Dawid Kubacki został postawiony pod ścianą. Thurnbichler musiał podjąć wielkie ryzyko

Dawid Kubacki jest w wielkiej formie, ale równie mocny jest Anże Lanisek, który w sobotę wygrał konkurs w Engelbergu. Kubacki był drugi, a Żyła trzeci. Rywalizacja obu skoczków stała na kosmicznym poziomie i wydaje się, że jedyną możliwością na zwycięstwo było obniżenie belki przed skokiem Kubackiego. Adam Małysz tłumaczy, dlaczego trener Thurnbichler tego nie zrobił. I trudno nie przyznać racji trenerowi.

Najlepsi polscy skoczkowie kolejny raz w tym sezonie potwierdzili fenomenalną formę. Pierwszy raz w sezonie obejrzeliśmy też dwóch Polaków na podium Pucharu Świata! A od ostatniego takiego wyniku minęło dokładnie 707 dni. Wówczas, 9 stycznia 2021 w Titisee-Neustadt wygrał Kamil Stoch, Piotr Żyła był trzeci. To dość ważna data, bo jak popatrzymy szerzej na polskie skoki, był to moment, po którym później nic już nie było takie jak wcześniej. Gdybyśmy narysowali parabolę potęgi polskich skoków, to właśnie tego dnia była ona zdecydowanie w najwyższym punkcie, a potem z każdymi miesiącami zaczęła pikować. Skończyło się to wszystko niezwykle słabym sezonem 2021/2022, po którym doszło do zmiany sztabu szkoleniowego. 

Zobacz wideo Rekordowy start sezonu polskich skoczków. Tak dobrze jeszcze nie było

Pod wodzą Thomasa Thurnbichlera Dawid Kubacki i Piotr Żyła przeżywają jednak najlepszą i najstabilniejszą formę w życiu i kolejny raz dali temu wyraz w konkursie Pucharu Świata. Kubacki w każdym konkursie walczy o zwycięstwo, ale pech chce, że równie mocny w tym sezonie jest Słoweniec Anże Lanisek, który podobnie jak Kubacki, ma już w tym sezonie trzy zwycięstwa w Pucharze Świata. W sobotę Słoweniec oddał najlepszy skok tego sezonu, a przynajmniej tak ocenili to sędziowie, którzy za lot na 142 metry dali mu aż dwie noty po 20 punktów. A do tej pory "dwudziestki" w tym sezonie jeszcze nie oglądaliśmy. 

Czy Thurnbichler powinien obniżyć belkę Kubackiemu?

Po tym skoku stało się jasne, że Kubackiemu będzie niezwykle trudno o zwycięstwo. Gdy Polak usiadł na belce startowej, przeliczniki pokazywały, że musi skoczyć nawet 144,5 metra, by wygrać konkurs. A przy tym musiałby dostać noty przynajmniej po 18 punktów. I to już było piekielnie trudnym zadaniem. Ale ku dziwieniu wszystkich, w tym trenera Thurnbichlera, Borek Sedlak nie zapalił szybko zielonego światła, ale czekał długo, bo sygnał do startu pojawił się w... 40 sekundzie żółtego światła! W tym momencie warunki się nieco pogorszyły, a Kubacki potrzebował 142 metrów do zwycięstwa (przy założeniu 56 pkt za styl). -Szczerze, to nie wiem, dlaczego tak długo trzymali Dawida, bo wiatr był dobry. Nie wiem, co tam było źle zdaniem sędziów - mówił Thurnbichler w Eurosporcie.  Ostatecznie Kubacki poleciał 140 metrów i do zwycięzcy stracił 3,3 pkt.  

Trudno winić Polaka za skok na rozmiar skoczni, ale wydaje się, że ten konkurs ułożył się tak, że walka o zwycięstwo byłaby nieco łatwiejsza, gdyby trener Thurnbichler zagrał va baque i obniżył Kubackiemu belkę startową. Wtedy Kubacki dostałby z miejsce 5,1 pkt więcej za niższy rozbieg i teoretycznie potrzebowałby skoku na około 139 metrów, by wygrać. A wtedy łatwiej byłoby mu też idealnie wykończyć skok i dostać nieco lepsze punkty za styl, niż w przypadku żyłowania lotu i walki o każdy metr. Wówczas styl zawsze nieco cierpi.

Adam Małysz rozumie decyzje Thurnbichlera. "Dlatego tego nie zrobił" 

Zapytaliśmy prezesa polskiego związku narciarskiego Adama Małysza, jak on to widział i czy jako przełożony mógłby mieć do trenera pretensje, gdyby ten zaryzykował, a Kubacki spadłby np. za podium.  Trzeba pamiętać, że na skoczni Titlis były w sobotę naprawdę trudne warunki.

- To jest trudne pytanie. Każdy woli walkę na całego i zwycięstwa. Chociaż musimy pamiętać, że to jest Puchar Świata i każde miejsce na podium jest bardzo ważne. I punkty trzeba zbierać. Myślę, że Thomas podjąłby ryzyko, gdyby nie ten mocny wiatr na progu. Albo, gdyby to był konkurs mistrzowski, gdzie liczy się walką o wszystko. Widzieliśmy chorągiewkę Thomasa i on stał przy progu. Tam wiało mocno z tyłu. Myślę, że trener do końca nie wiedział, jakie są warunki na całym zeskoku. Tym bardziej że wiemy, jak działają te przeliczniki i one nie zawsze oddają to, co dzieje się na skoczni. Tutaj bardzo bym z tym uważał i dlatego Thomas nie decydował się na obniżanie belki - tłumaczy Adam Małysz.

Naszym zdaniem w sobotnim konkursie w Engelbergu byłoby to wielkie ryzyko. Być może zbyt duże. Trzeba pamiętać o tym, że to dopiero początek sezonu Pucharu Świata, nie ma co niszczyć pewności siebie skoczka narażając go na skok przy mocnym wietrze w plecy i z niższej belki. Dodatkowo Puchar Świata to maraton, a nie sprint i w końcowym rozrachunku te 80 punktów może być kluczowe. Tym bardziej że rywalizacja w tym sezonie jest niemal na żyletki. A Kubacki, Lanisek, Granerud, Kraft i Żyła prezentują niewiarygodnie wyrównany i wysoki poziom.

Małysz dopatrzył się tez minimalnego błędu u Kubackiego, który przy rywalizacji na absolutnie kosmicznym poziomie z Anze Laniskiem mógł zdecydować o wygranej. - Jeśli Dawid teraz popełnia błędy, to są to naprawdę drobne błędy. Dzisiaj w drugim skoku było widać, że nie wyszły mu odpowiednio narty. Nie wiem, czy było to spowodowane nieco za wczesnym wybiciem, czy za późnym. Szczególnie prawa narta szła płasko i musiał na nią poczekać. To są tak małe błędy, że trudno wymagać od skoczka, by w każdym skoku wszystko było idealnie. Pamiętajmy, że to zawodnik, który prowadzi w Pucharze Świata - dodaje Małysz.  

Skołowany Kamil Stoch 

Po sobotnim konkursie w Engelbergu najmniej zadowolonym skoczkiem był chyba Kamil Stoch. Polak oddał zdecydowanie najlepsze skoki tej zimy, ale dało mu to "tylko" ósme miejsce. W rozmowie z Eurosportem Stoch podkreślał, że były to jego najlepsze skoki, ale gdy oglądało się naszego skoczka, można było odnieść wrażenie, że jest po prostu skołowany. Skołowany tym, że oddał najlepsze próby, a mimo to nie był w stanie walczyć o podium. 

Tuż po swoim drugim skoku na 135,5 metra Stoch mocno bił się po głowie i miał sobie za złe, że nie udało u się ładnie wylądować tego skoku, bo na odjeździe dość mocno odjechała mu lewa narta. - Ale ostatecznie okazało się, że nie miało to żadnego wpływu na moją lokatu - mówił bez przekonania. 

Po Stochu widać było wręcz, jak kipi z niego ambicja i że chciałby znowu udowodnić przede wszystkim sobie, że nadal może stawać na podium Pucharu Świata. Dla niego najważniejsze jest jednak to, by wytrzymał to ciśnienie i ustabilizował swoje skoki w czołówce, a na razie jest na najlepszej do tego drodze. - Widać, że takiego błysku nie ma u Kamila Stocha, gdy wychodził jak torpeda z progu. Widać też, że w powietrzu nie jest tak nakręcony, jak powinien być i dlatego trochę brakuje do najlepszych. Ale to są już minimalne błędy. Teraz skacze zdecydowanie lepiej niż choćby w Kuusamo - dodaje Adam Małysz.

Kadra dwóch prędkości 

Dawid Kubacki, Piotr Żyła, Kamil Stoch, Paweł Wąsek to skoczkowie, którzy w tym sezonie gwarantują nam dobre skoki i zdobywanie wielu punktów do klasyfikacji Pucharu Narodów. Ba, gdyby odbywały się konkursy drużynowe, to w tym momencie nasza kadra walczyłaby o zwycięstwo, na które czeka od trzech lat. Ale niestety bardzo źle wyglądają skoki pozostałej trójki naszych skoczków, jak Aleksander Zniszczoł, Jakub Wolny i Tomasz Pilch.

Zresztą sam Adam Małysz w rozmowie ze Sport.pl przyznał to już na początku naszej rozmowy po sobotnim konkursie. - Ci zawodnicy, którzy prezentują się świetnie od samego początku, znowu pokazali klasę. Trochę martwi mnie reszta. Czyli Olek Zniszczoł, Tomek Pilch i Kuba Wolny. Zobaczymy, jak skończą się zawody Pucharu Kontynentalnego w Kuusamo i pewnie trener Thurnbichler będzie chciał dokonać zmian. Chociaż widzimy, że na treningach Olek skacze całkiem nieźle, ale na zawodach głowa nie puszcza. A to nie jest już młody zawodnik, który też już powinien prezentować stabilność, jeśli chodzi o wytrzymywanie ciśnienia. Na ten moment mamy kilku chłopaków, którzy mogliby zastąpić Tomka i Kubę w Pucharze Świata. Oni z kolei mogą pójść do Pucharu Kontynentalnego, gdzie jest trochę łatwiej. I jest szansa, że odzyskają swoją dobrą dyspozycję.  Nie będzie żadnych nerwowych ruchów, ale oczekiwałem, że będzie trochę lepiej, jeśli chodzi o tych zawodników - mówi Adam Małysz, prezes Polskiego Związku Narciarskiego.

Więcej o:
Copyright © Agora SA