Dawid Kubacki zaatakował z 8. miejsca, wygrał, zacisnął pięść i rozbroił

Jakub Balcerski
- Musiałem posklejać swoje skoki do kupy. Zeszło mi dosyć długo, bo tak naprawdę dopiero ten ostatni skok był wejściem na wyższy poziom. Ale fajnie to wyszło - mówił zwycięzca pierwszego konkursu Letniego Grand Prix w nowym sezonie, Dawid Kubacki.

Konkurs w Wiśle był dla Polaków pierwszym sprawdzianem od jednego z najbardziej nieudanych sezonów zimowych w ostatnich latach. Ten nowy, choć na razie tylko na igelicie, zaczęli bardzo obiecująco.

Zobacz wideo Tajemnica kortów Wimbledonu. Dlaczego tak bardzo różnią się od innych?

"Wygląda na to, że wszystko wraca na dobre tory". Kubacki wygrał i cieszy się formą polskiej kadry

Zwycięstwo Dawida Kubackiego przed Kamilem Stochem, siedmiu Polaków w najlepszej "10" zawodów, a do tego tylko jeden bez punktów - debiut Thomasa Thurnbichlera można uznać za głęboki oddech po sporym kryzysie kadry. O nim nikt już nie chce pamiętać. 

- Wygląda na to, że wszystko wraca na dobre tory - mówił po zawodach Dawid Kubacki. - Od samego początku nie tylko kadra narodowa i grupa Macieja Maciusiaka, ale w zasadzie cała reprezentacja pokazywała wysoki poziom. Tworzyliśmy tutaj tę czołówkę, choć oczywiście obsada zawodów była nieco gorsza, niż w przypadku tych najważniejszych zawodów. Ale ich randze nie umniejszam - dodał.

"Czyli miałem rację. Żonaty jestem, to się cieszę z takich rzeczy"

Kubacki dzięki próbie na 134,5 metra w drugiej serii wyraźnie awansował w klasyfikacji zawodów. Po finałowym skoku zacisnął pięść. To rzadko spotykane, żeby konkurs wygrywał zawodnik, który po pierwszej części zawodów był na ósmej pozycji. - Nie było łatwo tak atakować, ale się udało, więc jestem zadowolony. Pokazałem, że potrafię walczyć do samego końca, nawet gdy jestem w zasadzie na straconej pozycji. Do Kuby Wolnego, który prowadził, traciłem coś koło dziesięciu punktów, jeśli dobrze pamiętam... - urwał Kubacki, bo zauważył, że dziennikarze sprawdzają, jak duża rzeczywiście była jego strata do lidera po pierwszej serii.

Okazało się, że wyniosła 10,8 punktu. - No, czyli miałem rację. Chociaż raz w życiu. Żonaty jestem, to się cieszę z takich rzeczy - śmiał się skoczek. - W drugim skoku faktycznie siadło tak, jak miało siąść. Warunki też dopisały, bo pojawił się wiatr pod narty. A on był zmienny, zaczęło też padać i mokre kombinezony też nie sprzyjają zawodnikom. Dlatego to wszystko się dla mnie jakoś poukładało - podsumował.

Polacy wciąż z szansą na pełne podium. "Jest jeszcze niedziela"

Same skoki Kubackiego nie są jeszcze idealne, a na pozycję najazdową skoczka po sobotnim konkursie nieco narzekał Thomas Thurnbichler - Ponarzekał, ponarzekał, ale chyba w końcu się dogadaliśmy. Musiałem posklejać swoje skoki do kupy. Zeszło mi dosyć długo, bo tak naprawdę dopiero ten ostatni skok był wejściem na wyższy poziom. Ale fajnie to wyszło. Z tego się mogę cieszyć. W skokach z serii próbnej, czy pierwszym w konkursie brakowało jeszcze trochę techniki - skomentował Kubacki.

- W sobotę nam się jeszcze polskie podium nie udało, ale jest jeszcze niedziela - zauważył zawodnik. W pierwszym konkursie w Wiśle szansę Polakom odebrał Karl Geiger, ale faktycznie, tak jak mówi Kubacki, będą mieli drugą, wciąż sporą okazję, żeby cieszyć się skoczkami na wszystkich stopniach podium. Drugie zawody na skoczni imienia Adama Małysza w niedzielę zaplanowano na godzinę 13:00. Prolog rozpocznie się dwie godziny wcześniej.

Więcej o:
Copyright © Agora SA