Kubacki wskazał "punkt zapalny", który zepsuł sezon skoczkom. Oberwało się sztabowi.

Dawid Kubacki zabrał głos po słabym sezonie polskich skoczków i w rozmowie z "Super Expressem" wskazał, co jego zdaniem mogło być powodem gorszych rezultatów. - Sztab na pewno w wielu elementach mógł zrobić coś inaczej, a wtedy praca mogła przynosić inne efekty - przyznał brązowy medalista z Pekinu.

Tak słabego sezonu polscy skoczkowie nie mieli od przynajmniej sześciu lat. Zawodnicy przyzwyczaili w ostatnich latach kibiców do regularnych zwycięstw w Pucharze Świata, miejsc na podium i wysokich pozycji w końcowej klasyfikacji generalnej. W cyklu olimpijskim ani razu nie słyszeliśmy Mazurka Dąbrowskiego, a nasi skoczkowie tylko trzy razy meldowali się na podium.

Zobacz wideo W skokach narciarskich są równi i równiejsi!

Kubacki otwarcie o powodach słabszej formy. "Trener powiedział, żeby szukać zmian w technice"

Opinii na temat sezonu nie uratował nawet brązowy medal olimpijski Dawida Kubackiego w Pekinie. Zwłaszcza kiedy spojrzymy na fakt, że zawodnik z podium igrzysk skończył sezon na 27. miejscu w tabeli końcowej Pucharu Świata. 

- Moim zdaniem złożył się na to szereg drobnych czynników. Błędy są i po naszej stronie, zawodników, bo w wielu przypadkach mogliśmy lepiej pracować. Także sztab na pewno w wielu elementach mógł zrobić coś inaczej, a wtedy praca mogła przynosić inne efekty. Złożyło się też na to zamieszanie z kombinezonami na początku sezonu, które było chyba punktem zapalnym wszystkiego - ocenił otwarcie w rozmowie z "Super Expressem" Kubacki

- W tych, które mieliśmy dopracowane wcześniej, nie pozwolono nam skakać. Zaczęliśmy je zmieniać, a one nie działały, tak jak trzeba. Trener powiedział, żeby szukać zmian w technice. A jak się zaczyna mieszać, to bardzo szybko można stracić to, co się wypracowało. A wrócić do poprzedniego jest niełatwo - dodał mistrz świata sprzed 3 lat.

32-letni skoczek uważa jednak, że z upływem sezonu on i jego kadrowi koledzy zaczęli łapać wiatr w żagle i spisywać się coraz lepiej. - Pracowaliśmy do ostatniego weekendu i myślę, że zaczęliśmy wracać na dobre tory. A medal na pewno osładza mi gorycz ciężkich chwil - podkreślił. 

Kubacki wrócił też do trudnego momentu tuż przed igrzyskami w Pekinie, kiedy otrzymał pozytywny wynik testu na koronawirusa. Chociaż początkowo ta sytuacja spowodowała u niego wielkie obawy o to, czy zdąży wykurować się na najważniejszą imprezę czterolecia, to później zamieniła się w niemały atut. - Był to też czas na spokojny trening, bo podrzucono mi sprzęt do garażu. Nie musiałem leżeć, nic się złego nie działo. Był czas, żeby głowę odświeżyć, wyczyścić. Myśli i stresy poszły trochę w bok i z nową energią, z 'poluzowaną' głową zaczęło to wyglądać lepiej - zaznaczył jedyny polski medalista z chińskich igrzysk.

W efekcie tak słabych występów polskich skoczków PZN zdecydował się nie przedłużać kontraktu z Michalem Doleżalem. Nowym szkoleniowcem ma zostać Thomas Thurnbichler. Na razie potwierdziła to jedynie austriacka federacja, czekamy na ruch PZN. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.