Mika Kojonkoski chce, by skoki narciarskie były jak kolarstwo

Koniec z kadrami narodowymi, na rzecz zespołów sponsorkich - z takim pomysłem na uzdrowienie skoków narciarskich wyszedł legendarny trener Mika Kojonkoski.

O tym problemie w skokach narciarskich mówi się od wielu lat. Z biegiem czasu z Pucharu Świata znikać zaczęli zawodnicy mniejszych nacji, którzy nie mogą się przebić, choćby ze względów sprzętowych. Tym samym dyscyplina należąca do grona sportów narciarstwa klasycznego została zdominowana przez sześć najmocniejszych reprezentacji na świecie. 

Zobacz wideo Czysta perfekcja. Tak Stoch nagle odmienił swoje skoki

By zapobiec dalszemu pogłębianiu się takowego kryzysu, z bardzo interesującym pomysłem wyszedł przed szereg legendarny trener, a teraz koordynator ds. skoków narciarskich i kombinacji norweskiej w fińskim związku narciarskim, Mika Kojonkoski. Według niego dobrą decyzją byłoby wprowadzenie w skokach systemu kolarskiego, polegającego na rywalizacji zawodników zakontraktowanych przez drużyny komercyjne, sponsorowane przez największe firmy, zainteresowane reklamowaniem się na skoczniach na całym świecie.

Przedstawiłem pomysł, by skoki narciarskie zaczęły przypominać kolarstwo. Drużyny korporacyjne, tak jak zawodowe grupy kolarskie, byłyby w stanie wspierać zawodników z różnych krajów. Sytuacja wielu skoczków byłaby znacznie lepsza, a czołówka bardziej międzynarodowa. Na przykład, gdyby koreański zawodnik dostał się do Teamu Ruhrgas trenowanego przez Alexa Pointnera, wzniósłby się na zupełnie nowy poziom

- powiedział legendarny szkoleniowiec w rozmowie z Iltalehti.

Szybka blokada zmian

Rewolucyjne pomysły, z reguły, są bardzo szybko odrzucane przez włodarzy poszczególnych dyscyplin sportu. Nie inaczej jest w tym przypadku. Opór szefostwa FISu był bowiem tak wielki, że Kojonkoski postanowił bardzo szybko odpuścić lobbowanie za wymyśloną reformą.

Problemem pomysłu Kojonkoskiego jest przede wszystkim fakt, że sami zawodnicy, w obecnych warunkach, zarabiają głównie na indywidualnych kontraktach sponsorskich, oraz na nagrodach za zdobywane punkty Pucharu Świata. Tym samym kontraktowanie skoczków do drużyn komercyjnych mogłoby się niektórym po prostu nie opłacać. Nie do końca wiadomo także, jak wyglądałaby współpraca skoczków z trenerami w czasie najważniejszych światowych imprez, podczas których ponownie oglądalibyśmy ich w narodowych barwach. Niemniej jednak, w bliższej lub dalszej przyszłości, zmiany w skokach narciarskich są nieuniknione.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.