Sezon 2021/22 w skokach narciarskich zakończył się w zeszły weekend, ale jego echa wybrzmiewać będą jeszcze długo. Wszystko przez to, co wydarzyło się w Planicy. To tam Michal Doleżal poinformował o tym, że w następnym sezonie rozstanie się z kadrą, bo PZN nie przedłuży jego umowy. To spotkało się z ostrą krytyką starszych zawodników. Kamil Stoch, Piotr Żyła, Dawid Kubacki – żaden z nich nie gryzł się w język. To ujawniło głębokie podziały w polskiej kadrze, o których szeroko pisał na Sport.pl Piotr Majchrzak.
- Chodzi o to, że nie wiemy, na czym stoimy. Ja nie wiem, co będę dalej robił, bo przy takim układzie, to jak ja mam sobie przyszłość poukładać? Jak coś planować? Przecież to już trzeba ustalać. Przyda się odpoczynek, ale trzeba wiedzieć, jak, z kim i na jakich zasadach mamy dalej działać. I kto tym będzie zarządzał. Powinno być tak, że ktoś się z nami konsultuje. Wierzę, że tak będzie. Żałuję, że nie została z nami skonsultowana decyzja o nieprzedłużaniu umowy z obecnym trenerem. Jeżeli miałoby się nic nie ruszyć, to sam odejdę po przyszłym sezonie – mówił Stoch w rozmowie z Eurosportem.
Więcej treści sportowych znajdziesz również na Gazeta.pl
Po ostatnim konkursie w sezonie Stoch był już spokojniejszy. W rozmowie z dziennikarzami TVN-u nie chciał już bardziej rozgrzebywać tego tematu. Dodał nawet, że miał "kaca moralnego", ale "sytuacja go do tego zmusiła". - Wiadomo, że trzeba było zrobić coś. Sytuacja nas do tego też zmusiła. Zobaczymy, jak to się rozwinie teraz. Na razie słowo się rzekło. Jest teraz trochę spokojnego czasu, bez żadnych nerwowych ruchów. Teraz trzeba to wszystko dobrze poukładać, przede wszystkim mądrze Teraz czekamy na efekt tych piorunów, które wczoraj puściliśmy. Ważne jest, aby rozwiązać to w dobry sposób. By zawodnicy mieli zaufanie do szkoleniowców i wiarę w to, że mogą wspólnie osiągnąć sukces – mówił.
Skoczek jeszcze ponownie został zapytany o całą sprawę w rozmowie z WP Sportowe Fakty. Znowu jednak uciął temat, nie chcąc dolewać oliwy do ognia. Stoch przekonuje, że teraz nadszedł czas, żeby porozmawiać za zamkniętymi drzwiami.
- Nie chcę rozmawiać o tym, co się działo w Planicy. Sytuacja zmusiła nas do takich słów. Nie było innego wyjścia. Ale teraz już nie ma co w tym grzebać i rozdrapywać całej sprawy. Nie chcę rzucać mięsem na wszystkie strony. Teraz potrzebujemy usiąść na spokojnie do rozmów i odbyć je za zamkniętymi drzwiami. Wtedy będziemy mogli wyjaśnić zaistniałą sytuację. Zaszło zbyt wiele nieporozumień, które przyniosły opłakany skutek. Trzeba to wyjaśnić i poukładać – powiedział.
Trzykrotny mistrz olimpijski przyznał, że patrzy teraz na wydarzenia z soboty inaczej. Dodał jednak, że "kac moralny" dotyczy całej sytuacji, w jakiej znaleźli się skoczkowie. - Oczywiście, że myślę inaczej, choć wiem, że słowa, które padły w sobotę były potrzebne. Dalej nie mam zamiaru rozmawiać o tym za pośrednictwem mediów, bo taka rozmowa jest bezcelowa. O kacu moralnym mówiłem, bo czuję się źle z całą sprawą. Ona nigdy nie powinna mieć miejsca. Takie nieporozumienia powinno się załatwiać delikatnie w sposób mądry i racjonalny. Jesteśmy dorosłymi ludźmi i przy odrobinie chęci i czasu można porozmawiać z każdym – stwierdził.