Austriacki Związek Narciarski potwierdził w niedzielę, że Thomas Thurnbichler odchodzi od pracy z tamtejszą kadrą narodową, aby przejąć rolę głównego trenera reprezentacji Polski.
- Odbyliśmy też kilka pozytywnych rozmów z Thomasem. Kilka dni temu uściskiem dłoni zapewnił mnie, że będzie z nami i Austrią. Pod tym względem jego zmiana decyzji jest dla mnie zaskoczeniem. Niemniej jednak osobiście życzę mu wszystkiego najlepszego na przyszłość. Drużyna austriackich skoczków narciarskich jest bardzo dobrze przygotowana na tę sytuację i jak zawsze, ogłosimy personel na następny sezon w odpowiednim czasie - czytamy w oświadczeniu Mario Stechera, dyrektora sportowego ds. skoków narciarskich i kombinacji norweskiej w reprezentacji Austrii.
Czekamy jeszcze na oficjalną informację ze strony Polskiego Związku Narciarskiego, ale to wydaje się tylko kwestią czasu. Dlatego właśnie kibice naszych skoczków narciarskich zastanawiają się, kim jest nowy szkoleniowiec kadry. Głównie kojarzyć go można ze spektakularnego skoku podczas ostatniego konkursu Turnieju Czterech Skoczni 2003. Thurnbichler był przedskoczkiem i dość szybko wylądował po swojej próbie. Zostało mu do przejechania sporo metrów na zeskoku, więc postanowił odbić się z niego raz jeszcze, złapał trochę powietrza pod narty i ponownie odleciał.
- Mieliśmy wtedy trenera, który odpowiadał za przedskoczków i na takiej odprawie żartował, że jeśli ktoś nie przeskoczy buli, to może się odbić i skoczyć jeszcze raz. Tylko nie mógł wiedzieć, że jest tam chłopak, któremu jak coś powiesz, to on to zrobi, bo niczego się nie boi. Tak, wtedy nie bałem się absolutnie niczego - tłumaczył po latach w rozmowie ze Sport.pl nowy trener polskich skoczków.
Thomas Thurnbichler w latach młodości był uznawany za obiecującego zawodnika. Przez lata uchodził za trzon juniorskiej reprezentacji Austrii. Razem z kolegami sięgał po dwa złote medale w drużynie (2006, 2009) oraz srebro w Zakopanem 2008. W 2007 roku wywalczył indywidualny brąz juniorskiego czempionatu globu w Tarivisio. Jednak sukcesów z lat młodości nie przełożył na dorosłą karierę. Głównie pokazywał się w Pucharze Kontynentalnym. W Pucharze Świata najwyżej był na miejscu 45., a startował tylko dwa razy. Karierę zawodniczą zakończył w wieku 22 lat.
Austriak nie odszedł jednak całkowicie od skoków. Ma już spore doświadczenie w roli trenera, bo przez siedem lat sam pracował ze skoczkami na niższym poziomie. Przez pięć lat trenował tych najmłodszych, później dwa lata pracował z juniorską reprezentacją Austrii. Pod jego skrzydłami młodzi zawodnicy sięgali po złote medale czempionatu globu indywidualnie i drużynowo. Ponoć jego odejście wywołało spore obawy w szeregach szczególnie tej młodej grupy.
Od wiosny 2021 r. jest asystentem Andreasa Widhoelzla i towarzyszy mu zwykle na wieży trenerskiej. A czasem go zastępuje, jak w czasie MŚwL, gdy Widhoelzl chorował na COVID-19. Apoloniusz Tajner w ostatniej rozmowie z Eurosportem zasugerował nawet, że to właśnie 32-latek miał większy posłuch w kadrze niż główny trener. - Od kilku osób z Austrii słyszymy, że to Thurnbichler odpowiadał za szkolenie tej grupy. Widhoelzl aż takiego znaczenia tam nie miał - stwierdził prezes PZN.
Z ciekawostek warto wspomnieć, że sport dla austriackiego szkoleniowca to nie tylko skoki narciarskie. Nie jest bowiem tajemnicą, że po odwieszeniu nart na kołek, dwukrotny mistrz świata juniorów w drużynie grał także w piłkę nożną. Ostatnio był reprezentantem klubu FC Veldidena Innsbruck, grającego w okręgowej lidze zachodniej. Na stronie Austriackiego Związku Piłki Nożnej możemy zauważyć, że od sezonu 2017/2018 nie zagrał żadnego meczu. Na swoim koncie ma jednak 29 rozegranych spotkań i 3 strzelone bramki.
Thomas Thurnbichler ma podpisać z PZN czteroletni kontrakt, a w Polsce miałby pracować z dwoma swoimi współpracownikami. Mają nimi być Mathias Hafele i Marc Noelke. Pierwszy jest ekspertem od sprzętu oraz kombinezonów, drugi zaś jest specjalistą przygotowania fizycznego i neurocoachingu.