W Oberstdorfie zrobiło się niebezpiecznie. Jest reakcja organizatorów

Jakub Balcerski
Gluehwein, "Daepp, Daepp, Daepp, Johnny Daepp!" i legendarne "Zieeeeeh!" - tak na trybunach wyglądał pierwszy dzień święta skoków, jakim stało się otwarcie 71. Turnieju Czterech Skoczni. Na czwartek biletów już nie ma, "ausverkauft". Dorównać kibicom muszą tylko organizatorzy, bo w pewnym momencie na Schattenbergschanze podczas treningów i kwalifikacji zrobiło się niebezpiecznie. Thomas Thurnbichler zapowiedział już jednak ich reakcję - pisze w spostrzeżeniach z Oberstdorfu dziennikarz Sport.pl, Jakub Balcerski.

- To powiedz mi, kto zajmie drugie miejsce? Bo słyszałem, że pierwszy będzie jakiś Polak - śmieje się i żartuje z Dawida Kubackiego dyrektor zawodów Pucharu Świata, Sandro Pertile, gdy witamy się po wejściu na skocznię. - Szykuje się dobra edycja Turnieju Czterech Skoczni, nie? Sześciu silnych zawodników, może nawet więcej. Będzie dobrze, na pewno - mówi już poważniejszym, choć wciąż pełnym zadowolenia tonem Włoch. I idzie oglądać oficjalne treningi z wieży trenerskiej. Choć w środę mógł podziwiać nie tylko same skoki.

Zobacz wideo Tak nowy trener odmienił kadrę polskich skoczków. "Zrozumieli, że nie muszą czarować, żeby odnosić sukcesy"

"Ausverkauft". Tłumy na skoczni w Oberstdorfie i wielkie niemieckie święto

W porannym tekście na Sport.pl zapowiadaliśmy, że choć pierwsze sygnały z Oberstdorfu symbolizowały przede wszystkim wielki kryzys w świecie skoków, to wieczorem będzie już magicznie. I trudno znaleźć osobę, która nie dała się oczarować.

Na skoczni w Oberstdorfie pojawiło się aż 16 tysięcy niemieckich kibiców. Tylko na treningach i kwalifikacjach! To prawdopodobnie więcej niż przypuszczali sami organizatorzy, bo początkowo planowali sprzedawać bilety głównie na część stadionową, najbliżej wybiegu obiektu. A jednak widzowie zapełnili też sporą część głównej trybuny położonej tuż obok zeskoku największej skoczni całego kompleksu. Za wejściówki trzeba było zapłacić od 20 do 40 euro. Tych, którzy chcieliby jeszcze kupić te na czwartkowy konkurs musimy zmartwić: na stronie TCS już od kilku tygodni widnieje dumne "ausverkauft". A to oznacza, że zawody obejrzy jeszcze dodatkowe blisko 10 tysięcy fanów, bo Audi Arena pomieści maksymalnie 25 tysięcy osób. Gdzie oni ich w ogóle pomieszczą?

To miały być tylko kwalifikacje, turniejowy dzień zero, a było prawdziwe święto. Na otwarcie Turnieju z błękitnego, choć nieco zachmurzonego nieba zlecieli spadochroniarze, a jeden z nich odpalił nawet racę i na zeskoku przez chwilę unosił się czerwony dym. Na rozgrzewkę kibice poskakali jeszcze do dobrze znanych imprezowiczom rytmów. Najpierw na całej skoczni słychać było "Hej, hej, hej!" wykrzykiwane na koniec rytmu popularnej zwłaszcza w świecie darta melodii utworu "Chase The Sun", a potem "Daepp, Daepp Johnny Daepp!" do piosenki, na którą w Niemczech mówi się "Partyschlager".

A w trakcie rywalizacji? Przede wszystkim słynne "Zieeeeh!", którym kibice próbują pomóc swoim zawodnikom, żeby ci ciągnęli swoje skoki do samego limitu. A do tego morze niemieckich flag. Trybuny entuzjastycznie reagowały na każdego ze skoczków trenera Stefana Horngachera, choć najlepszy z nich, Karl Geiger, był "tylko" siódmy. W tym sezonie to jednak i tak nie najgorszy rezultat dla tej kadry. Kibice z szacunkiem i uśmiechami oglądali też choćby próby Dawida Kubackiego czy Kamila Stocha. A przy tej Halvora Egnera Graneruda, który wygrał kwalifikacje, znad ostatnich kropel Gluehweinu, czyli grzanego wina, poniósł się nawet pomruk wielkiego uznania. Było też zaniepokojenie po słabszym skoku Stefana Krafta. Pełna gama emocji. Brakowało tego wszystkiego przy pustych trybunach podczas dwóch ostatnich edycji imprezy, oj brakowało. Fani wrócili z przytupem i stworzyli jedyny taki klimat w świecie sportu.

Policyjny radiowóz stał przy dworcu i rozkręcał imprezę

Po zawodach kibice zazwyczaj korkują jedyną ulicę w Oberstdorfie, która prowadzi prosto pod skocznię. Jedzie się nią wówczas dobrych kilkadziesiąt minut, ale po kwalifikacjach wszystko poszło dość sprawnie. Już godzinę po ich zakończeniu dało się dość szybko dotrzeć do głównego biura prasowego położonego w centrum. Obok niego święto niemieckich kibiców trwało w najlepsze. Imprezowicze przenieśli się pod scenę w specjalnej strefie kibica, skakali, tańczyli i śpiewali, gdy na niej pojawiły się zespoły grające covery znanych utworów. A słychać ich było pewnie i na najpopularniejszym szczycie tej części Alp Bawarskich, Nebelhornie.

Przechodząc przez miasto, można było się też nieźle zdziwić. Bo o ile główna impreza trwała pod sceną w centrum, barach i restauracjach, to kolejną rozkręcali... niemieccy policjanci, więcej TUTAJ>>. Zaparkowany radiowóz stał na placu obok dworca kolejowego i poza tym, że informował tych, którzy wyjeżdżają z miasta, gdzie udać się na pociąg i jak kierowany jest ruch na sąsiedniej ulicy, miał zainstalowane głośniki, przez które puszczano muzykę chyba jeszcze głośniej niż w strefie kibica.

Problemy z zeskokiem. Stoch lądował na jednej narcie. Thurnbichler uspokoił: jest reakcja organizatorów

W tym całym obrazku pięknego święta, jakim stały się środowe skoki w Oberstdorfie, przeszkodził tylko jeden mały, choć ważny szczegół. Od pierwszych prób nietrudno było dostrzec, że zawodnicy mają spory problem ze śniegiem na końcu zeskoku, przy wypłaszczeniu. Wiele lądowań już w okolicach 130. metra, czy rozmiaru skoczni na 137. metrze było zachwiane i robiło się niebezpiecznie.

W niektórych miejscach chyba łatwiej byłoby lądować na jednej nodze niż telemarkiem. To w drugim treningu zaprezentował choćby Kamil Stoch, który po niestabilnym zakończeniu lotu aż podniósł jedną z nart, ale na szczęście opanował swoją pozycję i złapał równowagę. - Nie mieliśmy łatwo, były problemy tam na dole, żeby odpowiednio wylądować - przyznał po kwalifikacjach Piotr Żyła. W nich blisko upadku był choćby Naoki Nakamura. Japończyk przytarł plecami o śnieg, ale udało mu się nie wywrócić.

- Warunki na odjeździe zdecydowanie nie były dziś najlepsze. Organizatorzy i tak przygotowali skocznię naprawdę dobrze, bo temperatura jest na plusie, jest ciepło i to trudne zadanie - ocenił trener Polaków, Thomas Thurnbichler. Austriak zdradził też, że sztab osób pracujących nad stanem zeskoku zapowiada poprawę na główny konkurs. - Wiem, że mają użyć maszyn, żeby wgłębić nieco końcówkę zeskoku i żeby było tam bezpieczniej - wskazał szkoleniowiec.

Ale poza tym niewiele musi się zmieniać. Atmosfera jest świetna, rywalizacja sportowa na najwyższym możliwym poziomie z szansami na walkę o zwycięstwo co najmniej kilku zawodników, a z pogodą przy obecnych czasem bardziej wiosennych niż zimowych prognozach się nie wygra. Niech Turniej trwa! Początek pierwszej serii konkursu otwierającego jego 71. edycję zaplanowano na godzinę 16:30, a o 15:00 poprzedzi ją seria próbna. Relacja na żywo na Sport.pl i w aplikacji mobilnej Sport.pl LIVE.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.