Polski Związek Narciarski ma nowego dyrektora sportowego. Został nim nieznany do tej pory w środowisku Tomasz Grzywacz. Według informacji Sport.pl miał on czterech kontrkandydatów, z czego dwóch było silnie związanych ze sportami zimowymi w Polsce.
Grzywacz do tej pory pracował dla Ministerstwa Sportu, ma też doświadczenie zebrane w Polskiej Agencji Antydopingowej, Polskim Związku Żeglarskim, czy warszawskim klubie narciarskim RASC, którego jest współzałożycielem. Jego poprzednik, Marek Siderek, pełnił tę funkcję od 2005 r.
W rozmowie ze Sport.pl Grzywacz zdradza, dlaczego nie czuje się obco w nowej roli i uważa, że jest do niej odpowiednim człowiekiem, oraz ujawnia plany na pierwsze działania po objęciu stanowiska dyrektora sportowego PZN-u na niecały miesiąc przed startem sezonu zimowego w najważniejszych dyscyplinach.
Tomasz Grzywacz: Lubię wyzwania. Mam już wystarczająco dużo lat na karku, żeby móc powiedzieć, że mam jakieś doświadczenie, a jeszcze na tyle niewiele, aby wciąż mieć siły i chęci do pracy na wysokich obrotach. PZN to związek z dużym potencjałem i aspiracjami. Jest stabilny, także finansowo, dobrze zarządzany na poziomie operacyjnymi. Ma bogate tradycje i dobrą pozycją wyjściową do dalszego rozwoju, co niewątpliwie jest zasługą poprzedniego prezesa, władz i pracowników związku. Jednak jak ktoś mądry kiedyś powiedział: nigdy nie jest tak dobrze, żeby nie mogło być jeszcze lepiej. I taką właśnie widzę swoją rolę w tej misji.
Od lat jestem członkiem środowiska narciarskiego. Przeszedłem przez wszystkie etapy i poziomy działań w nim, będąc od początku związany z narciarstwem alpejskim. Nigdy nie byłem wybitnym zawodnikiem, ale za to znacznie lepiej i pewniej czułem się w sferze szkoleniowej. Przez to na początku XXI w. zostałem współzałożycielem jednego z większych obecnie klubów narciarskich w Warszawie, a także zdobyłem uprawnienia trenerskie. Dodatkowo ostatnich siedem lat mojej pracy zawodowej to jeszcze bliższy związek ze środowiskiem narciarskim i snowboardowym, gdyż jako opiekun merytoryczny PZN-u w Zespole Metodycznym Instytutu Sportu - Państwowego Instytutu Badawczego uczestniczyłem, choć pośrednio, w większości w jego działań.
Może zabrzmi to nieskromnie, choć niesłusznie, bo jestem z natury skromnym i pokornym człowiekiem, ale czuję się jak właściwy człowiek na właściwym miejscu. Co prawda w rolę dyrektora sportowego wchodzę po raz pierwszy, ale dokładnie wiem, z czym wiąże się to stanowisko. Znam specyfikę tej pracy, choć w dużej mierze ostatnio poznawałem ją z drugiej strony. Przez ostatnich siedem lat byłem trenerem i ekspertem Zespołu Metodycznego pełniącym bardziej rolę kontrolno-nadzorczą, choć również wspierającą merytorycznie proces szkolenia.
Sama decyzja odnośnie tego, że to mnie wybrano, nie była natychmiastowa. Nie zostałem poinformowany podczas spotkania z prezesem i członkami zarządu PZN, tak że można powiedzieć, że była to raczej taka satysfakcja odroczona. Co więcej, rzeczywiście bardziej dominowała świadomość wyzwania, jak i pewnej odpowiedzialności za stworzoną koncepcję pracy pionu sportowego PZN oraz jej długofalową realizację.
Myślę, że wszystkie będą niezwykle pomocne i ważne. Zawsze staram się patrzeć na świat i jego problemy w sposób holistyczny, dlatego wszechstronność moich doświadczeń bardziej mi pomaga niż szkodzi. Staram się przy tym być trochę jak człowiek renesansu, mieć szerokie horyzonty, nie zamykać się w jednym pryzmacie. Wykorzystuję dotychczasowe doświadczenia i wiedzę do kreatywnych, choć jednocześnie pragmatycznych działań. Zawsze uważałem, że w pracy bardziej liczy się efektywność niż efektowność, choć pewnie nie wszyscy we współczesnym świecie się z tym zgodzą. To wielopoziomowe i wielowątkowe podejście do procesu szkolenia jak dotąd w mojej pracy się sprawdzało i wierzę, że dalej będzie.
Zdecydowanie przy tym zgadzam się z genialną strategią menedżera zawodowej grupy kolarskiej Teamu Sky Sir Dave’a Brailsforda, który wcielił do sportu metodę agregacji marginalnych zysków. W prostym tłumaczeniu na język sportowy można powiedzieć, że we współczesnym sporcie wyczynowym nie ma rzeczy, którą można by poprawić o 100 procent, ale jest 100 rzeczy, które można poprawić o marginalny jeden procent i uzyskać w ten sposób przewagę, później dającą znaczną poprawę wyników. Zamierzam znaleźć te 100 rzeczy i poprawić je choćby o jeden procent.
Śledzenie sportów zimowych i występów naszych reprezentantów to mój chleb powszedni od dawna, a w ostatnich siedmiu latach wręcz obowiązek. Od 2015 r. w ramach pracy w Zespole Metodycznym zobowiązany byłem do współtworzenia dla Ministerstwa Sportu i Turystyki tygodniowych raportów z wyników sportowych uzyskiwanych przez Polaków w rywalizacji międzynarodowej. Tydzień w tydzień, czyli 52 razy w roku, wertowałem wszystkie strony międzynarodowych federacji sportowych w zimowych sportach olimpijskich, wyszukując wyniki startów naszych reprezentantów i raportując je do Departamentu Sportu Wyczynowego MSiT.
Osobiście oceniałem wszystkie założenia startów oraz wyniki uzyskane w imprezach mistrzowskich naszych reprezentantów w zimowych sportach olimpijskich podczas podsumowań sezonów w Ministerstwie Sportu i Turystyki, oraz na corocznych konferencjach dla trenerów szkolenia olimpijskiego w sportach zimowych. Chciałbym przy tym zauważyć, że w latach 2015-2019 opiekowałem się wszystkimi sportami zimowymi, czyli biathlonem, bobslejami i skeletonem, curlingiem, łyżwiarstwem figurowym, łyżwiarstwem szybkim (krótkiego i długiego toru), hokejem na lodzie, narciarstwem i snowboardem, oraz sportami saneczkowymi, a od 2019 roku "zaledwie" połową z nich. Proszę mi zatem uwierzyć, że jestem z tym na bieżąco.
Oczywiście miałem i mam pewną koncepcję pracy nie tylko mojej, ale i całego pionu sportowego w PZN. Nie chciałbym teraz o tym wszystkim mówić, bo obecnie to czas na priorytetyzację celów i działań operacyjnych. Chcę jednak zapewnić, że większość z moich postulatów spotkała się z aprobatą samego prezesa, sekretarza generalnego czy członków zarządu PZN. Jeśli moje plany są zbieżne z punktem widzenia nowych władz związku, to chyba dobrze wróży na przyszłość.
Oprócz tej koncepcji długofalowej faktycznie są pewne sprawy do rozwiązania w najbliższej przyszłości. Niewątpliwie do priorytetów należą: opracowanie strategii rozwoju wszystkich sportów zrzeszonych pod auspicjami PZN, bo obecna właśnie kończy się w tym roku, opracowanie i wdrożenie systemu kształcenia, doszkalania, certyfikowania i licencjonowania trenerów PZN, oraz wzmocnienie potencjału i znaczenia Szkół Mistrzostwa Sportowego PZN. Od tego mam zacząć.
Odbyliśmy już pierwsze rozmowy w tym temacie i mamy jasno sprecyzowane zadania. Prezes z racji urzędu, jaki sprawuje, ma funkcję nadzorczą nad całością działań PZN. Dyrektor sportowy i pion sportu PZN ma tworzyć i realizować politykę Zarządu PZN w zakresie sportu i procesu szkolenia. Podlegają mu przy tym wszyscy koordynatorzy i trenerzy w poszczególnych sportach. Tym samym dyrektor sportowy odpowiada przed Zarządem PZN za prawidłową organizację i realizację przyjętych programów szkoleniowych. Sam podział kompetencji i struktura formalna z wybranymi już wcześniej koordynatorami została już przeze mnie zastana, aczkolwiek jest zgodna z moim punktem widzenia i koncepcją pracy pionu sportowego PZN. Muszę powiedzieć szczerze, że jestem zadowolony w tej struktury, także w kwestii imiennej obsady koordynatorów poszczególnych dyscyplin. Wierzę, że ten system się sprawdzi.
Tak, zdecydowanie nie podoba mi się to hasło, tym bardziej że jest nie do końca prawdziwe, a raczej ironiczne i sarkastyczne. Oczywiście nie ma co ukrywać, że obecną pozycję i stabilność związku zawdzięczamy sukcesom skoczków narciarskich, co zapoczątkował współcześnie sam prezes, Adam Małysz, a kontynuowali nasi obecni mistrzowie. Jednakże należy to jasno powiedzieć: poprzedni prezes jak i zarząd naprawdę nie szczędzili środków finansowych na inne dyscypliny mające potencjał na medale, czy sukcesy i punkty w Pucharze Świata. Być może proporcje między skokami narciarskimi a innymi konkurencjami były nieco zachwiane, ale nie ma się co temu dziwić. To nic innego jak wyniki sportowe dają związkowi zabezpieczenie finansowe, zarówno ze strony Ministerstwa Spotu i Turystyki jak i z innych dodatkowych, zewnętrznych źródeł.
Na tyle na ile poznałem już poglądy i stanowisko prezesa oraz jego przekonania, wierzę, że PZN będzie wspierał długofalowy rozwój wszystkich konkurencji i dyscyplin. Proszę mi uwierzyć, że wszyscy w związku marzymy o medalach wielkich imprez ze wszystkich sportów. Nie tylko skoków. I miniony sezon pokazał, że dysponujemy potencjałem wynikowym także w innych dyscyplinach. Będziemy go wspierać i pomnażać.
Mam pewne zadania priorytetowe na najbliższy czas, ale dobrze pan zauważył, że mam też pewne cele operacyjne, choćby te wyjazdowe. Ponieważ strukturę szkolenia oraz samych trenerów i ich grupy szkoleniowe na poziomie kadrowym znam dość dobrze ze względu na ostatnie lata pracy, to jednak chciałbym poznać bliżej sam dół piramidy szkoleniowej. Chcę mieć pełen obraz potencjału zawodniczego i szkoleniowego od samego dołu do samej góry, czyli przekrój przez wszystkie poziomy szkoleniowe. W ten sposób będzie można lepiej opracować i dopasować strategię długofalowego rozwoju poszczególnych sportów adekwatnie do zasobów, jakimi dzisiaj dysponujemy.
Na pierwsze miesiące pracy trudno jest sobie stawiać cele sportowe, bo byłaby to czysta hipokryzja. Nawet jeśli jakikolwiek cel sportowy zostałby osiągnięty w najbliższym czasie, to raczej nie byłby wynikiem w pełni mojej pracy, a bardziej mojego poprzednika i jego koncepcji. Choć z drugiej strony jeden z moich starszych i bardziej doświadczonych kolegów z Zespołu Metodycznego powiedział mi ostatnio, że sukcesem w pracy dyrektora sportowego jest także to by nie zepsuć tego, co jest dobre. I z pełną pokorą się z tym zgadzam.