Piotr Żyła po pierwszym konkursie 71. TCS w klasyfikacji generalnej jest tylko za Halvorem Egnerem Granerudem. W rozmowie ze Sport.pl mówi, że Norweg w Oberstdorfie nie był do złapania, ale w kolejnych konkursach zapowiada walkę o zwycięstwa. Tłumaczy także, jak wchodzi w tryb "full gaz", który pozwala mu na tak wysoki poziom skoków i jaki przysmak po pierwszych zawodach zastąpił mu słynną paprykę.
Piotr Żyła: Bardzo dobrze się czuję. Wczorajszy konkurs był dla mnie najlepszym w tym sezonie. Dalej mam motywację i chęci do tego, żeby pokazywać najlepszego siebie.
Na pewno trochę mnie to kosztowało, ale od początku sezonu jestem przygotowany do tego, że w każdym konkursie pracuję tak, jak wczoraj, więc dziś znowu zszedłem sobie do takiego fajnego "relaksiku", a od Garmisch znowu trzeba wejść na wyższy poziom.
Kiedyś było tak, że to przychodziło i nie wiedziałem czemu, a teraz można powiedzieć, że raczej to wypracowuję od momentu aż przyjedzie się do hotelu przed zawodami. Dostajemy plan, dostosowuję się do tego i planuję wszystko po kolei, co i jak chcę zrobić. Jak mi się to udaje, jestem w takim stanie, jakim jestem i mam później trochę niekontrolowane ruchy.
Trudno powiedzieć. Wcześniej pracowałem z wieloma psychologami. Wydaje mi się, że od każdego coś wyciągnąłem, poskładałem to dla siebie i tak wyszło. Teraz też mamy psychologa w kadrze, od którego nauczyłem się kilku rzeczy i to pomaga. Z każdego doświadczenia wyciągałem coś, co było dobre dla mnie i próbuję to realizować.
Raczej nie. Chyba że wchodzą w grę jakieś kwestie jedzeniowe. Jak jedzenie jest mało energetyczne, to wtedy też mam tej energii mniej. Nie ma z tym problemu, bo można pójść do sklepu i coś kupić. Wczoraj po konkursie Łukasz Gębala przyniósł mi puszkę kukurydzy. Poprosiłem go, żeby mi kupił, bo bufet był już nieczynny.
Najlepiej, jak papryka jest jeszcze do kukurydzy. Wtedy jest już pięknie.
W ogóle tego nie zauważyłem. Podczas samego skoku był zapięty, tylko później za dużo poszalałem i mógł nie wytrzymać tego wszystkiego. Ja w ogóle nie miałem o tym pojęcia. Wczoraj dopiero chyba Adam napisał mi pierwszy, że ten zamek mi się rozpiął i, żebym sobie to przypilnował.
Może ten zamek był po prostu wadliwy? Wcześniej nie miałem z tym problemu. Miałem konkursy, przy których też tak bardzo się cieszyłem. No może nie aż tak bardzo. Trudno powiedzieć, ale trzeba będzie to sprawdzić i zobaczymy. Może faktycznie z zamkiem coś było nie tak. Jak był zapięty, to był zapięty, a później, jak go naruszyłem przy tej radości, mógł się po prostu rozpiąć.
Sporo tych punktów. Wczoraj dałem z siebie wszystko i czułem, że nie byłem w stanie lepiej, ale myślę, że z konkursu na konkurs jestem w stanie bardziej się rozkręcić.
Wydaje mi się, że gdyby Dawid skakał tak jak w Engelbergu czy Titisee-Neustadt, a w zasadzie od początku sezonu, byłby wczoraj w stanie go pokonać, ale tak jak mówił, popełnił drobne błędy. Myślę, że Halvor skoczył swoje najlepsze skoki, więc trudno było z nim walczyć. Gdyby Dawid skoczył swoje, byłoby tam ciasno.
Że nie wolno w Innsbrucku zmieniać butów.
Od początku sezonu skakałem super. Jeszcze początek turnieju był spoko, bo najpierw byłem 6. w Oberstdorfie, później w Garmisch 11. i pomyślałem, że może zmienię buty, a butom trzeba dać przynajmniej jeden trening. Byłem na tyle pewny swojej formy, że je zmieniłem. Wtedy popłynąłem. To też dla mnie taka lekcja, że jak coś jest dobre, to trzeba na treningu to przetestować, a nie brać od razu na zawody. Wtedy je zmieniłem, bo z kolei na mistrzostwach świata w Lahti też miałem podobnie. Skoki były gorsze, ale na zawody wziąłem nowe buty i było dobrze. Tutaj poszło to w drugą stronę. Czasami tak jest, że coś będzie pasowało od razu, a innym razem trzeba dać temu czas. Wyciągnąłem wnioski, więc mam nadzieję, że nie popełnię tych samych błędów. Rozmawiałem już z trenerami i nie mamy tu nic do testowania, tylko robimy naszą robotę.
W tym momencie mam super sprzęt, buty. Bardzo mi pasują, są wygodne i wszystko w nich jest fajne. Tak jak mówiłem, niektórym butom trzeba dać trochę więcej czasu, niektóre od razu są dobre. Wydaje się, że wszystkie są takie same, a są drobne szczegóły, których gołym okiem, a także w czuciu nie widać. Pojawia się to dopiero na skoczni. Tak jak mówię, mam w tym momencie bardzo dobry sprzęt, dopasowany pode mnie i przez turniej nie mam nic do testowania. Jadę na tym, co mam i daję z siebie wszystko.