Drugoligowy klub FC Wacker Innsbruck znalazł się nad przepaścią. Z powodu problemów finansowych piłkarze nie otrzymują pensji i już niedługo będą mogli jednostronnie rozwiązywać kontrakty z winy klubu. Prezes klubu Kevin Radi zapewnia, że inwestor Thomas Kienle niedługo przeleje obiecane środki, które pozwolą rozwiązać sytuację.
Ta jednak jest bardzo trudna. Klub z powodu długów nie otrzymał licencji na nowy sezon rozgrywek w Austrii. I jeśli nie znajdzie się nowy sponsor, gotowy przejąć natychmiast klubu, w najbliższym czasie FC Wacker Innsbruck będzie zmuszony ogłosić upadłość i wycofać się z dalszych rozgrywek. A w tym sezonie znajduje się na 9. miejscu w gronie 16 zespołów i nie powinien mieć trudności z utrzymaniem się w lidze.
I tu pojawia się nadzieja dla klubu z Innsbrucka. Jak informuje "Tiroler Tageszeitung", do klubu wpłynęła oferta, za którą stoi Thomas Beckenbauer, syn Franza, legendarnego obrońcy piłkarskiej reprezentacji Niemiec. To nie on ma być jednak najważniejszą osobą w całym procesie potencjalnego przejęcia klubu z Innsbrucka. To Gregor Schlierenzauer, zdaniem austriackich dziennikarzy, ma "pociągać za sznurki" w całej transakcji.
Pojawił się jednak jeden, bardzo istotny problem. Schlierenzauer wraz z nowymi inwestorami chce odciąć się od dotychczasowego stowarzyszenia, prowadzącego klubu, chcąc w ten sposób uniknąć odpowiedzialności za długi. Zdaniem dziennikarza wiedeńskiego "Kuriera", Christopha Geilera, to może uniemożliwić przejęcie zespołu, w którym przed laty występowali m.in. Polacy: Jerzy Brzęczek czy Radosław Gilewicz.