Wiele wskazuje na to, że w najbliższych latach skoki narciarskie czekają duże zmiany. Wszystko za sprawą zmian pogodowych, które coraz bardziej utrudniają rywalizację na całym świecie. Już w sezonie 2022/2023 mieliśmy przyjemność oglądania hybrydowych zawodów w Pucharze Świata, kiedy to zawodnicy rozpędzali się na torach lodowych, a lądowali na igelicie.
Według jednego z czołowych skoczków świata, Johana Andre Forfanga, takie działanie nie wystarczy, by przy skokach utrzymać kibiców. Tym samym należy podjąć działania mające na celu ponowną organizację zawodów w miastach, gdzie zmagania skoczków mogłyby oglądać wielotysięczne tłumy.
Nie ma sensu jeździć do głębokich niemieckich lasów i tam organizować zawody. Trzeba szukać kibiców w dużych miastach. Warto byłoby popracować nad ulepszeniem formatu Pucharu Świata i trafić z naszym cyrkiem do największych miast w dużych krajach - powiedział Forfang w rozmowie z Dagbladet.
Oczywiście w nowoczesnych skokach narciarskich, w których budowa skoczni stała się bardzo zaawansowanym przedsięwzięciem inżynieryjnym, takie działania są praktycznie niemożliwe. Potrzebna byłaby więc zmiana przepisów dotyczących bezpieczeństwa, a o to obecnie byłoby bardzo trudno.
Jednocześnie wypowiedź norweskiego zawodnika ma swoje logiczne podłoże. Do dziś bowiem w jego kraju oglądamy zawody w stolicy. Podczas Pucharu Świata w Oslo regularnie na trybunach pojawia się wiele tysięcy kibiców, a zdarza się, że zawody ogląda także para królewska.
Organizacja międzynarodowych zawodów w dużych miastach także nie byłaby niczym nowym. Przed erą Pucharu Świata, czy nawet starszego Turnieju Czterech Skoczni, rywalizacja w wielkich aglomeracjach była czymś normalnym. Warto przypomnieć choćby 1961 rok, kiedy to międzynarodowe zawody rozegrano na Wembley, a wygrał je późniejszy mistrz olimpijski Veikko Kankkonen. Rekord skoczni ustanowił z kolei Torgeir Brandtzæg, który skoczył 113 stóp, czyli około 34,5 metra.
W przeszłości polscy kibice mogli też z powodzeniem oglądać zawody w Warszawie. Na skoczni na Mokotowie pojawiało się wielu czołowych zawodników, z Wojciechem Fortuną na czele. Co więcej, z reguły były to ogólnopolskie zawody letnie, a zawodnicy lądowali na igelicie. Około 50-metrowy obiekt ostatecznie wyburzono jednak w 2010 roku.