ogromną niespodzianką, z której trudno byłoby się mu otrząsnąć.
Z drugiej strony nawet norwescy dziennikarze zauważają, że Kubacki bardzo mocno zaczyna austriacką część TCS. - Dawid Kubacki dobrze uderzył w Innsbrucku. Wygrał kwalifikacje, a kiedy Granerud będzie miał trochę do stracenia pojawi się mały strach - napisał na TT Kasper Wikestad, komentator Viaplay.
Warto też podkreślić, że do tej pory obiekt w Innsbrucku zupełnie nie leżał Granerudowi. To właśnie na tej skoczni Norweg stracił zwycięstwo w Turnieju Czterech Skoczni przed dwoma laty, gdy oddał bardzo złe skoki i Kamil Stoch uciekł w klasyfikacji.