Przez ostatnie miesiące niedziele były udręką polskich skoków. Zawodnikom nie starczało na nie sił, wyniki odbiegały od poprzednich dni i często nie było szans na świętowanie sukcesów. W niedzielę w Wiśle było jednak zupełnie inaczej.
Polscy skoczkowie zajęli wszystkie stopnie podium drugiego z konkursów podczas wiślańskiej inauguracji nowego sezonu cyklu Letniego Grand Prix. Wcześniej taka sytuacja wydarzyła się tylko dwa razy w historii: dwukrotnie w 2020 roku, kiedy w Wiśle w oba dni rywalizacji triumfował Dawid Kubacki przed Kamilem Stochem i Piotrem Żyłą.
- Popracowaliśmy i zrobił się dla nas fajny dzień. Wiaterek nam trochę przeszkadzał i mieszał, trzeba było dobrze trafić z warunkami, ale mam nadzieję, że to się dobrze oglądało. Polskie podium to coś, co zawsze napełnia kibicom serca - ocenił Dawid Kubacki.
Skoczek utrzymał też swój żółty plastron lidera Letniego Grand Prix, który założył po sobotnim zwycięstwie, ale jest na tej pozycji już ex aequo z Kamilem Stochem. Obaj mogą się zatem cieszyć koszulką najlepszego obecnie zawodnika cyklu.
W sobotę Kubacki triumfował przed Kamilem Stochem, a tym razem skoczkowie zamienili się miejscami. - To nie jest tak, że mu to oddałem - śmiał się po konkursie Kubacki. - Obaj bardzo chcieliśmy wygrać. Walczyliśmy do samego końca. Wczoraj ja miałem trochę więcej szczęścia, dzisiaj Kamil. Podzieliliśmy się tymi zwycięstwami - wskazał Kubacki. - Cieszę się ze zwycięstwa i że tak nam się to poukładało, zwłaszcza w tych trudnych, zmiennych warunkach. Nie odstajemy od żadnej nacji i przy bardzo dobrych skokach jesteśmy w stanie wyjść trójką zawodników na podium. Super - podsumował Kamil Stoch.
- Wczoraj chłopaki się śmiali, bo spotkałem się z byłym prezesem, Apoloniuszem Tajnerem, a oni to widzieli z balkonu. I mówią mi: "No, jak podszedł to na pewno ci mówił, że jak jeszcze raz wygrasz to zmieniamy nazwę skoczni". Ale się nie udało - przytoczył Kubacki.
Podium dopełnił Jakub Wolny, dla którego był to wyjątkowy sukces po tym, jak od początku lata miał problemy ze swoimi skokami. - Dwa tygodnie temu, kiedy byliśmy tu na zgrupowaniu, męczyłem się tymi skokami. Treningowe też nie były idealne, nie mogłem się zebrać z progu. A teraz praca udało mi się fajnie zmobilizować na zawody i przez obydwa te dni oddawałem tak naprawdę najlepsze swoje skoki lata - przekazał zawodnik.
Z wyników i postępu Wolnego bardzo zadowolony był także Thomas Thurnbichler. - Zaimponował mi. Był zmęczony i miał problemy w ostatnich tygodniach, a dziś skakał w naprawdę świetnym stylu. Krok naprzód nawet względem sobotnich skoków zrobili Dawid i Kamil, więc mamy się z czego cieszyć, choć oczywiście także, nad czym pracować - ocenił szkoleniowiec.
Taka forma Polaków nawet bez obecności najlepszych skoczków ze Słowenii, Norwegii, Austrii, Japonii czy częściowo Niemiec jest czymś wartym odnotowania. Samych wyników nie warto stawiać za żaden wyznacznik przed zimą, ale już technika skoków, styl, w jakim rywalizowali w Wiśle, wskazuje, że wszystko na razie idzie dobrze. Przed nowym sztabem szkoleniowym jeszcze cały pakiet wyzwań na zimę, ale jeśli utrzymają kierunek z lata, może złe wspomnienia z zeszłego sezonu i wielkiego kryzysu szybko do Polaków nie wrócą.
Kolejny konkurs letniego cyklu zaplanowano w Courchevel na dni 6-7 sierpnia. W nim Polska ma wystartować bez zawodników kadry narodowej. - Pojadą tam choćby zawodnicy bazowi. Zobaczymy, co wydarzy się przed Rasnovem i czy w Rumunii w takiej sytuacji będą skakać czołowi zawodnicy - zdradził Thurnbichler.